Gdzie tam, nikomu. Jasne, oczywiście, co miałbym wtedy powiedzieć? Że jestem taki a taki? W końcu jestem, tyle że to nieważne. Uważają mnie za innego. A więc niech zostanie tak, jak jest. I wystarczy.

Poza Tobą nikomu o tym nie mówiłem, matce w szczególności. Siostra też nic nie wie, co do kobiet kwestia jest bardzo delikatna. Miałbym przesrane, nastąpiłby, wiesz, etap krytyczny. Albo gdyby ktokolwiek inny się dowiedział, przyciągnęłoby to uwagę znudzonych, ciekawskich, czy tych zlanych potem. To może dziwnie zabrzmieć, ale taka jest prawda. Raz powiesz, i musisz mówić zawsze. A tak jest spokój.

Nie nazywaj tego kłamstwem, nie bez znaczenia był też fakt, że nikt mnie nie zapytał, nie poprosił, słowem, żadnej inicjatywy, dlatego pomyślałem: czy powinienem sam ryzykować? Więc najlepiej nikomu. Nie mam ponadprzeciętnie wysokiej chęci mówienia o sobie, zwyczajnie odzywam się wtedy, kiedy muszę. W rezultacie sprawia to wrażenie, że jestem pozornie szczęśliwy, dzielenie się swoimi uczuciami zostawiam tym nieszczęśliwym. Pewnie niektórzy się zastanawiają, do której grupy należę. A tymczasem mówią wprost, że zachłanny, że egocentryczny, mnóstwo zupełnie nieistotnych słów. Dlatego tylko Tobie, komu innemu, że było tak a tak, a nie inaczej. Że mam żałować, że zmienić się? Ale skoro było właśnie tak, to chyba nie będzie inaczej?

Rzecz w tym, że siedzieliśmy przy drinku, zamówiłem aperol spritz. Zrobiłem to z poczucia przyzwoitości, zawsze tak robię. Cóż, spróbowałem, powiem bez owijania w bawełnę, gorzkie jak cholera, w końcu ma się w życiu to, co się zamówiło. A to wszystko dlatego, że ona zamówiła jako pierwsza, no nic, rozumiesz, nie wypada brać czego innego. Dlatego piłem tego Aperola, poczucie przyzwoitości może przybrać naprawdę różne formy, zupełnie niezwiązane z Twoim wyobrażeniem – a jak myślałeś? W zasadzie zawsze pije się gorzkie, zastanawiam się, czy to dlatego że nie był moim wyborem.

Gdy mówiłem o szczęściu-szczęściu, czekając na reakcję, nic wielkiego, to zwyczajnie przynosi satysfakcję, teraz mogę powiedzieć, że jest to wyuczone z zewnątrz. Tylko co poradzę? Staram się być coraz lepszym. Czasami nachodzą mnie myśli, że gdybym był inny, byłoby… Tak, przez słomkę. Wyglądaliśmy naprawdę dobrze, co najmniej powyżej średniej krajowej, tak mi się wydawało. Podwinąłem rękawy, zupełnie jak po tygodniu ćwiczeń, a to tylko dziesięć pompek przed wyjściem. Życie no, życie, a my krajową przewyższaliśmy na pewno. Zasługiwaliśmy na szczęście, wiesz, przynajmniej takie miałem wrażenie.

Dopiero później uświadomiłem sobie, że przyszedłem w zadbanej, podstrzyżonej brodzie i wąsach. A gdybym zamówił coś innego, było to i owo, co można było wybrać z karty, głównie kraftowe. Miałem szczęście, ponieważ piana wybijałaby się na tle czarnych, twardych włosów, które widać z daleka, a co dopiero gdy laska siedzi metr, może bliżej. Wyobrażasz sobie wtedy lizać wąsy? Koniec żartów, skoro nie rozumiesz. Wieczór zdaje się stracony, opada i mnie, i jej. A finalnie to wszystko przez tę, kurwa, pianę. Choć to się nie wydarzyło, wypada rozważyć… Gdybyś spróbował, inaczej nie ma sensu… A!

I dwa razy się spotkaliśmy, nie więcej. Tyle wystarczy, żeby się przekonać, że chce się ten-tego, czy jednak nie bardzo, nie? Trochę podobnie jak z tamtym poprzednim razem. No i się te dwa razy spotkaliśmy, wszystko się zgadza, tyłek – fajny, cycki – fajne, twarz – fajna, przy ludziach można się pokazać, bo najgorsza to taka, co ciało ma, wiesz, zajebiste, ale z twarzy, no przy ludziach się nie pokażesz dłużej niż trzydzieści, czterdzieści minut, rozumiesz? No, trudne to nie jest, każdy tak ma.

