Wysokie okna
I musisz wiedzieć, synku, że jesteś plasterkiem
tego samego jabłka, którym cię kuszono.
I musisz wiedzieć, synku, że jesteś plasterkiem
tego samego jabłka, którym cię kuszono,
gdy wyszedłeś na górę, aby łapać zasięg,
ażeby złapać oddech, zanim złapiesz wilka.
I musisz wiedzieć, synku, że jesteś plasterkiem
tego samego jabłka, którym cię kuszono,
gdy wyszedłeś na górę, aby łapać zasięg,
ażeby złapać oddech, zanim złapiesz wilka
w skórze swojego ojca, pod spódnicą matki,
którą chciałbyś zawołać, ale nie masz liter.
I musisz wiedzieć, synku, że jesteś plasterkiem
tego samego jabłka, którym cię kuszono,
gdy wyszedłeś na górę, aby łapać zasięg,
ażeby złapać oddech, zanim złapiesz wilka
w skórze swojego ojca, pod spódnicą matki,
którą chciałbyś zawołać, ale nie masz liter,
ale nie znasz imienia innego niż hasło
do Wi-Fi na ostatnim piętrze Warsaw Airport.
I musisz wiedzieć, synku, że jesteś plasterkiem
tego samego jabłka, którym cię kuszono,
gdy wyszedłeś na górę, aby łapać zasięg,
ażeby złapać oddech, zanim złapiesz wilka
w skórze swojego ojca, pod spódnicą matki,
którą chciałbyś zawołać, ale nie masz liter,
ale nie znasz imienia innego niż hasło
do Wi-Fi na ostatnim piętrze Warsaw Airport,
gdzie bursztynowy świerzop niczym odgłos świdra
w sprawnych dłoniach chirurga, gdzie kończy się światło.
I musisz wiedzieć, synku, że jesteś plasterkiem
tego samego jabłka, którym cię kuszono,
gdy wyszedłeś na górę, aby łapać zasięg,
ażeby złapać oddech, zanim złapiesz wilka
w skórze swojego ojca, pod spódnicą matki,
którą chciałbyś zawołać, ale nie masz liter,
ale nie znasz imienia innego niż hasło
do Wi-Fi na ostatnim piętrze Warsaw Airport,
gdzie bursztynowy świerzop niczym odgłos świdra
w sprawnych dłoniach chirurga, gdzie kończy się światło,
bo strajki w elektrowni, a trudno być ślepcem
w kraju widzących jasno przez wysokie okna.
I musisz wiedzieć, synku, że jesteś plasterkiem
tego samego jabłka, którym cię kuszono,
gdy wyszedłeś na górę, aby łapać zasięg,
ażeby złapać oddech, zanim złapiesz wilka
w skórze swojego ojca, pod spódnicą matki,
którą chciałbyś zawołać, ale nie masz liter,
ale nie znasz imienia innego niż hasło
do Wi-Fi na ostatnim piętrze Warsaw Airport,
gdzie bursztynowy świerzop niczym odgłos świdra
w sprawnych dłoniach chirurga, gdzie kończy się światło,
bo strajki w elektrowni, a trudno być ślepcem
w kraju widzących jasno przez wysokie okna,
z których skaczesz na główkę i toniesz w ciemności,
i obmywasz się deszczem, i lądujesz w gównie.
I musisz wiedzieć, synku, że jesteś plasterkiem
tego samego jabłka, którym cię kuszono,
gdy wyszedłeś na górę, aby łapać zasięg,
ażeby złapać oddech, zanim złapiesz wilka
w skórze swojego ojca, pod spódnicą matki,
którą chciałbyś zawołać, ale nie masz liter,
ale nie znasz imienia innego niż hasło
do Wi-Fi na ostatnim piętrze Warsaw Airport,
gdzie bursztynowy świerzop niczym odgłos świdra
w sprawnych dłoniach chirurga, gdzie kończy się światło,
bo strajki w elektrowni, a trudno być ślepcem
w kraju widzących jasno przez wysokie okna,
z których skaczesz na główkę i toniesz w ciemności,
i obmywasz się deszczem, i lądujesz w gównie,
wiedząc, że ono kiedyś też było plasterkiem
tego samego jabłka, którym cię kuszono.