Czułonośnica

Nie opowiedziano historii,
nie zaklejono kawałka wody
między krą a krą – pozostał czarny dzień
na hadalu, bycie istotą przeczuwającą,
ciśnienie rozsadzające komórki
łączone ze światem zmysłami.
Myśl urządziła się wygodnie,
dowodzi na podstawie przetwarzania.

Ciemność nie potrzebuje widzieć,
jedynie patrzeć. Marginalnie, osłonowo,
teatralnie zapobiegawczo.
Istnieję blisko, przy dnie – patrzę i nie widzę.
Za sercem roją trochofory,
pozytywne echo zawieszonej wody.
Ślady niepowiedzianego tańczą
na styku wyrzeczeń.

Więcej nas w nas i głosów więcej.


Wibrys

Tego dnia życie stało się kotem z Cheshire,
zaczęło się i skończyło na twoim uśmiechu,
brzytwa zębów blaknąca w pojawianiu się
i znikaniu, pędem irracjonalności prowadząca
do stłuczek. Szklane sufity, klosze, opatrywanie.
Kot powiedział, że szaleństwem jest nie być,
po czym intencjonalnie zniknął. Jesteśmy sami,
wynajmujemy osobowość na części,
doby hotelowe i zaufania. Kilkanaście zaufań
w pakiecie deluxe i z zaopiekowaniem.

Wtedy o poranku ostatni raz nie podlałam
Rośliny w sobie. Paliwo ma znaczenie
Dla futra i nie zwęgli łap tylko ten,
kto wyrasta jako sama głowa.
Nam będą potrzebne jeszcze nogi
do przekraczania linii czasu.
Jesteś jedynie najbardziej wbitym
w kąt oddychania
elementem rzeczywistości.


Alarm za uchem

Czoło przy czole.
Nasze myśli roszą się
na trawach, wypływają z trzewi
zapaskudzonych tęsknotą, podszytych
wstrząsem wczesnostraceńczym.

Girlanda to znak kanibala, struna do nastrojenia.
Trawione na zimno smakuje inaczej,
dostaje się szybko do krwi.
Wolno mi być szybką czy szybko mi
być wolną?

Ty jesteś niedostrajalny.


Co możesz zyskać, co możesz stracić

Na skórze jeszcze chłodny powiew absurdu,
padasz mi w zakamarkach, ciemnych strefach
przy lewym płacie. Tam chowam mglistość,
stan bariery na ścieżkach serce – intencja.

W szczelinach okazujesz się wodospadem.
Niektóre stany wymagają skupienia, minus pięciu
i ciszy. Ta mnie rzadziej przyprawia
o problemy.

Potem trzeba tylko lodołamać.


Człowiek

Zanim zdołam wyżreć
z czasu – skończysz się.
Zanim dobije mnie
do ciebie, ciebie do mnie.
Skończy się czas, zdołuje, spije
pobocznie sens. Padnie
między dziecięctwem a obowiązkiem.

Negocjować już zawsze będziemy
na otwartych złożach.
Na pograniczu legendy i gmatwania
ciebie podziwiam
i tobie współczuję.


Twarz

Cały czas jedna twarz o poranku
I zmierzchu; wydana kaskadzie
Zbliznowaceń i zmarszczek.
Kiedy zasypiam

twe oblicze wcale mi się ani trochę
nie kończy. Rozwarstwia mnie.
Wiruje, w popromiennych
fałdach przy(w)pływu.

Potem stajesz się
Skutkiem ubocznym
Dociśniętej, zezłoszczonej skóry
wokół oczu i tej zdartej z warg, wyrośniętej
na wstecznym obiegu ruminacyjnym.

Aleksandra Cedro – Sześć wierszy
QR kod: Aleksandra Cedro – Sześć wierszy