(…) Feliks, mówi Alicja, Feliks, Feliksie, mówi Alicja, czy ty widzisz co tam leży na podeście?, czy ty widzisz chłopcze drogi co tam w tym łachmanie na podeście położył dyrektor teatru?, mówi Alicja, a skąd wiesz, że dyrektor teatru położył, mówi Feliks, nic nie widzę, mówi Feliks, widzisz widzisz Feliksie, tam w prześcieradle, w prześcieradle zawinięty, patrz jak leży, mówi Alicja, patrz jak leży i nic a nic się nie rusza, mówi Alicja, co się nie rusza, mówi Feliks, dlaczego ma się ruszać prześcieradło, prześcieradła przecież nie ruszają się, mówi Feliks, zawinięty w prześcieradło, mówi Alicja, zupełnie nieruchomy Feliksie, prawdopodobnie całkowicie unieruchomiony, mówi Alicja, nieruchomy, mówi Feliks, to jak mam coś widzieć jak unieruchomiony, mówi Feliks, niezmienny i nieruchomy znaczy nie istnieje, mówi Feliks, w tym prześcieradle niczego nie ma, mówi Feliks, jestem nabierany jak dziecko, mówi Feliks, co za szkoda, odzywa się Potocki, co za tragedia, taki doskonały podest takim zaśmiecać zawiniętym w prześcieradła nieżyjacym trupem, mówi Potocki, jak to nieżyjącym, mówi Feliks, jak to, nieżywym?, mówi Feliks, co ty Potocki chcesz mi przez to powiedzieć, że nieżywym, mówi Feliks, no zupełnie nieruchomy już i nieżywy, nieżyjący nieboszczyk, wtrąca się Pawłow, trup, mówi Alicja, trup Feliksie, trup w prześcieradle leży i nie rusza się już nic a nic, nie oddycha i nie żyje, mówi Alicja, całkowicie unieruchomiony przez rigor mortis Feliksie, mówi Alicja, rigor mortis przenika, przenika wszystkie jego członki, mówi Alicja, o nie nie nie…, mówi Feliks, nie, nie, nie, nie, mówi Feliks, nie, nie nie, i nie!, żadnych trupów!, mówi Feliks, nie zgadzam się na trupy, mówi Feliks, nie po to się tłukłem w grudniu tym tramwajem, nie po to znoszę te wasze gdakania, żebyście mi teraz wyjechali z trupem, mówi Feliks, Feliks popatrz tylko jak leży, leży zawinięty w prześcieradło, rigor mortis, Feliksie, zupełnie nieruchomy, ciało się poddało rygorom prymitywnym i podstawowym rygorom gnicia mon cheri, musztra śmierci zakuła jego członki w zimne kajdany, mówi Alicja, to okropne, mówi Pawłow, na podeście, to przesadne epatowanie śmiercią w teatrze, biorąc pod uwagę temperaturę i wilgotność powietrza, biorąc te dwie rzeczy pod uwagę z pewnością bakterie zupełnie już go oblazły, mówi Pawłow, zważając na tak sprzyjające rozwojowi warunki bakterie już na nim z pewnością ucztują, mówi Pawłow, zgniła krew, mówi Pawłow, krew mu gnić zaczyna powoli od strony osocza, mówi Pawłow, bowiem musisz wiedzieć Feliksie, że krew gdy krzepnie rozdziela się, mówi Pawłow, na wodniste osocze i gęsty jak syrop zgniłowinny zakrzep, mówi Pawłow, bakterie już pewnie mają niezły bankiet, mówi Pawłow, niezły bankiet…,czy to nie jest delikatnie mówiąc przesada?, mówi Feliks, czy wy aby nie przekraczacie tu pewnej granicy?, mówi Feliks, ja tu nie widzę żadnego trupa nieżywego, tylko prześcieradła, mówi Feliks, no tam patrz popatrz, zawinięty jak sztuka mięsa w rzeźni, mówi Alicja, sztuka gnijącego ciała w prześcieradłach cała, śmieje się Alicja, tylko nie