Krzysztof B. „rozdwojony w sobie”

W dwoistości po alkohol sięgnę opornie
i ujrzę wszystko podwójnie, również swą gębę.
Tu, gdzie już niebawem stanie nowe osiedle,
klientka sprawdzała nasłonecznienie okien.

Każda roślina, łaskotana w kwiat przez słońce,
zwinie w kabłąk łodygę, jak kobieta nogę.
Poznam samego siebie po śliwce pod okiem,
po loginie oraz haśle, które zapomnę.

Utrzymujcie się desperacko na powierzchni!
Wypłynę na nią li po to, by pokazać zad
i pójść znów na dno. Im głębiej, tym więcej śmieci

cudzych. Zbieram je, nim zaczniecie do nich wracać.
„Nie tędy droga! Komuś wciąż zależy na tym,
co było kiedyś także dla ciebie czymś ważnym”.

14 lutego 2020


Paruzja
albo
List otwarty do tajemniczej blondynki

Jezus w skarpetkach wszedł na posadzkę umytą świeżo.
Czy ktoś przetarł szmatką podeszwę zzutego sandała?
Zgięte w kolanach nogi, które za zdrowe uważa,
zaczęły mu puchnąć. Ja zaś, nie dociekając od czego,

snułem się z torbą po dworcu i nie byłem świadomy,
że są na niej napisy, na przykład „Tak, pomagamy!”.
Wyszedłem (pamiętam skąd) wjazdem dla niepełnosprawnych,
chociaż obok były schodki, po których nikt nie wchodził.

Laska z pośladkami, że ha ha!, z twarzą jak ta lala
montowała w krąg teatr. W konsoli PS2 był chip.
(W drugim postscriptum?). Dzięki niemu mogłem odtwarzać

zapasowy lub, jak kto woli, piracki obraz gry.
Na puszczy, która dostanie się w amatorów ręce,
szatan morze członków wyrzuci w górę, w dół, przed siebie.

12 lutego 2020


Zwyczaje męskiego ptaszka
albo
Byłem głodny i czekałem na kogoś

Nogi i ręce brudnego Krzysia wytarli ręcznikiem!

Wiatr, który często potyka się o gałęzie,
kopnął w jedną z nich i rozsypały się liście.
Młoda para uprawia seks na kocu w lesie,
a kamera wędruje coraz wyżej i wyżej,

aczkolwiek nie powiem, czy skokowo, czy płynnie.
Święty w niebie jest niczym redaktor decydent
odrzucający większość modlitw skierowanych
do Boga. Obce są już mu wszelkie ideały,

lecz ciągle wzoruje się na moim wspomnieniu
zmierzchu na wiejskim podwórku, pustki w okienkach.
Gdy zabraknie mi groszówki, nie kupię chleba.

Obrączka, którą mógłbym sprzedać żonatemu,
pozostanie na palcu aż do wyjaśnienia,
komu mój ptak, którego obserwują, śpiewa.

10 lutego 2020


Zamiast listu przewodniego
albo
Klęska poety

Rodzice kłócili się. Na obrazku dłonie
modlącego się Pana Jezusa gruchały
ze sobą znów jak dwa gołąbki. Przekonany,
że i tym razem do rękoczynów nie dojdzie,

i głodny, z najwyższego lotu sonetami
poszedłem na pocztę, aby za grosz ostatni
wysłać je tam, gdzie żrą lub moszczą się w fotelach.
Ładna pani, trzecia w kolejce do okienka,

czytała książeczkę o trzeciej tajemnicy
fatimskiej, ale bez zrozumienia i cicho.
Obok drugiego okienka (nieczynne było)

stała powieść „Koniec samotności”. Choć wszyscy
myśleli „kochaj”, brakło cierpliwości komuś…
Stój, udawaj żywego, nim wrócisz do domu.

