Ostap Sływynski

***

Coś stale paliło się na przedzie –
nie punkt orientacyjny,
nie znak zabłąkanych,
nie ognisko, nie znak ostrzegawczy,
niczyje domostwo, niczyje
polowanie czy wojna, które zatrzymały się
tu na zawsze,
nie człowiek, nie zwierzę,
nie suche drzewo, które wpadło do swojego
czyśćca,
nieodstępne jak dusza ciała niebieskiego, nie
nakaz i nie pomoc,
coś
solidarne z nami w beznadziei,
niepocieszone, kiedy jesteśmy niepocieszeni,
spokojne, kiedy
godzimy się ze stratą.
Jednakowe w czasie wojny i w czasie pokoju,
głuche na prośby, ale zaniepokojone, kiedy
milczymy zbyt długo. Jednakowe
dla królów kwartału
i tych zrzucanych ze schodów.
Krótkowzroczne i czujne
jak matka w głębokiej starości.
I nie nadzieja, bo
bywa tak, że nie ma nadziei,
a ono – jest.


Olaf Clemensen

***

tłum ludzi we mgle jak rozwinięty tekst jak zwój rozwinięty na asfalcie tyle liter tysięcy rąk potrzeba żeby policzyć na palcach te litery które mieszczą się w jednym tylko zdaniu i we mgle to zdanie odczytuje się o wiele wyraźniej przecież we mgle chowa się wszystko inne co przeszkadza czytać to zdanie takie wrażenie że tłum rozdeptał miasto albo ono rozmiękło we mgle w jesiennej wilgoci mgły i litery które były napisane na kartonie papierze miasta tego teraz same bez kartonu papieru jako tłum jako zdanie wielotysięczne zgromadzenie stoją i stoją i stoją


Hałyna Tkaczuk

46

Hojności
oderwało granatem rękę.

Sprawiedliwość
straciła oczy od gumowych kul.

Modlitwę pobito pałkami na śmierć
przy górnym wejściu do metra Chreszczatyk.

Radość straciła dwóch synów.

Uśmiechowi
odcięto głowę.

Słońce
spaliło się żywcem
w Domu Związków Zawodowych.

46 milionów świadków.

3 marca 2014


Wasyl Łozinski

Maidan afterhours

nie da się niczego opisać z tego,
co się dzieje, wszystko jak pierwszy raz,
od czasów dziadów i pradziadów. wojsko
strzeże nagiego króla, a my chodzimy
na rewolucję jak do pracy. prawie
nie da się pracować, robić nic innego.

ale tak naprawdę nie przestaliśmy
pracować, to jest to, o co nam wszystkim
chodzi, trzeba wymyślić pomnik
w miejscu, gdzie stał Lenin albo napisać
list do niemieckiego wydawnictwa
w sprawie praw autorskich Ericha Frieda.

nie ma nic niejednoznacznego ani efektywnego
co by funkcjonowało w sferze kultury i
pomocy humanitarnej. szef Komisji Europejskiej
mówi, że Ukraińcy wiedzą, co i jak.
Europa jest teraz jak te paczki starych rzeczy,
których zawartość jest tańsza niż sama wysyłka.

trzeba w końcu publikować, nie tylko
wysyłać ukochanej albo zamieszczać w sieci,
na pewno ktoś przeczyta poza granicami getta,
potem albo na warcie w nocy i w dzień, albo
podczas stanu nadzwyczajnego, czy da się jeszcze
pisać po pracy w rewolucyjny czas?


Katrina Haddad

Już pieką się słońca i księżyce ? Everything is illuminated

ziarno księżycowego bochna
toczy się, toczy po pięciolinii
skacz, błyszcz, nutę do dowiedź
do najbardziej niebieskich głębin

bo
do zielonopola
grady przybyły
zboże nam wybiły
ziarenka w ziemię z kłosa zrzuciły

toczy się, toczy bochen-koło
kręci się, kręci księżyc-młyn
miel, miel nam śmierć na mąkę
niech pieką się słońca i księżyce
i spadają, spadają na głowy martwym
którzy zabijają żywych

12 lipca 2014


Hałyna Kruk

***

powiedzieć sobie szczerze, jak najszczerzej,
jakby nie było już nic do stracenia:
za długo żyliśmy, polegając na innych –
jak książka pisze, co ludzie powiedzą,
za bardzo przywykliśmy do tych wyszywanych koszul bezpieczeństwa,
do tych wystawnych cerkiewno-gastronomicznych obrzędów,
do tych fig w kieszeni, którymi często udajemy sprzeciw.

