Dziecko

Śniłem moje dziecko.
Urodziła je nieprawdziwa kobieta.
Nawet nie była naga.
Rodziła przez ciemność,
swojego okrycia.
Pamiętam: nie było w nią wejścia
a z tej wędrówki nie mam powrotu.
Ono jest ale nieurodzone.
Samo się hoduje i samo się pasie
za zamkniętymi drzwiami.
Wędruję i mówię:
Moje dziecko nie zna matki.
Samo się poczęło i ma moją twarz.
Jeden do jednego – jest samotne.


Dłonie

Te dłonie nie śpią.
One mówią: będziemy nagie.
Te dłonie, rosną wieczorami.
One krzyczą: będziemy krwawić.
Te dłonie, nie pasują do ciała.
One płaczą: ślepnie poklask dla światła.
Te dłonie są niczyje.
One milczą: śliny i ust pilnują.
To są dłonie, żarliwie przyciśnięte do serca.


Bóg

Ja jestem Bóg
i chciałbym Państwu przedstawić:
To są moi ludzie
z jednego żebra.
To są moi prezydenci i premierzy.
Moi narkomani i złodzieje.
Z jednej kobiety i jednego mężczyzny.


Imię krzyża

W imię serca
i syna, którego miał nie będę.
W imię ojca,
co mam jednego
na krwią zalanej ziemi.
W imię ducha,
co go nie przekażę płodem krocza.
To jest znak krzyża – wisi.


***

Jestem mitem.
Orgiastyczną mieszanką,
szaleństwa wnętrzności
w brzuchu świata.

Jestem żywiołem,
obracającym jedno jądro,
biologii, uczuć i akcji.

Oddycham innym powietrzem.
Nie z tej epoki.


Lęk

Lęk, nigdy nie był taki, jak dziś.
Był piękny – miał jej twarz.
Jak to jest? – że można uczłowieczyć lęk.

Kamil Bor – Sześć wierszy
QR kod: Kamil Bor – Sześć wierszy