Stairway To Heaven

Jego wiersze tłumaczone były
na grecki, rosyjski, litewski, słowacki,
na chiński, turecki, cerkiewnosłowiański,
na hindi, suahili, na mur i na pysk,
na gazie, na żywca, na stos i na gwałt,
– i na wybrane języki martwe.

Jego wiersze tłumaczone były
z serbskiego, włoskiego, chińskiego i pidżin,
z fińskiego, z obcego, z naszego i newspeak,
i z marszu, i z łebca, i z urdu, i z krwi,
i z głową na bakier, i z duszą o kant,
na polski, na kaca, na chuj, na cholerę.

Jego wiersze pisane były
pod szwedzki, japoński, francuski, bengali,
pod hochdojcz, i volksdojcz,
i echtdojcz pod psem,
na blurb, na okładkę, na rzeczy pamiątkę,
na ząb, na pohybel, na wiwat, na lep.


Głosowałem na Godsona

bo kto mógł przypuszczać? Oboje przecież
wiemy, że jeszcze rok czy dwa, a pożre
nas to miasto. Mój ogród fabryk i kominów.
Już grzechoczą w kieszeni kości,
kostki, kosteczki – żywe
kastaniety słów. Przez ogród przejeżdża
tramwaj, omija stare lipy i szklane stawy
z łabędziami na pokaz. A wszystko to,
ten rwetes, ten szum szyn na trawniku,
z nieodwzajemnionej miłości chłopców do peonii. Tu
moglibyśmy, gdyby tylko świat był bardziej
przezroczysty, popatrzeć, jak tańczy
ponad lustrem nasza przyszła córka, co
byłoby więcej, niż się nam zdarzyło. Tymczasem
zza klombu wyjeżdża autobus, nie
zwalnia, potrąca wiewiórkę.


Bezdomność w nieporęcie

Dopisałem nas do listy stu najbogatszych
Polaków Newsweeka, bo jeśli nie my, to
kto, jeśli nie teraz, to kiedy. Gdzie stał bar
z Polowania na muchy, nic nie stoi
– nie zapolujesz. Muchy przeniosły się
do ośrodka wczasów pracowniczych, po którym
tylko betonowe wylewki. Jeśli nie śmierć, to
bezdomność, w marnych na domiar złego
dekoracjach z tektury. Przywiozłaś mnie tu w
środę przed którymś ze świąt narodowych. Seks
w stylu klasycznym po wilgotnej stronie, ciepła
żołądkowa pod kładką nad kanałem i spacer
na grób Lesi, która umrze potem. Przyszłość
jak trawa w sierpniu ścieli nam się u stóp, tyle
czwartków po środzie, piątków, tyle naleśników
przed nami, do nowej okładki
Newsweeka, zanim dzieci
powrócą z kolonii. Z krainy much,
z Madagaskaru.

Jerzy Jarniewicz – Trzy wiersze
QR kod: Jerzy Jarniewicz – Trzy wiersze