Dla J. M.
Wrony nad dworcem w K.,
pojedyncze sztuki
nad zespołem szkół.
W chmarze, w odosobnieniu,
w przesiedlonym deszczu, w błocie tutejszym,
w to, w zbyt, w proste:
znaleźć się między wroną a wroną,
znaleźć się między sobą a sobą,
a wroną, nic nie zyskać, a znaleźć;
*
z dokładną godziną odjazdu pociągu,
z tym, co kiedyś docierało do mnie, do tego miejsca,
co dociera do niego pociąg,
który nie był, a teraz raczej będzie
o czasie i wsiądą do niego wszyscy,
i ja także do niego wsiądę,
i w nim wykupię bilet bez ulgi,
bo kasa jest nieczynna.
*
Dzwonek na lekcje zabiera dzieciom przerwę,
cień pada na boisko, odbija się od kałuży, następnie
od tablicy i wlatuje do kosza.
Wrona łazi po torach, dziobie papierek
po gumie, kawałek bułki, kamień (ten przypomina
nasiono), peta, grosz, podpaskę,
gówno. Nogi ptaków są brzydkie, a dzioby?
Czy z obserwacji przyrody muszą wypływać
zawsze jakieś wnioski?
*
Czy w małym miasteczku ruchome są tylko pociągi
i wrony? Nie zapowiadano tutaj zmian,
chociaż im nie zapobieżono,
zapowiadano przyjazdy i odjazdy, pojedyncze
strzały, pudła, klapy.
W porządku.
*
Na bocznicy stoi wagon z węglem,
obok jedzie wagon z czołgiem,
zdaje się, że właśnie tutaj
kosmos się zakonserwował.
Zdaje się, że właśnie tutaj
kosmos się zdekomunizował,
lecz kiedy on wreszcie powstanie,
ruszy z towarem do Europy.
Na którymś końcu któregoś peronu.
Skończą się nasze podchody.
*
Na którym końcu
którego peronu
podstawią wagon
z właściwym sobą?
*
Dzwonek w telefonie jest wyciszony.
W kieszeni dłoń zwinięta w pięść, w pięści
grzeją się klucze do domu.
Trzymam je jak pamiątkę.
Chleba znowu nie ma,
zauważyłem przed wyjściem, że został
tylko worek.
*
Kiedy drążę ten temat,
kości pękają w posadach, ustępują miejsca
biżuterii, metalowym plombom, implantom.
Kiedy drążę ten temat, szyna zaczyna drżeć
i złazi z niej wrona, po dzwonku na przerwę boisko
znowu jest zaludnione.
Doładowanie powiodło się.
Powoli odsuwam się od krawędzi peronu.
Powoli osuwa się krawędź peronu.