[dwoje ludzi przed lustrem…]
dwoje ludzi przed lustrem na ławce na cienkiej gałązce – posadź ją pod oknem a z pąków wylecą odbicia ptaków: dwie wrony na gzymsie obolałych oczu ała! wydziobują rogówki kałuże pionowo idą – przyjrzyj się – już przekraczają kontury drzew nadejdzie dzień kiełek przebije się w końcu przez lustro drzewo zapłacze jak noworodek i ucichną wrony widzisz? w ten sposób korzeń wrasta w kręgosłup dalej jest życie nie zgub się
***
życie
rodzi się w tekście – embrion
w środku drzewa
fazy gałęzi
wszystkie białe
korzenie
jak myślniki
wrastają w otwarte okno
ziemi – ach śmierć
to możliwe
ale nie w tym życiu
***
krucha chmura <kości> o wadze 40 kg
spada na ramiona <kościstego> drzewa
jesteś wilgocią co dotyka ziemi pień
wyrośnie do nieba | koroną przeszyje
sitko chmurkowej przechowalni DNA
online
przenikniesz we mnie całym ciałem
wsiąkniesz w drżenie kory
w krop-
kach rosy puchną poczwarki
pąsowe języki <mgła> zlizują mleko
z podnieconych gałęzi ach
szarpią błonę świtu
włóż zarodek domu
do rozkołysanego gniazda
a pędy pokoi wyrosną wokół drzewociała
… już wkrótce jabłko <z twoimi rysami twarzy>
zeskoczy z gałęzi do otwartej bramy
kwitnącego
dziecięcego ogrodu
(prze)rodzenie
<.> z którego powstała podwójna mowa
dziewięciolatka || przekład granicy
wewnątrz wieku: niejasność dorosłego
język wchodzi w opozycję: ciało w ciele
ponieważ słownik zaczyna hodować imię
a opis dzieciństwa zwęża się do kroku
adopcyjna matka/mężczyzna | wiązka ciał ↔ brelok
oto refleksja uwolniona od autorów
feniks mowy: lo – kult wraca późno
w dychotomii starość sława
[9–13 lat]
(t_minu) rośnie w studni organizmu
nierozpoznany
martwy język
strona wewnętrzna słów
a jeżeli posiedliśmy współbyt?
wracając do domu wiedziałeś
to było coś bardzo ważnego
wewnątrz ciała ale poza
granicą płci to
z nią zostanie
gdy odejdziesz a może
za tobą również podąży
aviation accident
pryzmat: pionowy horyzont ząb nieba wyrwany przez huragan ptasi klin i klin chmur odciski skrzydeł miasta jakby pędziły na randkę z cumulusami kolejka górska drapacze obłoków nad polanami spójrz: oto łowca ptaków z różą w dłoni leci odbijając się od powietrza w górę w odwróconą studnię ziemi żelazny ptak z krwi i kości * kamienny człowiek przecina koryto rzeki lawinami zamiata wodospady od czoła rzecznego nurtu kamienie nacierają bez przerwy zanika stary język uspokaja się puls serca karpie oddychają ciężej nagle ich falujące brokatowe skrzela stają się dziewiętnastowieczną ozdobą japońskiego grawerunku
***
zastygł nad Wisłą pod koniec lata ptak jabłko-oko nad jabłkiem ziemi wewnątrz nieznanej twarzy pada deszcz i wiatr zaplątany w rzęsach polskiego miasta na twoim policzku co powiem kiedy się spotkamy? pozwól mi chcę jechać wzdłuż papilarnej linii na twojej dłoni chcę przepływać przez tętnice nadgarstków do serca <glinianego> wróbla co odrodził się od wewnątrz dotykających się rzęs
przełożyła Marta Solomej