Boje
Boję się miłości jak lekcji basenu.
Nie mam sznurka w slipach i trochę jest głupio.
Ktoś mnie nastraszył, boje są z meduzy,
miał mnie oswoić berek na kucaka.
Boję się, boję, boje są z meduzy.
Mam dobre wieści,
to wszystko potrwa tylko siedem dni.
W tyle
powstał świat.
Chwila, w której zapadła decyzja o wznowieniu życia
Patrzysz na mnie tak, jakbyś był całkiem pewien,
tego, co wcześniej do ciebie powiedziałem.
Posłuchaj raz jeszcze,
widzę cię, lecz jeszcze nie teraz,
dostrzegam, ale nie z bliska.
Świat nie istnieje
za murem Werony. I pan w to wierzy,
panie Montecchi?
A dziś
Wchodzimy w dwunastu do jednej gabloty.
Przeżywa dwóch. Kierowca i ja.
Temu pierwszemu to chyba przeszkadza.
Wstrętnie się śmieje do Pana i drzewa.
Ta cała zaświatowość musi mnie pochłonąć.
Chrystus nie zapomniał nawet o Judaszu.
Wtedy naprawdę był dobry czas
by odejść, a teraz?
Ostatnie pożegnanie
A więc umarłych
wyrzucasz do lasu.
Pan zakręca szybę w samochodzie
i jest cieplej od
wewnątrz.
Wychodzą na jaw wszystkie moje świństwa.
Teraz.
Prawdziwe życie jest chyba gdzie indziej
To niemożliwe, że najlepsze, co mnie spotkało,
to tost z majonezem i kapką ketchupu.
No dobrze, było jeszcze wożenie kartonów w windzie,
do której nasrały gołębie.
Donoszę na siebie i wiesz jak to boli?
Myślisz, że samoloty startują jeszcze o tej porze,
bo bardzo pragnę dostać się gdziekolwiek.
Vaclawskie Namesti
Lipiec w październiku. Vaclawskie namesti.
Dużo czerwonego wina, bruschetta i sery.
Czesi nie lubią, kiedy to zamawiam.
Wracam ulicą X do hotelu Y.
Odbijam się w szybie baru, w którym jest pełno.
Bóg jest.