Chłopcy

Ci chłopcy przychodzili do mnie na podwórko,
a ja opowiadałem im rozdziawionym pyszczkom
o tajemniczych światach, innych kulturach,
słonecznych klimatach, jakże różnych od kapryśnej mitteleuropy,
gdzie wieczne przeziębiania, kaszle i charczenia,
kołdry, szaliki i lewatywy…
Ci chłopcy kończyli szkoły i wracali do budżetówki,
a teraz ci chłopcy z jakże pewnym obliczem opowiadają mi
z ekranu o lepszym świecie, o nowej przyszłości
i o programie przyjaźni walutowej z okupantem
którego zdobyczne hełmy wykopane w gruzach
pooddawali do składu złomu z których powstają nowe
ekologiczne VW.


11.03.2011

Udało się i mnie usiąść na chmurze jądrowej,
a poza tym, przyszło trzęsienie ziemi
i nie wiem dlaczego, tsunami,
zdaje się, że w odwrotnej kolejności.

Leżę na podłodze jakże czystej
na lotnisku, może się nie rozpadnie,
a może przetrwa, kto to wie, kto to wie…

Każą leżeć tuż obok siebie jakbyśmy wyznawali miłość
w końcu tak otwarcie okazaną!
Mały człowieku Europy Wschodniej, leżysz jak na plaży,
na kocu i czekasz aż ocean cię pochłonie.

Chyba, że Budda powie: prywatka się nie skończyła
i trzeba tańczyć dalej, aż do świtu!

Telefony nie dzwonią, bankomaty milczą,
metro jest milion-noga idących przed siebie ludków
jakby z taniego filmu since fiction o inwazji mrówek.

Czasami trzęsie ziemią i milion-noga przystaje w bezruchu,
Disneyland choć zatopiony, to emocji nie brakuje.

Gadają w radio, że domy się walą,
a ja, nie wiedząc czemu,
nagle rozumiem japoński!

Za chwilę okryję się kocem
i zasnę na podłodze sali gimnastycznej
pod koszem, gdzie w młodości marzyłem,
że wrzucę sto punktów i dostanę w nagrodę
pilotkę zapinaną pod brodą.


Anatewka

Maksimka! Maksimka!
wołał głos w studni peronu
oddalającego się bezpowrotnie…
Tylko kto-to-wie? tylko kto-to-wie?
stukały koła wagonu

Kiedy rozdarcie szarpie duszę,
a na tarczy wschodzącego słońca
pies wyje za tobą bezsilnie i bezlitośnie:
Maksimka! Maksimka!

Nie panikuj, uwolnij krtań, oddychaj,
nie płacz, czemu Żydzi płaczą,
czemu Żydzi piją, czemu Żydzi
kochają za mocno, za mocno…

Powrócisz, Maksimka, przecież dostaniesz szansę
na bilet „z powrotem” tylko w teatrze tym
aktorzy będą powymieniani na inne modele,
a słowa zastąpią inne słowa

Nic nie jest na pewno, ale wszystko jest naprawdę!
Maksimka! Maksimka!
Nic nie jest na pewno, ale ty jesteś naprawdę,
tylko czy byt popiołu jest jeszcze bytem?


W Nadkabarecie

Dwóch rzeźników się pokłóciło po mszy Wielkiej Nocy
o sens baranka litującego się nad nami,
czy lepiej prądem go, czy też obuchem potraktować?
No dobrze, ale co zrobić z małym cielaczkiem,
niechybnie młotkiem jest skuteczniej, tutaj obaj się zgadzamy,
no, ale krowy, robota wielka, i żeby ciągle nie płakały
lepiej by strzelać z dubeltówki, ot, między wybałuszonymi oczami!
Związek myśliwych jest zachwycony, więc
przepchną nową ustawę, a w parlamencie sami swojacy,
więc bracia myśliwi, będziemy jak rzeźni kozacy
na wzgórzu szlachtuzów urządzać exodus
O bramy raju zadba ksiądz proboszcz,
biura podróży urządzą grilla, browar sponsorem,
Niemcy i Ruscy będą jak nasze!
I tylko rampę zbudujemy nową, kolej w tej sprawie
łatwo się sprawi,
a filharmonia po godzinach
zagra wesołe, rubaszne pieśni.
Tak mówi rzeźnik do rzeźnika,
i wtedy, nie będzie sprawy,
a baranka, dorzucimy do koszyka


