Wersja alternatywna

Chrystus ma dzisiaj 47 lat
i patrzy na świat z tylnego siedzenia samochodu
zastanawia się
co by się stało gdyby wtedy dał się zabić czy życie byłoby trochę lepsze
Chrystus podaje dziś eucharystię razem z prozakiem
a dobrą nowinę
głosi z ekranu telewizora
jest wtedy gwoździem programu
Bóg jeden wie co by się stało
gdyby to on dał się zabić
a nie pozabijał wtedy ich wszystkich
zapala więc papierosa
i milczy
a w tym milczeniu
kryje się tajemnica istnienia


Kolejne wyjście

Po kolejnym wyjściu
kiedy kłótnia okazała się bardziej ostateczna
stoję przed torami tramwaju ciemne okulary
gorąco jak cholera
komplet noży w kieszeni
milczenie jest wysublimowaną formą
tortur
myślenie zaś
jest perfidną formą ukrzyżowania
nasza ostatnia kłótnia
która prawdopodobnie nie była ostatnią
nie przebiegła zbyt dramatycznie
nikt nie powiedział spierdalaj
lub coś równie patetycznego
butelki nie uderzały o ścianę
jak na moim kawalerskim wieczorze
nie wpadłem w szybę rozcinając sobie pachwinę
wyszedłem po prostu
ty powiedziałaś że nie ma już sensu
wiesz
mi się wydaje że życie nie ma sensu tak czy inaczej
ale nie powiedziałem tego
bo już byłem na schodach
po kolejnym wyjściu jestem trochę bardziej obolały z jakby trochę cięższą duszą i palę więcej
papierosów
teraz będziemy czekać na kolejne okazje
kto wróci pierwszy przegrywa
powiedziałaś idź zadbaj o siebie
a myślałem, że nie umiesz zabijać


Chyba nie jestem Polakiem

patrząc w dół widzę przepaść
na którą składa się
kilkanaście oddechów
kilka rozstań
i niezliczona liczba obelg
wzywali pogotowie
lecz byłem zupełnie zdrowy
tylko za głośno krzyczałem
przeglądając wspomnienia
zapukała sąsiadka
pytając czy bym ją zerżnął
odpowiedziałem że chętnie
otwarty na dobre uczynki
i całkiem uprzejmie martwy
dokoła pełno ruskich
kategorycznie odmawiam
wypicia kieliszka wódki
więc chyba nie jestem Polakiem


Smutek

smutek jest sterylny i czysty
niesplamiony nadzieją bez rdzawych kawałków wiary
smutek jest ostateczny
nieskalany złudzeniem bez zielonkawego nalotu miłości
co jak pleśń się rozpościera w pościeli
smutek jest jeden
nie rozdrobniony na miliony kawałków
błędnie podejmowanych decyzji żałowania
zastanawiania się czy mogło być inaczej lepiej
jak by było z tamtą albo gdybym wtedy nie wyszedł
smutek jest sterylny jak skalpel
nie potrzebuje potwierdzenia sensu istnienia
jest tym czym jest
w ostatecznym rozrachunku jesień deszcz i szpitale


Jestem dorosły

czas minął
kilka kobiet parę esperali
matura, jakieś dyplomy
sterty bezużytecznej elokwencji
świsty w płucach jak w krematorium
nie wszystko poszło dobrze
znowu ktoś do drzwi nie zapuka
albo zelży i wyśmieje i trzeba będzie się bronić
łzy napłyną do oczu
krew wyschnie w korycie wydarzeń
a serce
ciągle bić będzie
mocniejsze z każdym uderzeniem ciszy
jestem chyba dorosły


Ścięgna

było ich trzech
ten po lewej uważał, że jest lepszy
przeklinał i wyśmiewał
ten po prawej uważał, że jest gorszy
koił się i przepraszał
ja wisiałem pośrodku i generalnie
miałem wszystko w dupie
to nie moja koncepcja
więc nie powiedziałem nic nawet wtedy
kiedy pękły mi ścięgna w rękach i krew zaczęła spływać po przedramionach
ja nie pytałem czemu mi to zrobił
chociaż nie miałem wyboru
nie pisałem się na to żeby być świętym
tylko żeby przeżyć
za wszelką cenę


Spowiedź

Ostatni raz w burdelu byłem dwa lata temu
więcej grzechów nie pamiętam
miłe kłamstwa i fałszywe uśmiechy
prawie bym w to uwierzył
więcej grzechów nie pamiętam
paliłem papierosy leżałem obok martwej kobiety
a wewnątrz eksplodowało słońce
drenowaliśmy się nawzajem
więcej grzechów nie pamiętam
budziłem się i żałowałem że żyję
budziłem się z przekleństwem na ustach
więcej grzechów nie pamiętam
więc proszę cię teraz
zapukaj trzy razy w te drzwiczki konfesjonału
i odpuść mi bo nie wiedziałem co czynię

Remigiusz Czyżewski – Osiem wierszy
QR kod: Remigiusz Czyżewski – Osiem wierszy