***

… nie wstają do pracy nigdzie się nie spieszą
co widzą … kobieta i mężczyzna na dziewiątym piętrze oparci o barierkę
co chwila papieros za papierosem… być zawsze na swoim miejscu
to jak brak umiejętności robienia dwóch rzeczy na raz
stąd balkony dla balkonautów i krótka lista zakończeń
nieszczęśliwe już było – szczęśliwe tak samo

biorę dzień wolnego a nie całe wolne wykonuję jeden telefon nie więcej
niech chociaż później zostanie na później
co rano i tak jaśnieje szczelina pomiędzy żaluzją a parapetem
całość mnie nie obowiązuje obowiązuje podział
jedna kreska horyzontu za dużo


***

… budują coraz więcej mostów z ich urzekającym „pod”
tak się wciska w usta podróż podziemną
i dobrą radę w uszy gdy się nie masz gdzie przespać – jedź
jedź i nie wracaj – powroty nie cieszą
nie pozwalają pójść dalej

obecni zawsze mówią o racji a nieobecni nie mają końca
tak krzyczący przerasta milczącego
tak żyjący krzyczy na zmarłych
rzeka nas łączy – wystarczy deklaracja że płynę
są mosty na których się stoi i nie daje odpocząć rzece


***

… udaję
że się nic nie dzieje i pochylam nad talerzem
a mucha się podrywa i lata tak jakby się nic nie działo
siedzę ruszam łyżką
jem zupę w najlepszym towarzystwie
chór fachowców od jej życia i śmierci

firanki płoną jak filmowe dekoracje
i płoną miasta jak filmowe miasteczka
oglądam jakiś katastroficzny film
wbrew pozorom najłatwiej wyłączający uczucia
wazon poręcz łóżka
klamka w drzwiach
domyślam się nici pająka


***

… dobre wieści od nagonki

zwierzęta po prostu kopulują polują zdychają
i układają się w dywan nieuchronnych śmierci
w dywan nieuchronnego powstawania
nie znają ironii tak jak ludzie źle ze sobą połączeni
niedopasowane pary niewybaczalne trójkąty
bez wyobraźni albo z przebłyskiem „tutaj”
przekleństwem jutra terminem na wczoraj
aż po bramę przepustek
jak na ironię – najprostszym „jestem”


***

jest gołdowisko z każdej strony talerza
i otwory na płacz w porcjach dla jednakowych
a na deser ryba dana bezpośrednio
jest więc szkielet i ość

odpuśćmy sobie mętną kolejność przystawek i dokładek
więc się nie pytaj jajko czy kura
bo dobry kucharz zna dobry przepis
i najpierw puka w dno pustego garnka

bezbronny nie jest bezbronny i coś mu świta
że się nie przyjmie śmierci od nikogo
że nic nie zginie jak w kuchni nic nie ginie
a z ust wyjmuje się gwóźdź


***

czekają kościoły – puste
gdyż zło jest nieobecnością
a dobro znakiem że się dopiero zaczyna
zaczyna w skupieniu bo każde słowo byłoby zbyt mocne
i nawet milczenie jest zbyt mocne
a nieobecność przerasta jak obecność
nie ma dobrego ruchu na wejście
takiego jak pstryknięcie palcami albo zaniechanie
kościół stoi przy kościele zawsze puste – jak ja przy tobie
latarnia obok latarni zawsze ciemność przy ciemności
bo światło zawodzi w ciemności
jak ciemność zawodzi pod latarnią
oto ironia

2

są religie nieurodzaju z gatunku ,, sprzedać choremu pustynię ”
z przesłaniem – proś o mało o bardzo mało
nikt ci nie może dać więcej
tyle przyniesie mrówka z ludzką twarzą
tyle obieca utopista z czystym sumieniem

krążę wokół pustego stołu
przepowiadają mi wieczność
kończę z jednej strony zaczynam z drugiej

trawi mnie niecierpliwość
prowadzi gwiazda
odpustowa górna półka

3

jestem po stronie głodnych i naiwnych
zjadłem ciastko i mam ciastko
jestem po właściwej stronie

są religie trwonienia
jak przekraczanie wszelkich możliwych granic
takie witryny sklepów
skończone z jednej strony ale nieskończone z drugiej

w krainie obfitości pierwszy milion należy oddać
uśmiechnąć się i oddać
… śmiało w wyważone drzwi