powiedzieć sobie jasno:
nie wystarczy siół ani miasteczek,
żeby każda chata była skraja,
nie wystarczy wojowników, żeby pojedynczo wychodzić w pole,
nie wystarczy pół,
nawet kitajek nie wystarczy, nazwożonych z Chin.

powiedzieć sobie bezlitośnie,
nie chowając się za plecy innych,
nie sięgając za każdym razem po sławę dziadów i pamięć bohaterów
jak po chusteczkę na patriotyczne łzy i smarki,
nie uciekając w tęskną pieśń

powiedzieć sobie:

ja – ostatnia litera alfabetu, bez którego mnie nie będzie,
ja – ostatnie terytorium,
ja – to, czego nie mogę się wyrzec,
ja – cieśla belki we własnym oku,
ja nie muszę ciosać z niej krzyża, jeśli nie chcę
ja nie mogę oddać tego, co do mnie nie należy
ja należę do tego narodu, ja – ten naród
ja nie chcę, żebyśmy wiecznie
chodzili takimi głuchymi drogami
więc zaczynam od siebie – ja zaoruję miedze

ja – my, ja-my, jamy


Ołeksij Czupa

Donbas Resistance ‘14

Wszystko jak zawsze, tylko teraz,
kiedy zebrano niewidziany dotąd urodzaj
śmierci na pograniczu,
kiedy broń palna wyrasta spod ziemi,
na przemian ze zbożem i kwiatami polnymi,
chyląc się jak źdźbła za słońcem:
ze Wschodu na Zachód –
nasze miasta wykrwawiają się.

Wszystko jak zawsze, tylko teraz
z żalem będę czekać, jak za jakiś tam dziesiątek lat
wyrosną dzieci z amputowaną wiedzą o tym,
kto naprawdę jest wrogiem,
ale i z do śmierci nabytą umiejętnością
rozpoznawania po dźwięku,
jakie właśnie pociski lecą w ich kierunku;
ze strachem będę czekać, że
za jakieś tam cztery dziesiątki lat
polityka, ta ukraińska kość niezgody,
może wpaść właśnie do ich rąk.

Wszystko jak zawsze, tylko teraz,
spacerując po ulicach mojego miasta
z muzyką w uszach,
nie słysząc ani płaczu, ani śmiechu,
potykając się o dziury w rozwalonym asfalcie,
zaczepiając spojrzeniem rozbite szkielety
niedobudowanych wieżowców,
karmiąc gołębie przed zniszczonym przez fabryczne
nieużytki stadionem,
zupełnie nie rozumiem:
moje miasto już zbombardowano
czy dotąd wszystko jest jak zawsze?

lipiec 2014


Lubow Jakymczuk

Jak zabiłam

wszystkie moje rodzinne związki teraz są telefoniczne
wszystkie moje rodzinne związki wsłuchują się
są ciekawe, kogo bardziej kocham, mamę czy tatę
są ciekawe, na co choruje moja babcia, która mówi do słuchawki: oj-oj-oj
są zaintrygowane, co myśli moja siostra o swoim chłopaku
który wcześniej był mój

wszystkie moje telefoniczne związki krwi
cała moja krew wsłuchuje się
muszą wiedzieć, ile jest procent ukraińskiej
polskiej, rosyjskiej i czy jest cygańska
muszą wiedzieć, czyim dawcą się stałam
muszą wiedzieć, czy nie spadła hemoglobina, czy dach jest nade mną
i czy można z błon komórkowych zbudować granicę

między mną a moją mamą wyryto setki grobów
i nie wiem, jak je przeskoczyć
między mną a moim ojcem latają setki pocisków
i nie umiem patrzeć na nie jak na ptaki
między mną a moją siostrą są metalowe drzwi piwnicy
od wewnątrz podparte łopatą
między mną a moją babcią jest parawan z jej modlitw –
cienkie jedwabne ściany, za którymi nie słychać, zupełnie nie słychać

to jest bardzo proste – podtrzymywanie rodzinnych związków telefonicznych
to jest bardzo tanie – doładowywanie konta bezsennością i środkami uspokajającymi
to tak upija – słuchanie cudzej krwi w nałożonych słuchawkach
zwłaszcza, kiedy moja krew zmienia się w strzał:
piździach!
!

10 sierpnia 2014, Kijów


Wiersze pochodzą z antologii Wschód – Zachód. Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy, red. i tłum. Aneta Kamińska, Pobocza Peryferii, Miejskie Centrum Kultury, Bydgoszcz 2014.

Wschód – Zachód. Wiersze z Ukrainy i dla Ukrainy

Poezja ukraińska w tłumaczeniu Anety Kamińskiej
QR kod: Poezja ukraińska w tłumaczeniu Anety Kamińskiej