Miłość online

Zachwyca mnie zachód słońca i cisza. Wiesz, czym jest cisza? Lepiej o niektórych rzeczach nie wiedzieć, więc nie odpisuję.
Bóg chce, bym go poznała – zaśmieca moją skrzynkę metafizycznym spamem, ale czy te mejle naprawdę idą z nieba? Może nie z nieba, a z piekła?

PS. Takie propozycje są zbyt nieprzyzwoite, by na nie, Boże, odpisywać.


Podróż lutowa

Idąc tym miastem, chce mi się krwawić – upaść na ziemię i rozkrwawić się, rozkrwawić i do tego jeszcze osikać, i wionąć tak, jak ci, co koło których w autobusach i na ławkach się nie siada, bo na odległość widać, że wioną niefajnie.
Tak, mam pewną obsesję. Że wyrwie się to ze mnie, wytryśnie, bez żadnego noża i powodu, tego się boję, tego wyczekuję. I jak to tak, w miejscu publicznym, biadać będą panie, które przecież najchętniej zrobiłyby tak samo.


Pan Ż.

Pan Żebrak ma na kartce narysowaną rybę, a ja nie wiem, czy że symbol chrześcijaństwa, czy że po prostu na nią zbiera. Idąc lasem, przewracam żuki na ich dobrą stronę – na tyle umiem się zdobyć.


W moim brzuchu też mieszkają węże

Nie, nie wypełzają. Po prostu sobie są, te węże. Kolorowe serpentyny śmierci.
O życiu wiem mniej więcej tyle, co o sobie. O śmierci wiem przynajmniej tyle, że jest.


Słońce, ono krwawi

Słońce sączy się przez chmury, sączy jak krew z nosa – bez bólu, ale jednak to krew, coś trzeba zrobić, pochylić głowę, przytknąć chusteczkę.
„Wiesz, co to jest depresja? To choroba woreczka żółciowego” – tak mówią do siebie w tych orientalnych serialach, w których zamiast słów wypowiada się przypadkowe zbitki głosek, brzmiące bardziej orientalnie niż rzeczywiste języki orientu.
Być jedną z tych postaci, przeżywać te wszystkie namiętności, euforie, rozpacze i bóle. Żyć, skoczyć w ten lodowaty odmęt. Oceanu? Oczka wodnego, baseniku, kałuży

Lidia Karbowska – Pięć wierszy
QR kod: Lidia Karbowska – Pięć wierszy