UKF
w różnych odcieniach błękitu
na długości wszystkich fal krótkich
w zagubionych od lat transmisjach
ponad częstotliwością ciszy łąk które
nas otaczają: muzyka której nie słyszymy
gdy jemy francuskie ciastka i nadajemy
imiona chmurom zanim rozpłyną się
ponad antenami domu na przełęczy
przekrzykują i wzmacniają się hity
żuki contra nieśmiertelni Beatlesi
Ostatni wiersz dla Sarny
zatrzymała się na drodze jaką dobrze znałem
ułożyła stopę przy stopie kolanem dotykając kolana
w układzie atomów czytałem jak podobna jest do mnie
przestraszona lecz ciekawa nagłego spotkania
kiedy była dziewczyną łączyłem
prześwitujące spod czarnej lycry
punkty piegów jej ud w różę mapy
teraz poluje dyskretniej czekając na ucieczkę
ostrze słowo po słowie przed każdym afektem
już wiesz że podobieństwa na siebie tylko czyhają
nie biegną naprzeciw – to niszczy ich przestrzeń
usta i nagi las ukrywają ostatnie języki śniegu
zaspy wiążą ciało dziecka jakim byłem wczoraj
gdy wirowały beztrosko bootlegi Coltrana
na których muzyka jednoczyła się z szeptami
dziś dzieli przestrzeń chłód i czeka na nas wiosna
której tak się boje gdy dostrzegam wyrżnie każdy
ruch mięśni słyszę migotania czuję częstotliwość ziemi
proszę nie śpiesz się Sarno pozostań na drodze
kiedy wszystko łączy nas w niewykonanym geście
zobacz usłysz poczuj bo zaraz wybiegnie wiersz
you give love a bad name
odtwarzam z kasety powtarzającą się podróż
jesteśmy razem od początku w pętli i na
końcu ścieżki: you give love a bad name
na szczęście czas to niezwykły autorewers
bo byłbym za mocny w przebojowej formie
lecz powtarzasz się zamknięta w refren
myląc się znowu czuję słabość i nucę:
you give love a bad name
appetite for destruction
kiedyś pragnąłem jej ponad wszystko
bladej winylowej całej o kolorze ciała
puszczaliśmy ją z bratem na wieży Denon
którą on zostawił swojej żonie gdy uciekał
z moją asystentką której ciała pragnął tak jak ja
jego powrotu w chwili gdy namiętnie słucham
na wieży Denon bladej winylowej płyty
z asystentką co nosi się cała w kolorze ciała
A Love Supreme
jak Coltrane pomiędzy
szafami z wielkiej płyty
nie wiem z którego uciekła okna
i wiruje bo przecież
muzyka nie ginie w locie
unosi się kartka wyrwana z zeszytu
odbija się w czarnym oku
wróbla który zamyka nas
razem wewnątrz powieki
Distant Satellites – piosenka w aucie
zatrzymałem się na brzegu kiedy mnie zawołałaś
a miasto pamiętasz rozsypało się w kuli zachodu
(ogień naprawdę może być bliski tylko kamieniom)
i zgrzeszyłem jak tylko może pozwolić sobie na to
wiatr który wpadł prosto pod twoją koszulkę
wiesz, chciałabym nauczyć się dotykać jak on
powiedziałaś pod wiatr zanim się zatrzymałem
przed nadrukiem na koszulce jakiego nie potrafię
powtórzyć bo nucę sobie od tamtego dnia refren
chcę dotykać dotykać dotykać jak wiatr
Live after death
woda nie chciała w ogóle wypłynąć
salowa użyła nożyczek i uciekła
z workiem brudów nucąc piosenkę
wypiła kilka kropel a ciepły oddech wypełnił
próżnię po płynie Misia nucił jakąś piosenkę
bo przecież oddychanie to zwyczajnie muzyka
kiedy dotykałem jej pleców przypomniałem
sobie że zapomniałem o zielonym Bambino
któremu urwałem ramię słuchając pocztówek
nie wiedziałem wtedy że przebojowość
to improwizacja kiedy wychowuje się
dzieci zwykłemu obojętnemu pijakowi
prawdziwym hitem było zjedzenie
wszystkich pierogów jakie sklejała
i okraszała kostką tłustego masła
Franek nie pojechał na gitarę a ja w czarnej
skórze snułem solówki z winylowej płyty
jaką kupiłem za dolary którego jej ukradłem
kiedy wypluwała gęstą ślinę nie wiedziałem
że koniec trwa tyle co uderzenie kamertonu
ordynator odchodził powoli nucąc jakąś arię
chciałem wykraść spośród rzeczy jakie nam
oddano plastikową butelkę bo widziałem
jak w niej ukryłaś to co mogłaś: piosenkę