7 lutego 2020


Nieba nie ma w gębie

bo jest wierne Panu Bogu,
który ma kompleks omylności
i jest zakochany w słońcu
pijącym wszystko,
w czym można odbić się
czy utopić…

Jeślibym wyprowadził się albo do Niemiec wyjechał,
to bliscy poszliby w ślady prawdy, by zgubić je w trumnach.
Ojciec gazownik, który najpierw się zadłużył, a teraz
uchyla się od pracy, doprowadzi do samobójstwa

nas wszystkich! Brat, potrącony dzisiaj przez samochód, żyje,
ale policjanci (owe psy, jebane skurwysyny)
nie zawieźli go na SOR! Jego spękany całkowicie
ekran telefonu – tę pajęczynę snutą przez winnych –

smaruje sam szatan balsamem sygnałów słanych w nocy,
chcąc uciszać koguty i zmieniać dłużników w swych wiernych.
Czy mimo wiecznej nietrzeźwości będą zdolni do ściepy

na słusznie wlepiony mandat? (Jak wysoki? 500 złotych!).
Wiatr raz dmuchnie niczym kierowca w uszkodzony alkomat
i otrzymam dar – obrażoną wieczność ujrzę w posągach.

(Matka wierzy, że w związku z corocznym biczowaniem łotra
będzie mogła chlebek – ciało niczyje – na krechę dostać).

5 lutego 2020


Abc użytkowania odbiorników

Po raz kolejny na moją prośbę doświadczona
kwiaciarka przewiąże wstążką, lontowi pokrewną,
prezent, nie chcąc wcale na odległość inicjować
ejakulacji. Czy poprawiwszy w lustrze ręką

fryzurę przed wybuchem bomby z gwoźdźmi wśród wiernych,
trafię w sam środek snu, który mruczy kołysankę
jak strażacki wóz, a martwy jeż przejdzie w tym czasie
sam siebie na czerwonym czy zielonym świetle krwi?

Chory psychicznie dziadek, któremu dałem fajkę,
drobi sobie ku WC wzdłuż krzeseł w korytarzu,
przysiadając na co drugim, trzecim. (Smród, mlaskanie,

rozbiegane oczy, tusza, napięcie dwu pasków
przypiętych do spodni). I, słysząc zza drzwi śmiech piguł,
nie myśli już o przeciwpożarowym czujniku.

31 stycznia 2020


Hola! Nie podnoś pieprzyka poprzez zdrapanie

Zaspawszy i nie poszedłszy znowu do pracy,
leniuchujesz, na uszy nakładasz słuchawki,
włączasz YouTube na znak pałania czymś do pani
śpiewającej hymn młodych przodowników wiary

i ćmisz fajki: odbierasz sobie z wolna życie –
swój poród. Ogniowi, który jest niewłaściwie
położony, co pewien czas widać już główkę.
Zapałki to fuzje żagwi trzymanych w górze

przez tych, którzy pragną dokonać samosądu,
i poprzeczek krzyży z wbitymi w nie gwoździami,
które spowija Duch Święty w postaci gwiazdki,

by spełniało się coś niedosięgłemu Bogu.
Robota, którą stracisz, czeka nań jak burdel,
bo ćmy wokół latarni to nie prochy kurew.

19 listopada 2019


Gabriela na szczycie (remiks)

Wśród sztucznych kwiatów węszy zakatarzony Charles.
Nie pamiętam wczorajszego snu, zmarły życia
swego nie pamięta, a śniący Bóg – wieczności.
Oplotę swoje dłonie różańcem brązowym,

przywiezionym z południa Europy przez Gabę
zdobywającą pieszo szczyty gór. Na czarnym
różańcu zaś (jego paciorki, choć są twarde
jak guzy, nigdy nie rozrastają się ani

nie wywołują bólu) pomodlę się. Zrobię
to na pewno: zawsze jest ktoś, kto zawał serca
symuluje albo ukrywa, że umiera

na raka. Dopóki nie zwyciężę w czymkolwiek,
będę twarzą Ewangelii. Ciągle pamiętam,
do czego w ogrodzie służy wieszczom chusteczka.

Krzysztof Bencal – Wiersze
QR kod: Krzysztof Bencal – Wiersze