Wio! Wio!
Krzysztofowi Siwczykowi i Maciejowi Meleckiemu
nikt już w naszym zagłębiu nie trzyma lejcy…
Łysek bardziej przypomina jacuzzi ziemi,
rozpasana orgia bakterii na jego gnatach,
nikt na kresce na koniu nie jedzie, a rży! Kwiczy,
bezwłosy jak świnia, w angielskiej kurtce, moda
i czaszka, za tym nie idzie piękno jego ojczystego
języka ani rozsądek w czynach; podetrzeć się umie,
ale łopatę weźmie do dołu sztylem, bo nie wie,
do czego służy, za to w mordę wali porządnie, jakby
cepem młócił, acz w jego walce nawet krztyny
finezji nie uchwycisz, taki miot, żal być smutnym
na widok, na pożegnanie splunięcie lamy w malignie,
ze śliny rzeki nie będzie, ale będzie wykluczone.
Kyrysar
odpłynęła syrena w mórz toń
w spotkaniu z jej wzrokiem złóż broń
(rozvlnily kruhy… kyrysar)
zwie mnie dzwon snu z…
zaśnieżonej pamięci, po trzykroć
wdech nielegalny był-ł-lł,
łl, kaszlnięcie…
memento mori po czterdziestce
patrzę na nadpsutych rówieśników
sam patrzeć na siebie i kontemplować siebie
jak pęknięty czajnik może mleć samoświadomość;
chcę dać (dąć! dąć!) świadomość porcelanie!
zagrajmy na imbryku jak na trąbce
puśćmy przez klarnet wicher! yeah! oh, yeah!
środkiem ulicy zgięty jak pałąk
idzie umeblowany Człowiek-Kąt
z całą szafą na sobie NOWY SYZYF
zamiast bryndzy pyrcina
wdecholot zbiera wrażenia jak kwiatki z łąki
zniża swój lot płynnie sunąc od sufitu ku stole
zderzyło mu się złoto i turkus i przez połę,
przez paihueiha spoiło z rdzeniem wszechświata
(salvia divinorum)
który jak klasyczny laser
bieży od najodleglejszości
do nieogarnialności
nigdy i zawsze…
…mistrz Chuja-Wie
na każde pytanie
odpowiada bezradnym
rozłożeniem rąk