Z domu

Znałem kiedyś człowieka, który wychodził z domu
tylko po to, by sobie przypomnieć, dlaczego wychodzi z domu
tak rzadko.


Pług

Znałem kiedyś człowieka, który przez pół życia
marzył jedynie o tym, żeby jak najprędzej
zanurzyć swój powoli tępiejący pług
w wilgotnej ziemi przodków.

Więc gdy umarli mu ojciec i matka, z radości wychłeptał duszkiem
dwie ćwiartki żytniej z kłosem, popijając to zimną jak jego serce Perłą,
i taki, pijany jak świnia, w drodze do gospodarstwa
wpadł pod pędzące auto, ponosząc śmierć na miejscu.

I teraz ten człowiek, zamiast ziemię orać, po prostu
ją gryzie.


Iskra

Znałem kiedyś człowieka, który co roku na Wszystkich Świętych
chodził na cmentarz z reklamówką pełną zniczy
tylko po to, żeby zostawiać po jednym
na tych grobach, na których nie palił się żaden.

A kiedy ten człowiek umarł, wszystkie znicze na świecie
przez króciutką jak iskra z zapalniczki chwilę
paliły się tylko dla niego.


Nagrobek Piotrowi S.

Był u nas taki jeden, mówili: szalony,
nadto miał w sobie życia, żeby móc je unieść,
więc się puścił na lince od wieszania prania
z łaty w starej stodółce robiącej za składzik
bezużytecznych sprzętów i różnych przydasi.
Proboszcz go nie chciał chować, jedynie pod płotem,
bez wielkich sakramentów, tylko Dobry Jezu,
kropla święconej wody i pół grudki ziemi
(cała jego wyprawka na wieczystą drogę).
Znaleźli się dwaj tacy, za flaszkę i szlugi
wykopali mu dołek w przemarzniętej glebie
i wrzucili tam ciało w trumnie zbitej z drewna
z drzwi stodółki, tej samej, w której się powiesił.
I poszedł tymi drzwiami na spotkanie Pana,
lecz czy się z nim zobaczył, o tym nikt nic nie wie.


Nagrobek Rafałowej

Przez okno widać świat, cały świat
przez to okno, świat brudny jak te szyby, których nie zdążyłaś
spryskać sprayem i przetrzeć szmatką z mikrofibry.
W tym świecie mnie wciąż widać, a ciebie
już wcale. W tym świecie rzeczy jeszcze
przekazują mnie sobie, a ciebie przekazały
rzeczy ostatecznej. W tym świecie, jakby nic się
nigdy nie zdarzyło, na kuchence gazowej
parują kartofle, idzie jesienna orka, rośnie
dom przy domu, słońce wciąż jednym wstaje,
a innym zapada. Im dłużej na to patrzę, tym wyraźniej widzę
ciemność wyglądającą mnie zza tego okna, którego kiedyś także
i ja nie umyję.

Tomasz Dalasiński – Pięć wierszy
QR kod: Tomasz Dalasiński – Pięć wierszy