Mitteleuropa

Rzeźnik Kozicki zjadł cynaderki
wyglancował oficerki i o zmroku
paraduje po ulicy, gdzie cisza
i hałas otwartych okien równoważą się.
Szatkowali kapustę, słuchali operetek,
kasztany z hukiem spadały
na ziemię przemarszów stu dwudziestu armii
gdzie fryzjerzy pozostawali byli zawsze coś warci.
Psychopaci wszelkich międzynarodówek wyklejają ściany
swych ruder zdjęciami Lenina i zwiewnych panien
w bikini z koronek – trzeba być gotowym na Dzień Szlachtuza,
chwila przekroczenia nieubłagalnie nadchodzi!
Po tylu latach ciągle czuć smród
po czyichś opuszczonych w popłochu mieszkaniach,
a wieże kościołów wtopione w te milczące miasteczka
ogłuchły w obojętności bytu
To jest obraz mitteleuropy z 1968 roku
i to jest obraz Zjednoczonej Europy z 2017 roku
pięćdziesiąt lat pracy,
która z pewnością nie czyni cię wolnym.


Kazimierz Grochmalski, Traktat o marionetkach, Wydawnictwo NAUMOV CEE, Poznań 2018, ISBN: 9788394999506, s. 91.

Traktat o marionetkach

Był modernizm, postmodernizm, neomodernizm, post-postmodernizm… a teraz jest – co? Czy rozmawiając o wszystkim i we wszystkimi mamy coś jeszcze do powiedzenia? Czy nie wrzuciliśmy na śmietnik cywilizacji wartości, do których należałoby wrócić? W co wierzymy? Co wypełnia nam czas?
Na te i inne pytania, próbuje odpowiedzieć „Traktat o marionetkach”.

Pośród korporacyjnej nowomowy, wodzirejów nowoczesnej kultury, biurokratycznych układów i zależności Kazimierz Grochmalski próbuje odkryć wartości, pragnienia i intencje, jakimi kieruje się współczesny człowiek. Nie jest to zadanie łatwe. W poszczególnych częściach cyklu autor próbuje odszyfrować maski, koneksje, zależności, obowiązki jakie nakłada na nas presja nowoczesnego stylu życia. Czy na dnie naszej duszy, wciąż jesteśmy niewinni, pragniemy dobra, miłości,  stać nas na bezinteresowność, prawdomówność? Diagnoza, stawiana w asyście Wittgensteina i Kafki, jest zaskakująca.
Poezja Grochmalskiego, to poezja konkretu i buntu. Autor zdejmuje pasek i leje po gombrowiczowskich pupach tych, którzy sobie na to zasłużyli.

Nie robi tego z satysfakcją. Swoje klapsy wymierza w trosce o godność człowieka i przeciw jest postępującej degradacji.

Kazimierz Grochmalski to właściciel kilku firm, robi interesy na całym świecie, zna wiele osób, był na szczycie i dnie piramidy ludzkich zależności i władzy. Jego utwory to relacja człowieka sukcesu obserwującego świat z finansowego parnasu, przekazywana z pierwszej ręki. „Traktatowi o marionetkach” warto zaufać i… dowiedzieć się, o sobie i kondycji ludzkości XXI wieku. ‌

Kazimierz Grochmalski – Pięć wierszy
QR kod: Kazimierz Grochmalski – Pięć wierszy