Abgereist ohne Angabe der Adresse*

Wyjechał i nie zostawił adresu
Co za bezczelność!
Potworny z niego egoista!
Jak go teraz znajdziemy?
Tyle trudu trzeba dziś włożyć w wysłanie listu
A on go nawet nie przeczyta
W jaki sposób powiadomimy go teraz
że Szmuliemu wypadł ząb
a Sara ma nieustanne migreny?
Co za samolubność naprawdę!
Gdyby nie fakt że toczy się wojna
Chyba byśmy mu tego nie wybaczyli
Tylko czemu zniknął nic nie powiedziawszy?

*Dosł. „Wyjechał bez pozostawienia adresu”, w języku propagandy nazistowskiej chodziło tutaj o osoby, które zostały wyrzucone z dotychczasowych mieszkań i wysłane do obozów koncentracyjnych. Często w chwili otrzymania listu dawno nie żyły.


Nidzica

Zapytał mnie
Czego tutaj szuka taka paniusia jak ja
Splunął na ziemię kryjącą stuletnie kości
Tych co umarli we właściwym czasie
I wytarł usta do rękawa brudnej koszuli

Po co tutaj węszę?
Był natarczywy i seplenił bezdźwięcznie
Przez pozbawione zębów usta
Przekonywał mnie
Że i tak nikogo nie obchodzą
Jacyś obcy umarli

On jest tolerancyjny
Zaznaczył wziąwszy łyk piwa
Nieboszczyk to nieboszczyk
I należy mu się szacunek
Ale że tutaj nie ma ogrodzenia
To przecież on wszystkich nie upilnuje


Emigracja

Odwlekanie na poniewczas
Opychanie się słodkimi złudzeniami
O smaku różanej marmolady
Cele podyktowane odgórnie
Od nieistniejącego autorytetu
Życie w ciepłym dobrobycie
Jak koszmarny sen
Powracający co noc


»Od Alef do Taw«

Rozpoczynamy razem od nowa
Odrzucamy życia które dotąd wiedliśmy
Zamieniamy je w białe plamy
Na kartach księgi istnienia
Odtąd mamy jedno wspólne życie
Staliśmy się całością
Zlaliśmy się w jedną literę
Tą która została postawiona na początku
Ręka Najwyższego

Jesteś moim Alef
Początkiem żeglugi po bezkresnych wodach
Kompasem wskazującym właściwy kierunek
Na wzburzonych kartach naszej historii
Ucieczką przed nienawiścią tych
Którzy odważają się pierwsi rzucić kamień
Bo wyznali swoje winy
Szepcąc je do łapczywego ucha
Pustego konfesjonału
Zawisły w zaduchu lilii i piwonii
Uniosły się z dymem kadzidła
Ku górze

Staniesz się moim Taw
Zwierciadłem światła i mroku
Odbiciem nieskończoności
W kropli nadziei wolno spływającej
Z kamienistego zbocza która rzeźbi skałę
Prowadzona po kłębku uwitego z Twoich
nakazów i zakazów
Zrozumiem, że nigdy nie byłam samotna
Szechina
Przecież Ty
Zawsze byłeś przy moim boku

Justyna Michniuk – Cztery wiersze
QR kod: Justyna Michniuk – Cztery wiersze