podchodź, nie podchodź bo bakterie tylko czekają, mówi Alicja, a wiesz, pewnie ktoś go zaleczył na śmierć, mówi Alicja, najpewniej ofiara nad wyraz skutecznej praktyki lekarskiej, mówi Alicja, albo co gorsza psychologicznej, z pewnością umarł  w wyniku terapii, mówi Alicja, podejrzewam gestaltystów, mówi Alicja, podejrzewam, że jego zdolności wizualizacji zostały skierowane w nieodpowiednim kierunku i jeszcze żyjąc wyobraził sobie własną śmierć nazbyt skutecznie, mówi Alicja, nie ma wątpliwości, że mamy przed sobą martwe ciało zawinięte w prześcieradło, które jeszcze niedawno było całkiem żywym ciałem, a teraz już jest skutecznie unieżywione, mówi Alicja, a przyczyną tej martwoty była nienaturalnie rozwinięta, niespotykanie potężna zdolność wizualizacji, która wymknęła się spod kontroli nieudolnym gestaltystom i doprowadziła do zgonu pacjenta, mówi Alicja, ten pacjent nie żyje Feliksie, on tam leży zupełnie nieruchomo, mówi Alicja, niczego nie widzę, mówi Feliks, to skłębione prześcieradło niczego jeszcze nie oznajmia, mówi Feliks, niczego nie wnosi takie nagłe pojawienie się prześcieradła w które zawinięty jest ponad wszelką wątpliwość co najwyżej manekin, manekin, mówi Feliks, trup w tej chwili nie ma najmniejszego sensu, on byłby tu w niewłaściwej chwili, mówi Feliks, skąd pomysł by teraz ściągać tutaj trupa?, mówi Feliks, ależ Feliksie Feliksie, Feliksie mój naiwny mały Feliksie, mówi Alicja, trup był jest i będzie w prześcieradle dokładnie jak to ci z Pawłowem cierpliwie referujemy, dokładnie tak, był jest i będzie, i nikt nie ma na to najmniejszego wpływu, mówi Alicja, więc przynajmniej głupiutki Feliksie zrobić z niego jakiś użytek, użytek Feliksie, użytek, mówi Alicja, użyć trupa wypadałoby skoro jest w prześcieradle, skoro tak skromnie się nam tu rozkłada, mówi Alicja, skoro już poddał się terapii gestaltystów i spojrzawszy na swą własną śmierć, zabił się tym spojrzeniem, mózg mu się zatrzymał i śmierć, kliniczna, psychochirurgiczna śmierć, mówi Alicja, nie było świadków, nie było dowodów, czysta psychologiczna zbrodnia nieudolnych Gestaltystów, mówi Alicja, a, a może właśnie zbyt skutecznych, zbyt udolnych gestaltystów, mówi Pawłow, psychologów z najczarniejszą premedytacją mordercy, mówi Pawłow, pomyśl Feliksie, mówi Pawłow, nie nie nie, mówi Feliks, nie myśleć, o tym się nie da w ogóle myśleć, i po co?, po co? po co?, mówi Feliks, po co myśleć skoro nie ma o czym myśleć, mów Feliks, a skuteczni, nad wyraz skuteczni gestaltyści?, mówi Pawłow, Feliksie, a szczęśliwe nad cudzą śmiercią podłe wyszczerzone gęby gestaltystów czy dla ciebie nic nie znaczą?, mówi Pawłow, czy nic a nic nie przypominają ci te wyszczerzone lekarskie podłe gęby noszone pod chłodnymi maskami profesorów psychologii?, mówi Pawłow, spójrz na trupa Feliks! Patrz na trupa!, mówi Pawłow, ale to czasowo, czasowo nie ma najmniejszego sensu, mówi Feliks, dlaczego niby właśnie teraz ma pojawić się ten trup, mówi Feliks, to w ogóle nie odpowiada harmonogramowi, wy chcecie zaburzyć cały harmonogram, mówi Feliks, czy to rzeczywiście jest właściwa