[Ksiądz Popiełuszko wita śmierć]

Ksiądz Popiełuszko wita śmierć
Toruń wita księdzem Popiełuszką
opuszczamy Podgórz
to jeszcze Kujawy
999 metrów mostu
odwrócony szatan
monumenty miasta
mają kształt twoich piersi
dusimy się powoli
zamienię w końcu
płaszcz na kurtkę
ksiądz Popiełuszko ubierał się modnie
teraz wita miasto
ubrany w sutannie
mój kamień i morderca
siedzi cicho we mnie.


[Sto osiem razy, powiedziałem sobie]

Sto osiem razy, powiedziałem sobie
że nie powinienem pisać
usłyszałem nic. Więc piszę
sto osiem razy próbuję powiedzieć
sobie że warto
nieodmiennie nic
nieodmiennie współczucie
nieodmiennie cisza
ten złośliwy kongan, wciąż oszukuje mój spokój
każda odpowiedź
jest prawdziwa i błędna
komar gryzie, chcę go zabić
paradoks wczesnej wiosny, która jest niespodzianką
sto osiem razy
powstrzymuję rękę
za sto dziewiątym
zabijam komara
dałem mu na imię
Budda.


[Spotkałem na swojej drodze nauczyciela poezji]

Spotkałem na swojej drodze nauczyciela poezji
pisał gorzej niż Wojtyła
papież nie poeta
nauczył mnie nic
zawsze to buddyzm
nauczyciel poezji, ale nie poeta
spotkałem na piwie nauczyciela zen
nauczył mnie że medytacja
to ta milcząca strona poezji
dlatego piszę cicho, nad ostatnim wierszem
spotkałem kogoś, kto mówił, że pokaże
mi jak malować, zacznij od oczu, mówił
miał oczy pełne alkoholu i próśb
wypiłem za dużo, oddałem mu szlugi
spotkałem kiedyś
dziewczynę co mi wytatuowała
swoje imię na piersi, płakałem po tym chociaż
nie przystoi płakać
nie dojrzałem wtedy i chyba już nigdy
spotkałem na swej drodze
kogoś kto wytatuował
siebie głębiej nawet niż ta pierś czy poezja
chciałabym kiedyś spotkać, na swej drodze siebie
choć boję się braku tematów do rozmowy.


[Pomiędzy stadionem, a dworcem kolejowym]

Pomiędzy stadionem, a dworcem kolejowym
wyrósł w moim mieście cmentarz
więc umarli wybierają między soundtrackiem
pociągów i zapowiedzi, a durnych przyśpiewek
ci bliżej dworca znają rozkład
ci bliżej stadionu znają nazwy klubowe
każda prawie musi być żydowska
smutne lapidarium zobowiązuje
na cmentarzu leżą mój ojciec i dziadek
ojciec został kibolem
dziadek kolejarzem


[Jest park. Jest potrzeba spaceru]

Jest park. Jest też potrzeba spaceru
ciszę mi mówi drzewo
ciszę niebezpieczeństwo i przekleństwo
jest park. W nim straszy każde drzewo
tulę je i oswajam
tulę powoli korę
obsikuje je pijany
jest moje. Moja prawda i moje drzewo
nad tym parkiem znów chmura wspomnień
nietrzeźwi poeci rozpalają ogień

Dominik Rokosz – Pięć wierszy
QR kod: Dominik Rokosz – Pięć wierszy