Żywica, liczba słojów

Przynieśli pełną wody
miednicę uszczelnioną woskiem.
Pachniała lasem i ciałem
pełnym bólu.
Każdy zanurzył dwa palce,
uczynił znak. Zapomniał.
Pamiętała, jak piekło
użądlenie pszczoły, pobieranie krwi,
probówka za probówką.
To nie było wtedy, to było dawniej.
Las zmienił się wiele razy, płynęła żywica.
Ochrzcili miejsca i nigdy nie wracali.


Ciaśniej

Szukam ciała. Ciało jest duszne,
zamglone, blok przy bloku, żebro
przy płucach, gdzieś tu powinno być
serce.
Przez brudne okno widzę komin,
dyszę, ciasno, swojsko, ciepła herbata
z cytryną, chleb, żołądek, pojemność
i przestrzeń ciała zastępuje wszystko,
zstępuję w siebie, nie wychodzę.

Gołąb przy gołębiu, skrzydło przy
skrzydle, mokre, sklejone jak plastry
miodu. Ciepła herbata z cytryną i miodem
rozlewa się, rozstępuje się morze i można
przejść
– z głębi
w głąb.


Zabawki składane

Kiedy tak wszystko tam drga…
Świat wpełza mi pod paznokcie, przez ranki
do krwiobiegu, przepełnia mi się w zwojach
i trzewiach, widziałeś te miasta na przyspieszonych filmach,
te światła, słyszałeś szum? Ale mój szum nie z tego,
nie z tego świata pochodzi moje królestwo.
Król ma koronę we krwi, dłonie czyste jak Piłat,
nie znasz, nie wiesz, jak drga cisza, która chce
by ją zjeść. Zjedz mnie, mówi, zjedz, to jest
moje puste ciało, daję, i wszystko
w środku się skręca, jak zabawki w częściach
lub meble.


Matka stworzycielka

Na przeszłość można napluć. Na przyszłość
pamiętaj, żeby napluć. Ze śliny można
całą przyszłość ulepić. Ze śliny możesz siebie
stworzyć, bo w ślinie jest coś takiego, coś
takiego jest, zdaje się DNA tam jest i możesz.

Ze śliny jest cały język, wyobrażasz sobie? Wyobraź
sobie to wszystko, powiedz na głos, w ślinie nabierze
ciała i prawdy. W języku możesz nawet mieć dziecko.

Oni wszyscy chcą, byś miała dziecko, takie ze
śliny i spermy, ulepione jak golem martwe, dopóki
nie zaczniesz pluć, to znaczy mówić do niego, słowem
go stwarzać, animować jak kukiełkę w teatrze.


***

Brzuchy mamy pełne węzełków, najwidoczniej
mieliśmy o czymś pamiętać. O tylu rzeczach
trzeba było nie zapomnieć, ale pozostał tylko
ścisk, jak mroczna przepowiednia zapisana
w kipu, wyrzuty sumienia, adrenaliny i kortyzolu.

Pory tabletek są jak pory naszych modlitw.
Chrzcimy wódkę krwią, głosimy z balkonu
upadek gwiazd, uderzamy nogami w balustrady
dla podkreślenia treści proroctw.

Wierzymy w naszą omylność.
Wierzymy w naszą przegraną.

Anna Mazela – Pięć wierszy
QR kod: Anna Mazela – Pięć wierszy