pora na trupa?, mówi Feliks, czy to jest ten dzień i ta godzina w której ma prawo pojawić się trup?, mówi Feliks, tego wcale nie można nazwać odpowiednim momentem na trupa, przeciwnie jest to moment wyjątkowo nieodpowiedni dla niezywych, mówi Feliks, zwłoki ludzkie, zwane potocznie trupem, nie powinny w ogóle się pojawić w tym momencie, a jeśli nawet przypuśćmy pojawiły by się zwłoki, to w tak nieodpowiednim momencie powinny zostać zignorowane, mówi Feliks, to nie jest właściwy moment aby dostrzegać jakiekolwiek trupy, istniejące czy nieistniejące, wszystko jedno, mówi Feliks, to nie jest trupia godzina, mówi Feliks, czy jeśli w porze śniadania podaje się kolację to ktokolwiek nazywa to kolacją? Otóż nie, mówi Feliks, nawet jeśli w porze śniadania podaje się kolację, to nadal nazywa się to śniadaniem i fakt podania kolacji w porze śniadania słusznie się ignoruje, mówi Felix, tak samo trup który pojawia się w nieporę powinien zostać kompletnie zignorowany, albo uznany za nieruchliwego żywego, mówi Felix, ale to i tak nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ żadnych trupów tu nie było, nie ma i nie będzie, mówi Feliks, rozczarowanie Feliksie, i niesmak, mówi Pawłow, tak zawziętej ignorancji dawno nam nie referowałeś, mówi Pawłow, z takiego umysłowego zacietrzewienia wynikały zawsze i wiecznie będą wynikać same nieszczęścia, mówi Pawłow, czy ty chcesz na nas ściągnąć same nieszczęścia?, mówi Pawłow, czy ty chcesz nas podać bez pardonu na tacy najgorszym możliwym tragediom?, mówi Pawłow, gestaltyzm, pies z nim, ale na pastwę lekarzy? Na pastwę tej mafii lekarskiej, która wstrzykuje wirusy, mówi Pawłow, wstrzykuje pierwszy lepszy kancerogenny patogen aby udowodnić, że metoda wizualizacji przynosi zdumiewające skutki u osób wyobrażających sobie czym jest śmierć?, mówi Pawłow, jesteś głupi, Feliksie, jesteś naiwnie kryminalnie niedorozwinięty, mówi Pawłow, cały świat pełen jest lekarzy morderców, którzy patogeny wstrzykują jak soczek, mówi Pawłow, jak dzidzi soczek się daje tak ci wstrzykną prędzej czy później ty kryminalny głupcze, mówi Pawłow, patrz na trupa Feliks! Patrz na trupa!, mówi Pawłow, ja wstaję, mówi Feliks, zaraz wstaję i idę sprawdzić, mówi Feliks, i nie będziesz mi tu mydlił oczu żadnym trupem, Pawłow, ja się znam na twoich bahawiorystycznych sztuczkach, mówi Feliks to jest stare jak świat zastraszanie trupem, to jest najzwyklejsza, najbardziej podstawowa behawiorystyczna hipnoza, mówi Feliks, która wcale do mnie nie dociera, mówi Feliks, zaraz wstaję i idę wam obojgu pokazać, mówi Feliks, lecz uważaj!, mówi Alicja, …uważaj malutki Feliksie na bakterie, a?, mówi Alicja, na wirusy, mówi Pawłow, na gnilne zaraźliwe infekcje, uważaj mały Feliksie, wystarczy że dotkniesz ułamany paznokieć i koniec ze zdrowiem, z życiem, ze wszystkim, mówi Alicja, wystarczy wciągnąć trupi zapach, co ja mówię, wystarczy pół zapachu jedną dziurką i już zaczyna się powolne konanie, Feliksie, droga na tak zwany tamten świat, mówi Alicja, który jak widzisz na przykładzie trupa nie jest żadnym tamtym światem, ale