Przypowieść antydemokratyczna

Robotnice czczą królową jak relikwie
polerują komórki do których składa jaja
niczym złoto najwyższej próby
z pietyzmem urządzają woskowe komnaty

wachlują
wycierają pyłki

nie myślą wiedzione czystością rasy miodowych genów
modlą się nektarem do swojej pani
celebrytki od urodzenia

królowa pszczół przychodzi na świat z wielkim rozgłosem
natychmiast po wykluciu gwiżdże jak lokomotywa

z pozostałych mateczników odpowiadają tym samym
o kilka sekund a nawet minut spóźnione wice królowe

echolokacja niezwykle przydatna
od razu wiadomo, gdzie są te które natychmiast
trzeba przekłuć świeżym żądłem jak włócznią
w świecie pszczół liczy się władza absolutna
ślepe posłuszeństwo feromonom


Układy izolowane

na zawsze wgrany
algorytm więzi
miłość w czasach zarazy pachnie lizolem
zawiera też dużo lateksu
ciała hermetycznie zapakowane nadmiernie wibrują
Słońce wypala nam zmysły w układach izolowanych


Ani Sobolewskiej

2020

To będzie dobry rok!
obwieszczał napis na
zielonej obwolucie kalendarza
pełnego girland kwiatów ziół
przepisów vege
To dobry rok!
zakpili z nas drukarze kalendarzy
w makro skali
W tym roku uwięzieni
w czterech ścianach
podziwiamy zza firanek wiosenne słońce
w podczerwieni ultrafiolecie
kwarki wirusy
superstruny
wirują szybciej niż chora planeta


Neverending story

być jak John Malkovich
od absurdu po erotyki dopięte na ostatni guzik świeżo wykrochmalonej koszuli

pisać jak Adam Zagajewski
żyletką albo brzytwą po ścięgnach istot
rzeczy

mieć temperament Kasztelanowej Kossakowskiej z Ksiąg Jakubowych

w przebraniu Zorro nabijać fajkę
za mocnym dla wielu mężczyzn tytoniem

wspierać Wolnomularzy
samej otworzyć na oścież lożę masońską
na sali gimnastycznej liceum
gdzie uczę filozofii

W ogóle przegiąć tak
żeby popękały wszystkie sprężyny
stanęły pracowite zegary
a stolica pozostała bez prądu
na długie historie
przekazywane z ust do ust
wszystkimi arteriami


Pierścień Gygesa

I am invisible man– śpiewa Freddie Mercury
gdy premier pije kawę na tarasie czterdziestego czwartego piętra
spogląda z wysokości na śpiące miasto

gdyby tak mieć pierścień Gygesa
oddawać się namiętnościom
nierządowi władzy absolutnej
incognito- myśli

tymczasem nad uchem premiera
przelatuje pneuma

z prędkością światła zmienia
bieg świata
paraliżuje płuca
układy scalone
samoloty
uwięziła ludzkość w sieci
jak ławicę szprotek

Nie potrzebny wcale pierścień Gygesa
I am invisible…


Nie czytać poezji!!!

tomik poezji nie mieści się
w markowej torebce
daleko wykracza poza jej ramki
bezczelnie zasłaniając
znak firmowy

a to przecież profanacja
współczesnych relikwii

poezja nie mieści się też w potocznej siatce
języka
ani w tej na zakupy
wiersze łatwo się gubią
wypadają w nieznane
przez za duże oczka

poezja nie mieści się w smarfonie
przez ciężar gatukowy niektórych wierszy
przegrzewają się ekrany
zawieszają androidy
cały system pracuje w trybie awaryjnym
permanentnie blakną kolory

granice naszego wyświetlacza
są granicami naszego poznania
Luwik Wittgenstein znał jedynie komórkę jako pojęcie biologii
albo ciasne pomieszczenie
gdzie mrok
brak widoku na przyszłość

granice naszego ekranu są granicami naszego świata
jeśli ten zgaśnie
ustaną połączenia neuronalne
cała nauka będzie łkała
niczym pijany poeta na moście Grota Roweckiego

takiego należy unikać jak bezdomnych szaleńców
absolutnie
nie czytać poezji!

Sylwia Gibaszek – Sześć wierszy
QR kod: Sylwia Gibaszek – Sześć wierszy