Już dawno zauważyłam, że dzieje się ze mną coś dziwnego. A ostatnio przyczepiła się do mnie myśl, że to z twojego powodu. A właściwie z powodu twojego pożądania, które wciąż płynie ku mnie. Powiedziałam, że ono płynie? Nie! Ono mnie stwarza. Jestem zrobiona z twego pożądania. Czym albo kim byłabym bez niego? To ono coś ze mną robi. Twoje pożądanie sprawia, że większość facetów, których spotykam, ma na mnie ochotę. Bardzo delikatnie to nazywam – oni po prostu chcą się ze mną pieprzyć. Jak najszybciej, natychmiast. Sama nie wiem, jak to się dzieje? Tak jakby twoje pożądanie było zaraźliwe, jakby to był jakiś wirus, który atakuje ich wszystkich. Przecież niewielu z nich zdaje sobie sprawę z twojego istnienia. A jeśli nawet, to nie wiedzą nic o naszej relacji, o tym, co nabrzmiewa w twoich listach, co rozkwita w moim milczeniu. Zanim cię poznałam, błąkałam się po wyobraźni różnych facetów. Chyba im się podobałam, na pewno ich podniecałam, często przyciągałam do siebie rozmaitych napalonych świrów. Ale to, co dzieje się teraz, to jest już naprawdę przesada. Ostatnio nawet przyjaciel A., człowiek, który skoczyłby dla niego w ogień, nie mógł się powstrzymać. Normalnie dobierał się do mnie, wykorzystywał każdą okazję, żeby mnie dotknąć, otrzeć się, musnąć moje pośladki czy włosy. Próbował zwalić później wszystko na to, że był pijany. Jasne – wszyscy byliśmy pijani, ale nie tak, żeby nie wiedzieć, ku czemu prowadzą takie gierki. Po prostu chciał się ze mną pieprzyć. Wcale nie przesadzam! To dzieje się stale: na ulicy, w tramwaju, w knajpie. Podejrzewam, że to twoja sprawka, te ich lepkie myśli. Wiesz, nawiasem mówiąc, zauważyłam, że ich pragnienia są strasznie stereotypowe. Mówię ci, są tak przewidywalni, że aż mnie to czasem śmieszy. Prawdę powiedziawszy A. też dostał bzika na punkcie seksu. Dopada mnie po kilka razy dziennie – stał się znowu nienasycony, tak jak było to na początku. Ale wtedy to było zrozumiałe. Stan zakochania, smak nowości, burza feromonów. A teraz? Może zresztą akurat on wyczuwa jakimś szóstym zmysłem zagrożenie, może to taka forma obrony i naznaczania swego „terytorium”, które wciąż naruszają inne samce?

Jestem pewna, że to twoje pożądanie działa na mnie tak dziwnie. Nie wiem, na czym to polega? Pachnę inaczej? Ruszam się jakoś szczególnie? Moje oczy błyszczą mocniej? Wiem, że to absurdalne, ale mam wrażenie, że twoje pożądanie sprawia, że pożąda mnie cały świat. Trochę przesadziłam – ale połowa świata na pewno. (Paru niedowidzących albo mocno zakatarzonych facetów minęło mnie obojętnie, za to w zamian kilka kobiet wyciągało ku mnie swoje zwinne paluszki.) Tak jakby twoje pożądanie przywierało do mnie, wnikało we mnie, sama nie wiem, jak mam to nazwać. Tak czy inaczej, jestem pewna, że to ono coś ze mną robi i czyni mnie obiektem pożądania dla nich wszystkich. Na początku to było nawet zabawne, czasem trochę niebezpieczne, ale zabawne. Teraz przestało. Jestem tym zmęczona. Chcę znowu spokojnie snuć się po ulicach, chcę budzić pożądanie w tych, których sama wybiorę, i wtedy, kiedy i ja będę miała ochotę. Teraz chowam się. Zasłaniam okna, zakładam na piżamę porozciągany dres i błąkam się po mieszkaniu od okna w kuchni do komputera. Uwierz mi, w tych powypychanych gaciach naprawdę jestem mało apetyczna, zupełnie nie uwodzicielska. W takim przebraniu, przynajmniej na trochę jestem uwolniona od tej stałej presji.
Nie wyślę ci tego listu, bo pomyślisz, że zwariowałam albo że cię kuszę w ten sposób i uwodzę. Nie wyślę go, ale zapisuję na tej kartce moją prośbę, moje zaklęcie: Niech twoje pożądanie ku mnie będzie trochę mniejsze, niech będzie tylko łagodną czułością, ciepłem, przyjaźnią. Włożę teraz ten list do szklanki i zaleję moim ulubionym pszenicznym piwem. Poczekam, aż atrament się w nim rozpuści i wypiję. Wypiję do dna, żeby nie uronić żadnej kropelki. Nawet tę wygazowaną końcówkę, którą zwykle zostawiam. Gdzieś czytałam (a może to ty czytałeś?, niekiedy nie umiem wyraźnie oddzielić moich myśli od twoich), a zatem czytałam, że to działa, że takie rozpuszczone w pszenicznym piwie zaklęcie jest bardzo skuteczne. Co mi szkodzi spróbować? To będzie moja magia na twoją magię. Nie wiem tylko, czy to nie tobie powinnam dać tę miksturę do wypicia? Nieważne – najwyżej potem napiszę moje zaklęcie jeszcze raz. Wiem, że nie pijesz pszenicznego piwa. Ale jak głęboko spojrzę ci w oczy i ładnie cię poproszę, to zrobisz to dla mnie, prawda? Mnie przecież nie odmówisz, jestem w tobie, mieszkam pod twymi powiekami. Albo nie, jednak nie! Jeszcze nie teraz. Znowu mnie nosi. Noce są teraz takie długie, chyba powłóczę się po mieście. Oni są tacy zabawni, gdy próbują mnie zagadywać, tacy nabrzmiali. Wiesz, tą nadzieją, co rozpycha się w ich spodniach. Może jutro przyrządzę ten magiczny napój. Teraz mam jednak ochotę skosztować innych eliksirów. No to do potem, wiem, że niedługo i tak mnie przywołasz do siebie.

Twoja ulubiona erotyczna Fantazja

Marek Śnieciński – List
QR kod: Marek Śnieciński – List