Ekloga wiejsko-miejska
Zaprawdę powiadam ci
próżne jest twe ziarno wywiedzione z lektur lecz odpoczniesz tylko otwartym tekstem
pastuszku wyprowadzony z ziemi wiejskiej po całodziennej dłubaninie
po woltyżerce na plikach Word powstaniesz Feniksem
śniegiem spadniesz mrozem cię zbierać tłuc ci o szyby deszczem z liter z dłoni wozić
do klubów w kolorowe piórka przebierać w darkroomach w kloakach tego miasta
(po Setalofcie cię loffciam orgazmy nareszcie z miłości)
żebyś mógł wykwitnąć i wejść między nogi
żebyś ujrzał swoją biedę w mięsie tej eklogi
żebyś stworzył zdrową relację w której użycie jest rzadkie
jak psik perfum Amouage
tymczasem zapada zmrok powiększają się zakola słów wbijanych rytmicznie
w klawisze
wiem że od zawsze było nas dwóch ale któryś za wcześnie wyszedł
Piekło dansingu
Żyłem z wami cierpiałem i płakałem z wami oglądałem za darmo wasze przedstawienia
ze świateł nocy tkałem mój tren
podczas gdy on patrzył oczami surowego mędrca na ich pijane torsy z których kapał pot
podczas gdy ty sam sobie zadawałeś gwałt wsiadając wyłącznie do najdroższych aut
chcesz wiedzieć więcej więc dostawiasz się do mnie przez ścianę wiersza
przez chrystusa banał naszego
przez sufit drzwi podłogę
daję z siebie co mogę do ucha niech ci kwili mój na dobranoc paszkwil o tobie
Post. Kolonizując.
Bądź pozdrowiona Nasza Mała Szwecjo za miastem
bez biletu
Szwecjo parująca hot-dogiem pulsująca
korpo-hasełkami uderz w nas prosimy
Szwecjo socjalem gromem burzy mózgów nawet gdy
Ciebie wyprosimy
kochaj nas mocniej segreguj
z nami odpady z nas o Miłościwa
Szwecjo w której każdy klient to nowa przygoda więc zbędne
są wakacje (trzynaście brutto na godzinę)
scal nas ze sobą jeszcze bardziej
Szwecjo w której jesteśmy sformatowani i mili do wyrzygu
wybaw nas prosimy
Szwecjo przez którą maluczkie polactwo odpływa z naszych żył
promem do Ystad
Odbić
Na tym co było
narastało życie
choć z żywą zawsze raną
Julia Hartwig
Narasta na mnie życie jak szereg pytań w dzielnicy śmietników
podczas gdy ty stawiasz nogi na cienkich szczeblach szołbizu
uśmiechasz się nie do mnie siedzisz wygodnie na kanapach
telewizji śniadaniowych. ja mam nogę w szparze drzwi
w pół drogi po nóż i widelec
Najpiękniejszy gej w mieście
K.S.
Mężu mój niedoszły
prawy i sprawiedliwy
słuszny i zbawienny
piszę ten list albowiem nie rozpoznałem w tobie cienia pozy
wertepu ironii
drogich bankietów
wystawnych kolacji w klasztornej bursie samotnych masturbacji
nie odwróciłem
biegu naszej historii
po dziesięciu xanaxach i litrze whisky
trzeba mi było nie jeść nie pić
wstąpić do niebios na chwilę do piekieł
trzeciego dnia zmartwychwstać
i znów z tym żyć
Rzuć go i ucieknij ze mną
Wszystkie znaki na niebie i ziemi są spokojne
mówią mi że kiedyś to w końcu pierdolnie
i wtedy napiszesz nie jestem już w związku
i wtedy powiesz przeskoczmy to razem
zamieszkamy na małej wyspie
w okolicach końca świata
żeby było kiczowato
na calutkie lata
Escape for Men by Calvin Klein
Wjechać autobusem 116 w ten wieczór co wisi
kamieniem u szyi drapie metką koszulki z pull and bear
to jest mój stan zdrowia wieziony w świetlistej procesji
na czele drugiej już płonie niebieski płomyk obsesji
tak to sobie tłumacz żeby nie przyjąć na siebie
całej dzielnicy śmietników
tak ich pytaj
jak się miewają wasze coming outy
po trzech miesiącach życia w wawci?
Imię na męską literę
w e r s j a p o d s t a w o w a:
Nasz związek to zimowa zabawa, mechanizm iluzji i zaprzeczeń.
Trwa długo, a znaczy tyle, co psyk puszki królewskiego otwieranej
w autobusie.
Dzisiaj twój penis jeździł po mieście. Przesyłał pozdrowienia.
Nie ma to już dla mnie znaczenia, albowiem mężczyźni twojego
życia przeważnie mają na imię Rafał i mieszkają w następnych
wcieleniach.
w e r s j a p r e m i u m:
To miasto jest jak przedmiot w akcie desperacji oddany
do lombardu. Jak stara prostytutka. Od biedy można je przelecieć,
kierując się tabliczkami z lotniskiem imienia F. Chopina.
Udając obcy język, w którym pewnie nadejdzie jakiś świt,
a kobiety w szalikach-kocach położą głowy pod tramwaje.
Nasz związek to zimowa iluzja, więc przycinam paznokcie
i uderzam z tym do klubów, żeby popełnić ciekawsze błędy.
Powrót z U
Jestem rusycystą a nie napisałem dotąd wiersza inspirowanego
literaturą rosyjską
w obecnej sytuacji politycznej z pewnością grozi za to zesłanie
ducha świętego
ale spokojnie wszak strach ma wielkie oczy
zacznę ci o tym od tyłu czyli od końca dnia miasta i świata
zacznę ci od chłopaczka o twarzy cwaniaczka który łypie na mnie
jakby
chciał ale się bał lecz w końcu i tak spada śnieg unieważnia wszystko
rozdaje
każdemu według potrzeb po równo; po jeszcze jednym życiu
po całej jednej carte blanche
[On to, gdy dobrowolnie wydał się na mękę homofobii]
On to, gdy dobrowolnie wydał się na mękę homofobii,
Bezprawnie prosił mnie o rękę.
Zostawił zapach w kołnierzykach koszul, podwoił liczbę par
Butów, maszynek do golenia; prosił, bym świecił światłem
Odbitym. Poeta świecznikowy płynął do mnie pod prąd,
Kiedy gasłem.