Mówię mu: wiesz, nie jest moja.
Ona starała się jak mogła, ale co jej zostało z mojej duszy?
Bożę, słyszę jak ta ziemia oddycha
w nocy, pełnej mroku i mżawki.
Jesteśmy tu razem tyle lat pomiędzy,
my – tak wiele niekończących się szos i tras,
tak wiele zdartych butów, zużytych opon…
„Uważaj na siebie”, – mówisz niemal za każdym razem,
kiedy nie mam już siły by żyć tutaj.

I nie odpuszcza, trzyma, patrzy na mnie,
tak jak ty patrzysz teraz na swoją ikonę.
Widzę pierwsze gwiazdy i jej wilcze jamy,
korzenie jej zła i ognisko miłości,
ja – jak ten Anteusz: ona mi nie wystarcza,
by stać i trzymać się.
Wracam. To moje
ptaszki, ryby, i gniazda.
Cały ten boży i czarci świat –
o nas.

A ona rozpaliła się płomieniem światła,
widokiem morza okien – czerwonych, gorących.
Cicho na mnie patrzy i płacze:
teraz wszystko będzie inaczej,
ty jeszcze troszkę pocierp, chociaż tyle przeszłaś…

Rozrywa mnie – jak bym paczkę papierosów
spaliła od razu. Jak gdyby
zmiażdżone oficerkami kawałki żeber
utknęły w piersi.
A ona zamiast serca ma zadeptaną sikorkę i nią uderza –
maleńkim ptaszkiem bez skrzydeł.

Jej niespokojne serca – gmachy władzy i suki z więźniami,
w betonie i szkle tu nie ma się gdzie przytulić.
Pocierp, moja droga, – prosi. –
Jeszcze pocierp.
A ja już wiem, można się powiesić, albo pójść się napić.
Płacze i daje mi jeść z ręki.

02.03-06.03.2021

przełożyła Jolanta Kilian

Krystsina Banduryna – Wiersz
QR kod: Krystsina Banduryna – Wiersz