Aromat smutku
zapaliłam kadzidło
by oczyścić świętym dymem
załzawione oczy
wystylizowałam atrakcyjnie łzy
perfumujące je
dotąd co niektórzy kadzili mi
w ich oczach błyszczały iskry
grono zniczy palonych w moim imieniu
jednak nie wiedzą
mój smutek pachnie teraz drzewem sandałowym
piżmem i bukietem kwiatów
wdycham cierpienie jak zdrowotną inhalację
a oni już nie będą zaspokajać uzależnienia
od chlania moich łez
Płaszcz mojego eks
płaszcz mojego eks
na początku pachnął moimi ulubionymi męskimi perfumami
to wdychałam, tym wzdychałam
kochając się z nim na dywanie
czując się jak Jasmin i Aladyn
zwiedzający (wszech)świat
potem
na płaszczu z wełny znalazłam
gorszy lipstick
mniejszą intensywność, niż mój pocałunek
kazałam panu od płaszcza zmyć z siebie „to”, znaczy się „tą”
przypadłość
ochrzcić się porządnie prysznicem, by stać się częścią
naszej świętej rodziny, bo
zdrady musiały trwać krótko,
tyle ile (ro)zdarcie lichego ubrania
i nici
z tego
wolał biczowanie deszczem wespół z nią, (nia)nią
w dalszej kolejności
płaszcz mojego męża
po prostu
wyrzuciłam z domu
Chora na romantyzm
wszystko rozumie jako gest romantyczny
nawet to, że facet przechodzeń potrąci jej serce i przeprosi
za tę „wpadkę”, bo wypada
dziewczę to zakochane usta ma czerwone jak maki na Monte Cassino
wojuje dla miłości swojej ojczyzny, mężczyzny
i z każdych linii papilarnych wróży ślub
Pierwszy raz Słońca
zmięta skóra w gładkiej pościeli
Słońce wchodzi we mnie
pierwszym promieniem
daje pierwszy zastrzyk
blasku na depresję
celuje we mnie i
strzela
ciepłem
Słońce, największy gangster mojej galaktyki
Kochanie się ze Słońcem jest niewygodne, nieporęczne
Pan Słońce, moje Słoneczko, przysłaniała mi ciałem telewizor,
w którym leciała komedia nieromantyczna
ponadto
cierpliwie czeka
aż zgwałci mnie dzień
wkracza coraz śmielej
na pole minowe
pościel usianą kawą i książkami
oraz innymi nagrzanymi przez jego ciało
pierdołami
wreszcie zażywa
odświeżającej kąpieli
w moich chłodnych
oczach przepełnionych
łzami
w oczach przebywa najdłużej
wymieniamy nienawiść od pierwszego spojrzenia
Słoneczko odnajduje siebie w ich okręgu
ignorując inne partie mojego ciała
jak drugą połowę ziemi
Jutrzejszy poranek
Jutro uwolnię słowika, którego trzymam w klatce od lat
by patrzeć, jak śpiewa o wolności
by go naśladować
nie podniosę już noża
ani innych sprzętów kuchennych
służących do przyrządzania żył
znajdę równanie, które obliczy wymiar cierpienia w czterech ścianach
klatki na blokowisku
w których tkwię, gdy nawet para z czajnika
potrafi wrzeć wolnością, ulatując oknem, a ja jedna nie.
Praktycznie tylko oknem bym mogła, liczę, że Bóg mnie złapie.
Sztuka dla Sztuki
Pokazuje ci gest „fuck you”
bo podoba mi się gestu kształt
Cyrk
wszyscy jesteśmy w cyrku
wystawiamy sztukę balansowania
na granicy śmiechu i rozpaczy
na granicy zespolenia i rozstania
moja matka kupiła mi bilet
na ten spektakl
zapłaciła krwią
za marne kuglarstwo