eternit/eternal

“Czy człowiek jest tym, czym wydaje się astronomowi: maleńką drobiną zanieczyszczonego węgla i wody, bezsilnie pełzającą po małej, nieważnej planecie”
Bertrand Russell

nie trzeba tu pukać
ten dom nie ma drzwi i nie ma też dachu
nad którym zbierałyby się czarne chmury
tylko ten kamień w gardle
jak zaciśnięta pięść jak wściekły szerszeń
i nie mówię nic ponad to
mam pod skórą szkło nacieka do mięska
rozsiewa się jak chwasty niebezpiecznie
blisko alert! Arteria carotis communis
od śmierci dzielą milimetry
milczenia
pielimy słowa z namaszczeniem

tu się strzela z procy tu się strzela z łuku
w witraże ze świętymi
wariatami
tłuką się bawimy się świetnie
językiem mamy formy mamy kształty
bierzemy je do buzi z połykiem
obwąchujemy się jak psy
posłuszni gwałtownie przełykając ślinę
przeżywamy siebie
przeżuwamy

słońce gnije i nie da się już tego dłużej ukrywać
smród nie do zniesienia ciało odchodzi od kości
smugi światła wkrapla się tu wprost
do oczu
nerw po nerwie
ślepniemy już nie pół ale cały rok
Baby did you forget to take your meds?
wymyk nie warto z rozpaczy
jesteśmy

i choć nie mamy kręgosłupów
łamiemy się jak drzewa
jak świerki jak smukłe sosny
kilka rys pod korą i trzask
pisklęta wyskakujące z gniazd
na główkę komiczni samobójcy
śmiejemy się na wpół martwi
u ujścia kanalików błyska
I don’t care anymore


w nas

czy wierzysz jeszcze czy jedynie iskasz
robactwo z sierści planety szum biały
płaskie widma sen poczwarka gdy zamieć
śnieżna zgrzyta nam w źródłach

trzaska w kościach jak skrzące drwa
trzymaj je z daleka od lądolodów
jeśli wiesz co mam na myśli
to coś jak urwany guzik pytajnik

jaka jest bezpieczna odległość
od brzegu gdy fala uderza w klif?

jesteś nadmiernie wrażliwa a gwałtowne zmiany
pogody powiedziałeś zaburzają
homeostazę plączą znaczenia
długie czarne pola w dokumentach

proszę możesz mnie wyznaczyć
czas start obierz kierunek przepływającego prądu

jeszcze trochę syczę jak czajnik
w miejscu gwizdka wiją się głowy Hydry
wężowe sploty na bezpańskim kundlu
ssss stoję jeszcze jestem

najwięcej gdy nie patrzysz
lub gdy bezgłośnie wypowiadasz moje imię
wadliwa harmonijka sam ruch warg drżenie
jak tik nerwowy zamrożony między nami

to NIEWYOBRAŻALNY śmietnik niema kakofonia
wzdrygasz się wykrztuś wreszcie

to zerojedynkowe porno języka nic bardziej mylnego
głoski ślizgają się po ślinie błyska
ostrze płozy sadza pokrywa gardło
jak łuski do tego trzeba czułości
wprawy liźnięcia
i apetytu

fff fala kołyska
różowy szum jest przyjemniejszy dla ucha


sekcja rytmiczna

przetrwały loop robi jej legato w ciele
rytmikę w synaptycznych aranżacjach
wnętrz perikarionu wślizguje się
w interakcje ze śluzówką
jest taka melodyjnie kandyzowana
sam Ian Curtis
wystukuje w niej czułość po ostatni guzik
gra solo w jej cyrku

something so good just can’t function no more

małe kostki cukru efekt rozlania
nieprzećwiczona dynamika
lekko nadgorliwa improwizacja
i czysta wolność na didaskaliach
dadaistyczna dziś jest ta mała
ze skrętem w pysku
mniej obca
i dzika jeszcze jak
jazz
jak post-punk
new wave
jak zwierz

fusion


mała tu się kurwa umiera

nie strzela się do ptaków chuju
gdy koty marcują zadając nocy rany kłute

sorry musisz jeszcze ponosić gruz
na kolejne pokolenia zaszyj się ciaśniej
nim się pokruszysz a mało to romantyczne
jak gąbka czerstwego chleba pod kuchennym stołem
styropian spękane ręce staruszki zerwane połączenia
halo potrzeba tu ludzi nie statystów!

to nie jednorazowe torsje
ani nie jednorożce defekujące na zbawiksie
tęczą
żadne tam zakrzywienie perspektywy
mentolowa wkładka do paczki papierosów
tu się kurwa umiera
teraz

świat to muzeum
przekreśl
świat to g-r-o-b-o-w-i-e-c
latryna wyłożona kafelkami
z selfie celebrytów
life in plastic it’s NOT fantastic
substancje lepkie i niestrawne wiersze
wymyk
na pięć z minusem
(to ledwie dostateczny jak na córkę
strażaka)
niedostatecznie szybko transpirujesz
a dziki obszar to mniej niż 35%
powtórz

chuj mnie obchodzi mała że nie umiesz pływać
nie ma tylu ECMO by odtworzyć połączenia
ale możesz próbować
who cares?

i sadź te pierdolone lasy namorzynowe podwodne łąki
słone bagna lasy wodorostów
najszybciej rosną brunatnice
i zdychaj
who cares– powtórz!
albo bądź futurystką i strzel sobie w łeb

Mira Król – Cztery wiersze
QR kod: Mira Król – Cztery wiersze