Retardacja
Mógł mnie mieć.
Calutką.
Jak Pan Bóg, który stworzył i pokręcił
dwa razy
palcami, wąsem, wskazówką.
Byłam dla niego i śmiałam się z nim. Ja i moje szalone
elan vital. Byłam dźwięczna jak on
i wszystkie kieliszki w restauracji,
wszystkie komórki i spięte kluczyki, pobrzmiewające w neurotycznym pośpiechu
kochanków,
otwierających wspólne drzwi.
Niestety, tego dnia nic nie zdawało się proste.
A Chronos w kapeluszu
rzuciwszy tabakierką
wypuścił dym i odszedł
mordując nas przed przerwą
Tamara w zielonym
Isadorze Duncan
Przecinają się bieguny w jednym punkcie stałym
tworząc oś należną sobie, symetrii i pięknu
mówisz chociaż dotknąć ciebie zawsze było jakby
zderzyć myśli spazmatyczne na ulicach lęku
w tym zderzeniu byłeś zawsze niewinny a światło
mknęło do mnie jak Tamara w zielonym Bugatti
nie prosiłeś odwróć szyję kochana inaczej
na tej pętli szal cię ściśnie
i zdusi od napięć
w jednej chwili, która była malarsko przejrzysta
zrozumiałam twą zmienność stałości, lecz na nic
koło życia wstrzymane jak taśma na szali
(przez życie wkręcony
agonalny szalik)
Od słowa do słowa
las przestaje płonąć
gleba żyzna
idę
potwierdzić znaczenie
tego co w popiele
i z popiołem
duszę w popielniczce
oznaki dystansu
między tobą a mną
coraz lżejsze
kłęby
liści
milczę nadszelestnie
rano bucham w sza-dzi