Ostatni cesarz
w pałacu z lodu
za strzeżonymi dzień i noc
kamiennymi drzwiami
przy sześciometrowym stole
z marmuru
siedzi
sam
z sobą
i obmyśla iście cesarski plan
przestrzeń wokół niego
płonie żarem
z zazębiających się
kół mechanizmu
jego nieludzko ludzkiego mózgu
nad głową unosi się smużka dymu
hodowana od lat myśl
nabiera nieprzewidywalnej formy
rzeźbiona bombami
szlifowana pociskami
wymyka się spod kontroli
bełkot przewrotnych słów
opuszcza czaszkę
ich dźwięk odbija się
od zamarzniętych ścian
odgłosem kul z karabinów
które co noc koją jego sen
i przypominają stare dobre czasy
zanim zaśnie
nakreśli szponem nową granicę
swojego terytorium
jak inni przed nim
siejąc grozę i śmierć
z uniesioną głową
przechodzi do historii
Igraszki z czasem
W niedzielne popołudnie
nabrałam do kieszeni garść czasu.
W poniedziałek rano
nic z niego nie zostało.
Przelał się przez materiał
moich zbyt cienkich spodni.
Próbowałam zebrać go na nowo,
tym razem do słoika.
Zmieszał się z powietrzem,
po czym rozpłynął w próżni.
Od tej pory codziennie ponawiam
bezowocne próby oswojenia go.
Czasami jestem bliska celu.
Pojawia się przede mną uśmiechnięty
i czeka, aż go wypełnię.
Zaczynam gorączkowo zastanawiać się,
w jaki sposób najlepiej wykorzystać…
… a wtedy on, bez ostrzeżenia,
wymyka mi się z rąk,
grając na uciekającym nosie jak na trąbce.
Znienacka
Nagły trzask rozbijanego szkła,
rozpryśnięte echo toczy się po podłodze.
Przeszyte na wskroś wczoraj, dzisiaj,
obok przezroczysty czas.
Dzień przełamuje się na pół.
Chowam odłamek do kredensu.
Poczeka na mniej chaotyczne jutro.
Ghosting
W jednej chwili
wspólna historia przestaje istnieć
wysłana na śmietnisko relacyjnych porażek
zostawia nas
samych sobie winnych
kaleków
z nieskończoną ilością pustych kartek
z tym
co mogłoby
zdarzyć, polepszyć się, powstać
gdybyśmy tylko
byli zdolni zmienić punkt widzenia
zamiast
odwracając wzrok
otulać się stalową wiarą
we własną nieomylność
pozbawieni alternatywy
zostajemy z upartą zgagą
która ściera nam gardło
przypomina o wygłodniałym ego
kurczymy się w sobie
trzymamy krawędzi
żeby nie uderzyć o dno
Odpowiednie dać…
jutro znajdziesz brakujący puzzle
żeby najpełniej oddać
niesprecyzowaną treść
odbijającego się od ścian czaszki
pulsującego abstraktu
nabierze pisanej mu formy
oswobodzi siebie i ciebie –
powtarzasz przed zaśnięciem
uspokojony opiem dla nienasyconych
zapadasz się w otchłani
kilkogodzinnej ucieczki
a może nawet ci się przyśni