jest dokładnie tym tutaj jedynym światem, mówi Alicja, pokolorowanym rigor mortis, mówi Alicja, czy ty wiesz jaki to jest kolor rigor mortis Feliks?, mówi Alicja, to jest absolutny brak jakiegokolwiek koloru bo mózg już dawno, dawno gnije, mówi Alicja, kompletnie gnije, mówi Pawłow, całkowite gnicie mózgu, mówi Pawłow, całkowity brak bodźców nerwowych, mówi Pawłow, tylko mechanika kwantowa ordynarnej chemii gnicia, mówi Pawłow, i myśli, wszystkie ostatecznie myśli ulatniają się jak bąki w wannie, mówi Pawłow, także z tobą jest jak wiemy coraz lepiej ale z nim jest niestety coraz gorzej, mówi Pawłow, i gorzej i gorzej, mówi Pawłow, można powiedzieć, że stacza się w trupie ekstremum trybem wykładniczym, mówi Pawłow, z tobą jest jak widzę jeszcze znowu lepiej, z nim zaś z minuty na minute coraz gorzej, więc nie traćmy czasu Feliks, trup jest trup, mówi Pawłow, trup jest trupem Feliksie, mówi Alicja, i skoro leżąc nieruchomo ulatnia wszystkie myśli, mówi Alicja, czy słyszysz Feliksie, jak ulatnia?, mówi Alicja, czy słyszysz, słyszysz?, mówi Alicja, przysłuchaj się Feliksie, przysłuchaj uważnie, mówi Alicja, ulatniające myśli, mówi Pawłow, wychodzące z głowy trupa jako dźwięki powinny teraz być doskonale słyszalne dla Feliksa, mówi Pawłow, ponieważ z jego słuchem jest z dnia na dzień coraz lepiej, mówi Pawłow, podczs gdy z moim jest mniej więcej średnio, mówi Pawłow, ale z twoim jest lepiej i lepiej, mówi Pawłow, Feliks czy twój coraz lepszy słuch wyławia myśli wychodzące z trupa?, mówi Pawłow, skoro już wiesz Feliks, że trup, to powiedz, powiedz kochany, co mówi trup, Feliksie?, co mówi trup? co, mówi Alicja, mówi nieboszczyk w ulatującej pośmiertnie  narracji, mówi Alicja, halo halo, mówi Alicja, halo halo, mówi Alicja, Feliks do trupa! Feliks do trupa! Halo halo, mówi Alicja, rigor mortis zgłoś się!………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………(f f f), nie powiedział trup, (f f f), nie powiedział trup, (fiii), nie powiedział trup, (fiiiiio), nie powiedział trup, (fio fio fio…), nie powiedział trup, (fioooletowym kwieciem czarny zakwitł bez), nie powiedział trup, (doskonale), nie powiedział trup, (doskonale doskonale), nie powiedział trup, (doskonale czarnych bezwład urodził bezładne owoce), nie powiedział trup, (a a a), nie powiedział trup, (a-arytmiczny delokator rodnych ciał o sercach doskonale czarnych), nie powiedział trup, (be be be), nie powiedział trup, (bezsercowe doskonale czarne ciała porodziły bezrytmiczną śmierć), nie powiedział trup, (urodzone doskonale kwitną fioletowym kwieciem w doskonałą czerń), nie powiedział trup, (skonały w nadkwiatach czarną muszlą ciał, skłoniły się kwieciu bezwładne bezserca), (jaki tu bezruch, jaki nadbezruch czerniejących i owocnie martwych serc), nie powiedział trup, (tu powstają wprowadzenia w dyktaturę ciszy, której kwiatem międzystężeń z serca broczy czerń), (czarny kwitnie bez), nie powiedział trup, (bezlicznym bezwładem fiolet doskonały, doskonały w nadczerni świeci owoc serc), nie powiedział trup, (przetłoczone przez blask, przewieszone przez kwiat, nadwrażenie