23.

Ponieważ kiedy się obudziłaś – pracowałem.
Twoja stopa, jasna i chłodna spała jeszcze
nieświadoma, że za chwilę znaczyła będzie
ślad na zimnej podłodze, kiedy będziesz
krzątała się w kuchni szukając owsianych
ciastek, które wczoraj zjadł twój syn nie
zostawiając nic dla nas.
Ponieważ, kiedy zostawiam nas w tamtym
domu, którego nie ma, a pociąg kołysze
śpiącą naprzeciwko mnie dziewczynkę,
jej matka okrywa stopę dziecka swetrem
z czułością, którą mógłbym dla ciebie
ukraść kosztem tej sceny i wrócić do nas,
w tamtym mieszkaniu, którego nigdy
nie było, żeby mówić do ciebie opuszkami
palców, śliną, zębami. Ponieważ, kiedy
wypowiadam na głos słowo, które pali się
w moim brzuchu – ty – niemal śpiąca,
notujesz na wyrwanej z notesu kartce:
„Byliśmy tutaj. Pamiętaj. 19 sierpnia 2022 roku.”

19.08.2022


33.

Wolałbym nie rozmawiać z nią
o śmierci, ponieważ w tych wierszach
martwy jest tylko ojciec, który przychodzi
i mówi: „Nie używaj śmierci w wierszach,
synku, użyj gwiazdy, użyj wibrujących
planet, bo przecież piszesz tutaj o niej
i w końcu zaczną przy tym węszyć,
a złe lubi mieszkać w rodzinnych
kolekcjach, albumach, na dnie szuflad”.
Kiedy umierał żułem cudzy język.
Dzisiaj mam w ustach jej ślinę.
„Teraz już możesz się zarazić”
– mówi ojciec i fruwa sobie nade mną
jak nietoperz albo zerwany listek.

08.09.2022


34.

(…) albo na przykład ciemność.
Co jest takiego w ciemności, że
siedzi pod paznokciem jak ziarenko
brudu? Będziemy teraz dotykać,
lizać i połykać zupełnie inne
niż wcześniej strużki światłowodów.
To się wydarza na wyspie
pod blaszanym niebem.
Co jest takiego w utracie, że raz
masz ją w gardle, innym razem
pod żebrem lub w źrenicy oka.
Brakuje nam do siebie kilku małych
śmierci: domu, w którym nikt nie zapala
światła, ciała, którego się nie dotyka
i ciem, do których muszę przywyknąć,
albo dać je twojemu kotu do zabawy.

08.09.2022


37.

Całą noc spędziliśmy w szpitalu.
Piłaś kawę, a ja mówiłem do ciebie
te wszystkie rzeczy, które mówi się
do kogoś, kto jest już tylko
wyczerpaniem i snem, w którym
chory na raka jelit Wilhelm Röntgen
gasi światła w pustych korytarzach.
Twój syn oddychał głęboko
śpiąc z głową na twoich udach.
Byłem spokojny ponieważ
nie miałem zamiaru umierać
zanim nie dowiem się jak to się
mogło wydarzyć, że jesteś,
a przecież miało już nie być słów,
które wypowiadam, dłoni, którymi
dotykam i ciała, którego używam
żeby iść do ciebie przez jarzeniowe
światło jak przez zimny obłok.
I wtedy powiedziałaś: „Zmarzłam”
A ja pocałowałem cię w policzek
i jeszcze przez chwilę mówiliśmy
do siebie opuszkami palców.
W sali obok płakało czyjeś dziecko.

21.09.2022


42.

Zasypiasz przy Netflixie. Ja pracując
słucham japońskiego ambientu.
Jest październik, mamy po trzysta lat,
jesteśmy zmęczeni podróżą,
ale zaczynamy rozumieć, że wtedy
umarliśmy we śnie, albo pod gruzami
spalonego miasta, a może pochowali nas
przy drodze podczas jakiejś odległej
ucieczki przed konną armią szumiącą
jak zerwana rzeka.I kiedy pod twoją
powieką wirują ziarna tamtej burzy
zdążysz jeszcze zapytać: „Jesteś?”
A ja pochylony nad klawiaturą
odpowiem: „Cieszę się, że wróciłaś”.
Za nami zostaje to, co zgubione
albo niemożliwe.

02.10.2022


Marcin Zegadło – Pięć wierszy
QR kod: Marcin Zegadło – Pięć wierszy