W sprawie naszej pogody

Budzą mnie zimne sny i szron czeka pod drzwiami,
którymi wychodzę już prosto w ramiona
kwietniowego słońca. Tymczasem ze świata, szerszego
niż dwadzieścia metrów do furtki, dochodzą do nas

wieści o zarządzaniu uwagą. Więc po śniadaniu
robimy sobie trening. Czytamy o fatalnej
sytuacji kredytobiorców frankowiczów
i o państwie islamskim, chodząc

po domu nago, żeby w powodzi nagłówków
nie tracić z oczu priorytetów. Uśmiech
wiedzy, do której tęsknił filozof Nietzsche,
kontra demon, którego pisarz Lem wymyślił

dla zbójcy Gębona, kiedy ten się skarżył na brak
dostępu do internetu. Jeżeli otworzyć serce
wystarczająco szeroko, żeby przez nie wyjść,
świat będzie mógł wejść tam, gdzie jego miejsce.


Właśnie

Jak każda prawda – powtórzona zbyt wiele razy
staje się kłamstwem. Potem jakieś anonimowe
polskie psy muszą odszczekać to, co o niej nawygadywali
ludzie w internetach i telewizorach. Wieczorem
siadam na schodkach, czekając aż sama się wypowie
jako kraj na uchodźstwie. Jej ostatnie cenzuralne wyrazy
odzywają się we mnie głosem narkotycznym
jak syrop Pini, głosem pradawnym
jak Cymeon Maksymalny. Niezawisły jest wiatr
o zapachu faszyny, brzozy w srebrnych
sukmanach kosynierów, niemiecki bunkier w lesie
zasiedlony przez rdzenne, rdzewiejące pokolenia
paprykarzy szczecińskich i pasztetów podlaskich. Dopiero
niewymówiona zmierza do istnienia
w ustach rzeczy najpospolitszych.


Oda do zarządzania emocjami

Wbrew propagandzie kapitalistycznej
o kredycie i samochodzie z odpowiednio
dużym bagażnikiem, miłość

to ściereczka wisząca na kredensie,
gotowa, by w razie potrzeby
wsunąć ją do baku i przytknąć zapalniczkę.


Nokia i rakija

w jednym stały domu

i chciały mieć konto
w tym samym kościele

w absolutnym uchu
temperować strój

jak jedna: pastuchu
elektryczny stróżu

to druga: aniele
boży wzwodzie mój.


Sonet dla amarantowej sukienki

Brało się przed ołtarzem, bierze przed fejsbukiem,
żeby wrzucić na profil uśmiechnięte zdjęcia
i wrócić z dyndającym koło szyi kluczem
do domu super-ojca, zaliczyć zajęcia

z tego, jak się należy posiadać ze szczęścia
oraz ile przyczynie będzie winien skutek
wpisania do systemu tego PIN-zaklęcia,
aby zrealizować wypłatę w walucie

uświęconej przez wyższą i twardszą instancję
niż sięga czyjakolwiek zdolność kredytowa,
o której tak miłośnie pisze Jan od Krzyża,

twoja ślubna sukienka jest amarantowa
jak ułańskie wyłogi i zawrotnie chyża
w najmroczniejszą z rozkoszy: złamać kark o pancerz.

Maciej Woźniak – Pięć wierszy
QR kod: Maciej Woźniak – Pięć wierszy