współbezkresnych uwiędłych, liściaste doskonałe widmo doskonałych ciał), nie powiedział trup, (doskonałe niepowstanie z martwych łodyg martwych gwiazd), nie powiedział trup, (nie przeżyją takiej nadciszy, nie przesuną ciał, mieszkańcy torfowiska słów), nie powiedział trup, (natężonych od bezdźwięku współbezwładnych niesie lepki rytm), nie powiedział trup, (niepodzielnie nieodżywający mieszkańcy z niechcenia przesuwani za namową deszczu głębiej i głębiej w glinorodne iłodajne unieruchomienia), nie powiedział trup, (wszyscy umarli mieszkańcy zamorzeni głodem wnęk mieszkaniowych lub syberii, albo w tył głowy strzałem upadli),(zamordowani przez współwrogów pod ścianą pierwszą gorszą lub w śmietniku pozostawieni by gnić), nie powiedział trup, (obok resztek marchwii, wszystkim im spod gardeł poderżniętych chłopi zmarnowali krew), nie powiedział trup, (wszyscy nie żyją), nie powiedział trup, (wymieniły ich wszystkich na ruble i dolary kurwy obojętne śmiertelnie, nie ma już mieszkańców na ziemi), nie powiedział trup, (wszyscy pod ziemią są, wszystkich wytropiło i zatłukło gestapo, wszystkich zagłodziła władza ludowa, zatłukli bejsboliści zomo, wszystkich zjadły już szczury w ziemiankach nad rzeką Jenisej a ich szczątki leżą teraz głębiej i głębiej), nie powiedział trup, (wszyscy mieszkańcy jak trupy), nie powiedział trup, (wszyscy nieżyjący zakopani w ziemi leżą, nie mogą poruszyć wyciszonych ciał już dawno zamordowanych rękami współwrogów), (leżą więc i po trochu przepłukiwani deszczówką, która wsiąka w nich i przez nich, przesuwani po trochu wodą z deszczu spadłego na ziemię w miejscu gdzie zagrzebani współwrogimi rękoma, gdzie opłakiwani podżałobnym niebem, przez szczury i robactwo przyjęci, przez deszcze i wiatry wiejące nieustannie nad ziemią pod którą utkwili swój wzrok), nie powiedział trup, (jaki bezruch mimowolny ciemnych słońc ponad bezszelestnym bezdusznym uwiądem nadserc), nie powiedział trup, (wszystkie trupy mieszkańców ułożone w ziemi nie ruszają kończyn, nieodczuwające martwoty swych ust myślą o nieczłowieku nieporuszone kiedy zakopane leżą, mają niemyśli trupie spomiędzy pamięci przełamanych cienkich skorup wężowe niesny), (leżą bo ich myśli i pamięć już dawno wydalone w skutek zjedzenia przez żuki i gnilne bakterie kiedy nieczuli na własną martwotę oczekują w ziemi wśród  bezruchu kończyn), nie powiedział trup, (wszyscy umarłymi są już mieszkańcami zaległymi w ziemi w całości jeszcze lub jako odchody bakterii gnilnych, albo po tym jak zjadły ich szczury w ziemiankach nad rzeką, albo zwłaszcza cierpliwe robaki przerobiły ciała i pamięć mieszkańców na lepką próchnicę), nie powiedział trup, (chrupiące pożywne grzyborodne próchniczne grzęzawisko współsnów), nie powiedział trup, (mieszkańcy, jacy wszyscy oni nie żywi, kiedy maszerują nad nimi ich zgłodniałe dzieci, ich faszystowskie dzieci, ich policyjne dzieci, ich anarchistyczne dziennikarskie dzieci, ich dzieci katolickie i dzieci lesbijskie, dzieci z zasiłku i dzieci za amerykańsko-chińskie pieniądze, a oni tym bardziej zanurzeni w piasek i