Chciałem zobaczyć, jak zareaguje, ale laski zawsze myślą to samo. Bo są pewne rzeczy, na które reagują właśnie tak, że niedobre, że niewłaściwe, że no takie nieokrzesane. I pomimo tego, że w większości przypadków…

Myślałem o innych metodach, przecież nie od razu w ruch musi iść język. Mój ojciec wspominał też o innych metodach. I miał kilka dobrych sztuczek, w większości z dłonią. Zasługiwał na uznanie. Nawet dopuszczałem taką myśl – łapałem za każdą klamkę, a to drzwi, płaszcz, krzesło, słowem, naprawdę się napracowałem. Wiesz, trzeba pozować na takiego, jakim się nie jest, przynajmniej tak powtarzał. To przynosi efekty. Dlatego zawsze dotykam pleców, spokojnym ruchem wzdłuż kręgosłupa, zdarza mi się liczyć kręgi, dokładnie jeden po drugim, sprawia mi to dziwną rozkosz, której pewnie nie zrozumiesz. Nie żebym miał na tym punkcie fioła – kręgosłup był raczej metodą, nie celem. Miał określoną zaletę: nigdy nie wiadomo, czy zrobiłeś to specjalnie, mogłeś się wycofać, udać skruchę, bo najgorzej to tak, gdy myślisz, że jest, wiesz, zajebiście, a nagle musisz się zmierzyć z pretensjami.

Nie cieszy się to zbyt wielką popularnością, co mnie akurat dziwi. A jak się spodoba? Od razu przełamałeś pierwszą barierę. No, trudne to nie jest, każda tak ma.

Tyle wystarczy, żeby pokazać, czego się chce, czy nie? Tak więc podstawą jest zasada lustra. Wyjątkowo prosta. Ktokolwiek wykona pierwszy ruch, należy go jak najszybciej powtórzyć. A i tak zawsze to ona zaśmieje się pierwsza, właściwie cały czas, kiedy idzie Naprawdę Dobrze. Innymi słowy, nieważne, że nieszczere, że coś tam. To taka typowa dynamika między kobietą a mężczyzną. Proszę, spróbuj zrobić to jak najwiarygodniej, najlepiej z zębami na wierzchu, ukrywając przy okazji wzrok.

I tak śmiała się minutę, dwie, może więcej, doprowadziła do dosyć krępującej sytuacji. Zauważyłem, że zrobiła się czerwona, zaczęła niemal nerwowo uderzać dłonią o udo. Kolejną rzeczą, na którą zwróciłem uwagę, było to że dotknęła językiem zębów, dwóch jedynek, jeśli mam być konkretny. Śmiała się wyjątkowo głośno, od razu zacząłem się zastanawiać nad RKO, nie pamiętałem pełnej nazwy, resuscytacją po prostu. Jak mam reanimować, gdy nawet nie znam nazwy, nie potrafię rozwinąć skrótu? Cieszę się, że zrozumiałeś mój problem. Wtedy zacząłem się zastanawiać, moje myśli krążyły po niebezpiecznych obszarach – co jak mi zejdzie na randce, co ja powiem, że zabawny, że byłem rzeczywiście Naprawdę Dobry?

Sytuacja byłaby zgoła inna, gdybym ją udusił, wiesz, morderstwo, tak własnoręcznie. Wtedy miałbym swój udział, świat zwyczajnie by o mnie pamiętał. Mówisz, że trochę gardzą? Niby trochę wkurwieni, ale pamiętają, skurwysyny, zawsze o tych najgorszych. A jak się laska udusi, kurwa, własnym śmiechem, to koniec. Zaraz o Tobie zapomną, okrągłe zero w dziejach świata. Laska nie żyje, wieczór zepsuty, no i przecież kto ma zapłacić, skoro ona nie żyje. Warto w takich sytuacjach zrobić bilans strat. Wyliczyłem dokładnie, że tlenu powinno jej zabraknąć za około czternaście sekund, później powinienem wziąć sprawy w swoje ręce. A jaką poczułem ulgę, gdy w dziesiątej przestała się śmiać (zginałem już palce, odliczając jej ostatnie sekundy), a ja odetchnąłem razem z nią.

Co do naszego wieczoru, rozumiesz, zgłodniałem, zamówiłem coś jeszcze, a ona w tym czasie poszła do kibla. Przypuszczam, że nadszedł ten moment, gdy nie mogłem myśleć na trzeźwo. Musiałem się zwyczajnie urżnąć. Barman na mnie spojrzał, zmierzył wzrokiem – dosypał lodu. Przez myśl przeszło mi, żeby poprosić o odsypanie, ale później zdałem sobie sprawę, że nie jestem dzieckiem, nie mam ośmiu lat, dlatego wypiłem to jak mężczyzna. Mimo że paskudny, mimo że lodowy, mimo że gorzki.

Aż nagle usłyszałem. Obok mnie usiadły dwie, może trzy feeryczne gracje. Sam rozumiesz, nie będę tłumaczył.

***

Co, czemu nic nie mówisz? Źle to brzmi? Słuchaj, najważniejsze, żebyś ty tak o mnie nie myślał. A tak przy okazji, część z tego, co powiedziałem, to wierutne kłamstwa. Idź się spytaj, dowiesz się prawdy. Uznajmy, że prawda rodzi się w bólach, a więc teraz twoja kolej. Niech boli. Może niewłaściwie to odebrałeś. Powinno być inaczej? Poprawnie? A czy nie będziesz najspokojniejszy, jeśli właśnie skłamałem?

Mateusz Wąsowski – Gdzie tam, nikomu
QR kod: Mateusz Wąsowski – Gdzie tam, nikomu