Dark Light
Umysł staje się jasny
Od sztucznego światła
Powiedzieć że TO
Jest Korzystne
nie znaczy jednak nic
jeśli nie dodam dla kogo
[Pukają do drzwi]
Pukają do drzwi
Szarpią
Przecież on nie dorósł
Do pętli!
Wysoka trawa i marmur
Starają się ukryć
Ten wyrwany liść
Ludzkie projektory
Wyświetlają rzeczy
Spod marmurowych zakończeń.
Tylko tłusty robal
Jest zadowolony
Stare Miasta
Stare miasta są niestrawne.
Martwi handlarze
Na placu Mickiewicza.
Punkt starszy niż sam czas.
Kwarki i metale spotykają się
W kroplach martwych ulic.
Zapach ulicy zapamiętanej w deszczu
Melodii granej wewnątrz gwiazd.
Gdy pękło światło dzienne, zobaczyłem ziemię
Lubię patrzeć na Ciebie
Przez duże pomieszczenie
Wypełnione światłem
Wciąż jest czas
Żeby zabrać z niego
Skrawki cieni
Przez ramy oczu wpada
Obraz
Który wciąż
Maluje
Nic nie jest
A jednak
My się zlewamy
[W kilku kołnierzach]
W kilku kołnierzach
Brakuje ciała
Nawet wymiaru
hologram kosza
Kubła na śmieci
Idą do niego
Wszystkie
Na drugą stronę
To ponoć na szczęście
Tylko Ty
Się ostałaś
W praktyce
Non iron
Sprawdza się
najlepiej
Za żonę mieć Sztorm
Mógłbym W nich nurkować Beztlenowo odnajdując Wszystko Jestem Twoim Santiago A Ty domem pod skórą w której żyję Staram się przetrwać Nie tylko obserwować Wciąż oddalające się W Twoich spojrzeniach Supernowe Czego tak naprawdę Pragnę? Staram się Przetrwać jak ogień Na wietrze jak płatek śniegu Na masce ekskluzywnej karawany Ale mój los Trzyma w dłoniach Sztorm