rozdrobnieni tym bardziej, nieczują równomiernie rozłożoną skórą, nie widzą okiem rozmazanym rzęską bakterii, uchem nie słyszą bo w jego żyzną konchę wlewa się teraz już tylko liści szelest rozcieńczony deszczem), nie powiedział trup, (bredni nie słyszą jakie w mieszkaniowym bredzą języku zrodzone z nich dzieci, nie mają czym słyszeć, kiedy cierpkie piaski przeszły przeczesując rzeszą ziaren uschłe uszu kielichy nie zostało ani szczypty słuchu w duszach mieszkańców), nie powiedział trup, (dusze okazały się być niewiecznymi, współgnilnymi, jak odcięte palce, jak oczyszczone ze źrenic wziemnym wysychaniem płytkie studnie wzroku), (dusze te przeżuł tak jak przeżuł płuca pracowity podziw larwich westchnień), nie powiedział trup, (a nad nimi warkot sztywno trzymanych języków, klepanie mechaniczne przykręcone na konieczną śrubkę do potomków ich nadciał), nie powiedział trup, (martwy język ponad ziemią gdzie im przyszło cierpliwie niesłyszeć, od nich gnijący nie gorzej, poruszają mu dla niepoznaki jeszcze ścięgna zdań przyszyte gęstą siecią do szpalerów zer, przysznurowane maszynową taśmą do ekranizacji bezsensów jakie zastąpić mają bezsenność mechanicznych ciał), nie powiedział trup, (tak przemieniony, kiedy leżeli, ich język w jego sztywne truchło, podskakiwane muzyką jasnych cyfr, małosłownie, drobniście, rozcieńczalnie i łatwoprzyswajalnie, nawoźniczo podsypany lekkostrawną mózgognilną tautologią), (język który zawsze siebie przez siebie rozumie, doskonały jak przedłużony w wieczność rozłożysty sztandar półrozwartych martwych ust), nie powiedział trup, (zależeli w niewiedzy bez snów, w półoddech rozsypani, samozapomnieni, wokół kości mając wilgoć wieczystą i korzenne raje, a zanim ich przywiedzie do światła chlorofil, nieświadomieją ustawiczniej gdy ochłapy słów wciągnięte na anteny rozgłośni powiewają niepoznacząc, dyktując swobodę, choć pod każdym zdaniem słychać ten sam dobrze smarowany szmalem wał), nie powiedział trup, (kiedy szminkowany fetor wystygłych powtórek, wszechstronne  post-mortem estetycznie garbowane, polakierowane, oprawione złotem, podaje następną porcję dobrych publicznie efektywnych próżni przemielonych, przesianych, przetopionych w formy gładko przyjmujące w siebie mechaniczną wolność bezwładu, przeraźliwy smród zdegradowanego do swych podstaw składniowych mieszkaniowego języka omija leżących w ziemi mieszkańców, niezdolnych do odczuwania czego już-kolwiek, zwłaszcza powłóczystej śmierci rozsiekanych w najprostsze półsłówka i bezładne plwociny szczątków mieszkaniowego języka), nie powiedział trup, (nieodczutą przesuwa się tępa krawędź mieszkaniowych stwierdzeń, nieruchomość myśli mieszkaniowej brużdżąc pod uprawę pierwiastków niezbędnych w przemyśle włókienniczym losów wyciąganych nieustannie taśmowo z odwłoków urn łon), nie powiedział trup, (jaka pracowita nieruchoma wzajemność nieczułości mieszkaniowego języka na nieczułość podziemnych szczątków mieszkańców), nie powiedział trup, (ponad rozproszonymi w ziemi głowami trwa płukanie znaczeń, kręcą się w zdaniach zbutwiałe absensy), (zdechłą rybę