Czy?
Czy to już? Ten nagły ból,
kiedy nocą wraca do domu,
czy zapowiada, poprzedza?
Czy to już teraz? Czy to już?
Śmietnik, obok którego stanął,
niespodziewanie wyraźny:
zielony, ma kształt małej beczki
i wystaje z niego szyjka butelki,
i krzak z tyłu niespodziewanie
wyraźny: kolczasty kłąb głogu
podobny do głowy z afro,
i kobieta w czarnych szpilkach
i żółtej, zbyt luźnej marynarce
też niespodziewanie wyraźna.
Czy to już teraz, skoro obrazy
jaśnieją w mroku tak klarownie
jakby chciały być ostatnie?
Czy to już? Czy już? Teraz?
Śmierć
Cmentarz w słabym słońcu zmierzchu.
Na nowym nagrobku dane bez dat,
więc te ciała ciągle żyją. On go mija,
a w wypolerowanej powierzchni odbija się
zarys sylwetki, niewyraźnej jak duch.
Śmierć prześwieca. Przegląda się w żywych,
przymierza imiona i nazwiska,
szuka wcielenia. Dwoje dzieci bawi się
w chowanego między mogiłami, te
najstarsze, zniszczone kryją najlepiej.
Potok
Wychyla się z Mostu Napoleona
przez barierkę, ale zaraz się prostuje
i wsiada do samochodu. Szybko rusza,
bo chce wrócić na swoją płaską ziemię,
żeby się schować w okręgu horyzontu.
Zobaczył to,
co widzą skaczący na bungee
lub nieco rzadsi samobójcy:
potok płynący kamienistym korytem
w jedną stronę,
w dół.