***

nosibozie z wędrujących ołtarzy

nadmuchaj sobie lalę albo poduszkę powietrzną
i przenieś się w świat zmysłów ubrany w cztery świata strony
jak mówią ładnie o nagości

przepływ od stany do stanu a w wiadra i przekroje rur bałwan w srebrnych łuskach
płynna cielesność na kółkach woziwody

woziło się jeszcze drewno do lasu jak tuman dymu
żeby się ukryć w ciemnym w węglu
zapłacić za gaz ogrzewanie prąd


***

… obok mnie podrywa się nagle i biegnie
i jestem tylko ciekawy czy zdąży
nic ponad ciekawość
żadnych oczekiwań żadnych złudzeń

poprawiam się na ławce refleksyjna jazda na osiołku
poezja zdrobnień
paradoks zenona zmienia się w paradoks zenka
achilles goniący tramwaj

chytry geometra
wytycza najkrótszą linię pomiędzy punktami
sprytny akrobata udaje
chwieje się


1

… wbrew pozorom sprawa jest poważna jak umowa pomiędzy kupcem a dostawcą
czyż nie wymyśliła nas pani utopia by można żądać tyle ile można dostać
jadą wielkie ciężarówki kolorowe pudła pokryte reklamami
żołądek się kurczy i rozszerza jak behawioralne zwierzę
oto cała prawda o cudownych narodzinach towaru
moje ręce są puste i tylko pakują

przetłumaczcie to na wszystkie języki
świat potrzebuje zabawnych słów

2

jadą wielkie ciężarówki kolorowe pudła pokryte reklamami
żołądek się kurczy i rozszerza jak behawioralne zwierzę
… wbrew pozorom sprawa jest poważniejsza
konieczny jest aneks do umowy pomiędzy kupcem a dostawcą
czyż nie wymyśliła nas pani utopia by można żądać tyle ile można dostać

jestem materialistą – nie humanistą
każę przedmiotom wyrażać tragizm człowieka i umierać po kilka razy one mogą
przetłumaczcie to na wszystkie języki
świat potrzebuje zabawnych słów

3

zamiast wojny – zawsze proponowałem pokój
sojusz z wiatrakami
na dowód przymierza – kiedyś w rogu na samym dole
mój mały krzyżyk za kapitalizmem
jadą wielkie ciężarówki kolorowe pudła pokryte reklamami
sancho pansa na grzbiecie anioła chce wjechać do raju

nie śmiej się teraz … albo właśnie śmiej
zobacz kto komu co obiecał i kto w co uwierzył
dobrzy ludzie nas nie kochają to my kochamy dobrych ludzi
przetłumaczcie to na wszystkie języki
świat potrzebuje zabawnych słów


***

… skoro socjotechnice odpowiada szklana bańka socjalu
starej trybunie dla ludu
jakaś nowa trybuna ludu dla myślących
a political polo wtóruje disco polo
baraszkujemy sobie dalej
wolimy metody mniej inwazyjne
przecieki z towarzyskich portali i delikatne penetracje sondaży

czuję się jak tuziemiec na wewnętrznym froncie
z miss mokrej flagi


***

dyzmy ci życzę – lepszego od ciebie nikodemie
zrozumiesz co to makiawelizm
woluntaryzm socjalizm liberalizm nadrealizm

na chaos zareagujesz rozkazem
dar rozbawiania publiczności
na widowni posadzić azjatyckich dyktatorów

nawet w szczujni i w wyjni powiedzą – król jest jeden
czego by sobie nie włożył do ust
wyjmuje kolorową wstążkę chusteczkę jedwabną kwiat

Bartosz Niewart – Wiersze
QR kod: Bartosz Niewart – Wiersze