mówionego języka się podsuwa we wstydliwym pośpiechu, unikając zrozumienia dla słów, pomijając wielogłośną mowę zdań, powtarza sie bezmyślnie głosem skopiowanym sto może wyrazów, pomijając całkowicie dziesięć tysięcy pozostałych słów, ignorując w ten sposób nie tylko prawie cały mieszkaniowy język, ale i mieszkaniowojęzykowe uczucia, mieszkaniowojęzykowe spostrzeżenia, mieszkaniowojęzykowe problemy), nie powiedział trup, (przedmiot rozmowy w języku mieszkaniowym, mówiący i słuchacz, uczucia i myśli, gminnie i pańszczyźnianie ignorowane, uważnie pomijane a przede wszystkim pominięty sam mieszkaniowy język, którego wcale się już nie używa, używając dla niepoznaki pięćdziesięciu może słów jakie odcięte od pełnojęzykowych uczuć i pełnojezykowych myśli straciły wszelkie rzeczywiste i żywe znaczenie, stały się słowami mechanicznymi i bezkorzennymi, bezpłodnymi, zdechłożabimi zwłokosłowami jakie trąca się co najwyżej czubkiem językowego buta między sobą, brzydząc się w gruncie rzeczy już nawet dotykać tego wydętego trupim jadem mieszkaniowego żargonu), (przerzuca się zdechłą myszę języka z prawa na lewo patykiem przyjmując przy tym wielce poważne rozprzężenia twarzy), nie powiedział trup, (jakie nadbarwy doskonale czarnych oblicz rozbudzonych pierwiastkiem ciemniejących serc), nie powiedział trup, (trwa imigracja terrorystycznych tautologii do mieszkaniowojęzykowych dusz), (Trup Horror i Zgnilizna, krzyczą dzieci upaństwowionych zwłok leżakujacych cmentarnie na komunalnych gruntach, gdzie płacą swe naczyniowo-tkankowe odzgonne czynszowe, oddając się w wieczyste współużytkowanie bakteryjnej katedrze nekrofilologii, podczas gdy spadek ich języków w porę powstrzymano, rozkrojono i przybito do szyldów doktryny powtórzeń), (jaka głośna ta nadcisza umysłów, jaka aleatoryczna nadpolifonia wysublimowana miarowo ze szczeknięć, złożonych miękko w przednieświadomy przedbezsenny podpowierzchowny przedbezimienny oddech ciepłego torfu słuchu), nie powiedział trup, (pełni mieszkańcy są współnieżywości glebiennej, współotwartości na rozkład, jak ładnie, jak harmonijnie porozkładani w swych mieszkalnych pozach, jakie estetyczne maski nałożyli im wytrwali pracownicy przemysłu gnilnego szeptając do uszka: „proszę już skończyć te samowolne fanaberie zwane życiem ludzkim, proszę się położyć pod wspólnym kocykiem matki natury i grzecznie pogrzebać tę anachroniczną myśl swobodną, bogu co boskie oddać, ziemi co ziemiańskie, deszczom co deszczowe, a zwinnym robaczkom co tam jeszcze zdoła wypełznąć z drgawek pośmiertnych języka, wszystko musi odpocząć pod wspólnym kilimem bo nadchodzą czasy jednej tylko ostatecznej metafory wysublimowanej ze szczątków Njutona, prawa siły, zatem proszę spełnić warunki jakie umożliwią jej funkcjonowanie i zachować kategoryczną inercję,  , prawo siły wymaga bowiem przeogromnych nakładów intelektualnego bezwładu, jaki nie utrzyma się w tak ożywionych warunkach), (a bez prawa siły, jakże piękno ma istnieć, jakże kogoś poruszyć?”) (…)

Piotr Mateusz Salomon – Bankiet (vol.9)
QR kod: Piotr Mateusz Salomon – Bankiet (vol.9)