Liga Narodów

Depresja izraelskich piłkarzy bierze się z nieporozumienia, czy normalnie
mogą brać udział w europejskich rozgrywkach, skoro bliżej im do okupacji
w azjatyckiej strefie.

Izraelskich piłkarzy pociesza losowanie, nie trafią do grupy śmierci.
Statystycznie są cały czas blisko. Jednak najlepszych snajperów trzeba
wychować, bo w historii nie odnotowano żadnego króla strzelców.
Nie pomaga też fala samobójczych trafień.

Uwagę mediów skupia sprawa środka pola, gdzie jak mur zaległy kamienie
ważniejsze od zdrowia zawodników, tych z drużyny przeciwnej też.

Dla izraelskich piłkarzy najgorsi są sędziowie z workiem czerwonych kartek,
które uzbierali w ostatnim półwieczu, bo ta noc, co wcześniej, tamta eliminacja
nie mieści się, nijak się nie mieści.

Liga toczy się dalej. Trzech wielkich kamieni nikt nie wdepcze w murawę,
na wyrównanie boiska nie pozwolą te słynne różnice w myśli szkoleniowej.
Trenerzy zawsze w systemie z kontry.


Ten co do ziemi i ten co na świat

Wyprałem się z proporcji, pierwszy szach.
Tekstura rozbita na krwinki i osocze. Płyną
głuche uderzenia maszynki do życia. Wtedy
drugi szach. We mgle ledwo widać jeźdźców.

W przerwie niepokojące szemranie i ogień,
śledzenie wzrokiem iskier. Jedna śmiertelna.
Wyparłem się melodii, bo ta wybiera drogę
na skróty. Szybko pojawia się trzeci szach.

Odkopane słońce jeszcze w glinie jak brązowy
melon. Trzeci szach znika, by zrobić miejsce
czwartemu, ten ciągnie kształty do niepewnej
ziemi. Mości się w niej, zasadza na długie lata


Święć się dziecię Twoje

Chodzą za mną widzialne światła,
co wywołuje stan bliski paniki. Jakby ktoś
pobłogosławiony grubo pozamiatał na osiedlu.

Będą chciane płody i dzieci skrzywdzone na lata.
Dostojne bagaże lżejsze od sumienia. Pracownicy
winnicy wiedzą, że nikt nikomu drzazgi z oka nie wykole.

Chodzą za mną bezpańskie psy jak owce, baranki,
boskie pluszaki. Chodzą za mną te wszystkie zwierzaki.
Opuściły królestwo nie z tego świata, które serdecznie pierdolę


Bojowe paciorki rycerzy niespotykanej wiary

Choć Adaś robił najbardziej męskie rzeczy na świecie
– woził gnój, wypruwał flaki zwierząt – to jego męskość
dojrzała dopiero wtedy, kiedy pojawiła się kobieta Ewcia.
To ona sprawiła, że jego praca była dla kogoś. Swoją drogą
miał wreszcie komu opowiedzieć o swoich napadach i fobiach.

Mógł też doświadczyć miłości, bo nie można zakochać się
w rzeczach albo lustrach, w dniach wolnych od pracy albo lidze
mistrzów. Złe robaki musiały to zepsuć, żeby ani on, ani ona
nie czuli się spełnieni. Następni również nie czuli się spełnieni.

Dlaczego mężczyźni lgną do Marysi? Bo Marysia jest nową
Ewcią, kobietą oddaną mężczyznom, żeby mogli odbudować
siebie i stać się na nowo spełnionymi, silnymi mężczyznami
z różańcami, których bojowe koraliki łączą spadochronowe nici.

Są mocne, mogą działać jak garota, gdy tylko zechce tego rycerz


Żeby była jasność

Ustawiłem cię na szept jak jakiegoś pierdolonego
Pana Incognito, żebyś ciszej składał podprogowe
zwrotki. One kradną resztki rozumu. One kołyszą.
Żeby była jasność, my wolimy sensowne szarości.

I nie ma takich bajek, których nie opowiedzą twoi
ludzie. Każdego tygodnia do skutku lepione ciągi,
skrawki nad skrawkami, dlatego wolę szeptem mów
do nas – jeśli już w ogóle musisz! Panie Incognito,

ty niczego nie musisz, skoro niebiosa są niebieskie
a łąki zielone bez ciebie. Wiem, że się nie odzywasz.
Powtarzane zlepy słów nie uniosą ciemnej gwiazdy

16 X 2020

Dogma – Pięć wierszy (vol.1)
QR kod: Dogma – Pięć wierszy (vol.1)