ten trzeci ta trzecia

chcesz usłyszeć że zapomniałam tak
zapomniałem wokół noc a w niej
widzę tylko ciebie niemożliwe a jednak
nie ja pierwszy nie ostatnia ten trzeci
ta trzecia to zero dno dziwka i gnój
krzyczysz te gesty były puste rozumiesz
puste mam rodzinę to nic nie znaczy
proszę skomlę przywieram do drzwi
nasłuchuję cichniesz znowu
nie dzwonisz wariuję nakłuwam twarz
na waszym zdjęciu wydrapuję wklejam
swoją drę spłukuję wracasz biegniesz
co tchu na oślep w wyrzuty rozdarcie ogień
potem gasisz go wiadrami a ja drżę
tak robi mi się mokro tak często zbyt
często papieros od papierosa nie nie klnę
nie palę majaczę w malignie zwijam się
kulę gdy u ciebie u was krzyk ekstazy nie
nie krzyk po prostu leżycie obok siebie
brzuch przy brzuchu albo na łyżeczkę


Sprzeczność

Dzisiaj, gdy pochylił się nad krzesłem tak, żeby czuła jego
silne ciało i przyspieszony oddech, nie otworzyła się jak
małż. Chciała. Tęskniła. Ale skuliła się tylko. Zamknęła
wokół ran. Znowu zobaczyła, jak przed tamtą kobietą
odsłaniał swoją intymność. Jak się z nią pieścił. Tulił.
Kładł rękę na jej piersiach. Łonie. Z palcem w środku. Jak
szczytowali. Zupełnie jak oni. Przed ciemnością. Braniem
czegoś na sen. Darciem zdjęć. Składaniem. Czekaniem
na telefon. Mail. Cud.
Więc wróciłeś. Wróciłeś, myślała szczęśliwa. Spytała jednak
chłodno: Dlaczego się bawisz moim kosztem?


Powroty

Marzyła o tym. Pragnęła go przecież od pierwszej chwili.
A teraz jego niecierpliwe ręce. Jej dreszcz. Prężenie. I nagły
powrót. Znowu była tamtą dziewczynką. Płakała. Chciała
uciekać. Krzyczeć. Ale on już w nią wszedł. Szarpnęła się
tylko i opadła. Jakby martwa. Bez sił, żeby podjąć jego rytm.
Pełna bólu. Strachu, że jak już skończy, będzie próbował ją
zabić. Okaleczyć. Nie, niech, nie kończy. Niech nie kończy,
myślała. Dobrze mi. Chcę żyć. Żyć.
Skończył. Kocham cię, powiedział. Ale ona jeszcze nie
wróciła.


Zawiłości

Ona nie ma już sił. Ta szmata wciąż nie daje mu spokoju. Wy-
ciszył telefon, ale przecież wiadomo, rozmawiają. Albo, co ta
suka mogła sobie myśleć, przychodząc do ich domu. W środku
nocy. Ona wybiegła wtedy na klatkę. Prawie naga. I tak drżała.
Dlaczego on nie chce z tym skończyć. Czy nie wie, jak ona się
czuje. Jak zmięty pet. Od rana chowa się pod makijażem, żeby
po bezsennej nocy nie straszyć ludzi. Tak, z tamtym mężczyzną
już zerwała. Nie, on nie może teraz odejść. Wybrała go. Kocha.
– Dlaczego? – pytam.
– Bo ciągle jest dla mnie tajemnicą – odpowiada szlochając.


Odarty

Nie, nie chciał tego. Nie zdobył się na to nawet wobec niej, cho-
ciaż wiedział, że ona go kocha. Jednak, gdy padło pytanie, obna-
żył się. Pomimo wstydu, bólu stanął zupełnie nagi. Bezbronny.
Bez tajemnic. Dlaczego? Z lęku? Samotności? Przyjaźni? Mi-
łości? Nie umiałby powiedzieć. Czuł jedynie, że bez szczerości
wszystko straci. Tak, wszystko, bo właśnie wszystkim był
dla niego ten pytający mężczyzna.
Rzeczywiście, nie odsunął się. On sam to zrobił. Zbyt odarty,
poczuł się zerem.

Sławomir Ortyl – Pięć wierszy
QR kod: Sławomir Ortyl – Pięć wierszy