Festiwal teatralny Saturator odbywający się w Garwolinie już drugi raz zagościł na kulturalnej mapie Mazowsza.
Przed rokiem między 13 a 15 września Mazowiecki Instytut Kultury, Miasto Garwolin i Centrum Sportu i Kultury w Garwolinie zaprosili wszystkich miłośników teatralnych wrażeń do udziału w wyjątkowym wydarzeniu. W programie były przedstawienia dla dzieci i dorosłych, spektakle teatrów ulicznych z Polski i zagranicy, występy zespołów lokalnych oraz parada teatralna ulicami miasta.
12 września bieżącego roku ponownie miałam okazję uczestniczyć w powyższym wydarzeniu.
Festiwal, jak piszą organizatorzy, odbywał się pod hasłem „Mimo wszystko”.
Pomimo szalejącej nadal pandemii covid i związanych z kryzysem ograniczeń budżetowych, Garwolin kolejny raz zorganizował imprezę niezwykle wysmakowaną artystycznie. Prezentowane były spektakle działającego od wielu lat miejskiego Teatru Rękawiczka oraz prace z gatunku video art młodych lokalnych twórców, jak również widowiska znanych w Polsce i na świecie artystów scenicznych.
Organizatorzy Saturatora postawili na awangardę, co bardzo mnie ucieszyło. Nie wszędzie na co dzień można obejrzeć spektakle, które są widowiskami multimedialnymi i bardzo brawurowymi przedsięwzięciami, wręcz eksperymentami społecznymi.
Mam na myśli projekt „Arka” Teatru Ósmego Dnia, z ruchomą sceną w postaci płonącego okrętu, który był prezentowany na najważniejszych festiwalach europejskich, a także w Singapurze, Meksyku czy Wenezueli oraz „Cykl” Teatru Usta Usta, mocno zacierający granice między tym, co realne i wirtualne.
Największe wrażenie na tegorocznym Saturatorze zrobił na mnie jednak monodram „Krzywe zwierciadło wielkiej K”, autorstwa garwolińskiego aktora Teatru Rękawiczka Michała Lasockiego.
Artysta napisał niezwykle ciekawy tekst, mocno osadzony zarówno w kulturze popularnej, jak też wysokiej.
Monodram Lasockiego można czytać na wielu poziomach.
„Krzywe zwierciadło wielkiej K” to satyra, wyszydzająca kanony piękna kultury pop, oparte na sztuczności – plastiku i silikonie.
Każdy wartościowy tekst satyryczny zawiera oczywiście głębsze pokłady znaczeniowe. Wówczas śmiech jest upiorny albo przez łzy. Czarny humor dostarcza zwykle powodów do gorzkich refleksji.
Michał Lasocki śmiał się jak bohater znakomitego dzieła filmowego minionego roku pt. „Joker”.
Kto oglądał Joaquina Rafaela Phoenixa w roli tytułowego „żartownisia”, pamięta złowieszczy nerwowy chichot. Był to histeryczny atak śmiechu jako wyrazu bezradności człowieka, który nie odnajduje się w otaczającym świecie. Jest inny, słaby psychicznie i dlatego wyrzucony poza społeczny nawias.
Joker z powodu zaburzeń osobowości, kruchości emocjonalnej doświadcza permanentnie odrzucenia, przemocy i upokorzeń. Przemoc rodzi przemoc i okazuje się, że nerwowy śmiech poprzedza akty potwornego zła. Arthur z ofiary staje się katem- zaczyna zabijać ludzi.
Według mnie nawiązanie do filmu Joker ma kluczowe znaczenie w zrozumieniu monodramu Michała Lasockiego.
Autor „Krzywego zwierciadła wielkiej K” staje w obronie – nawiązując do tytułu najnowszej książki Magdaleny Środy – wszystkich „obcych, innych wykluczonych”. Oni też mają swoje historie, są ludźmi współtworzącymi społeczeństwo. Pragną tworzyć, kochać, pracować i być po prostu akceptowanymi.
Michał Lasocki zadał pytanie, jak to się dzieje, że poszczególni ludzie w wymiarze indywidualnym są tolerancyjni, otwarci, a jako społeczeństwo stają się zbiorowym szaleńcem?
Podobne pytanie postawił pod koniec lat 80- tych poeta Jacek Podsiadło w utworze zatytułowanym „Społeczeństwo”, gdzie obnaża hipokryzję ówczesnej polskiej zbiorowości i przeciwstawia społeczeństwo ludziom. Ci traktują siebie i innych podmiotowo. Odpowiadają za swoje czyny i starają się przestrzegać zasad moralnych. Społeczeństwo zaś jest bezkarne, nie utożsamia się z konkretnymi przejawami zła, które tu i teraz dzieje się. Społeczeństwo nie odpowiada za dyskryminację owych „obcych ,innych, wykluczonych”.
Michał Lasocki w swoim monodramie zdaje się wtórować słowom Jacka Posiadły:
„społeczeństwo utrzymuje odmieńców i zapewnia im fachową opiekę w klinikach psychiatrycznych” „społeczeństwo buduje dla odmieńców zakłady penitencjarne by mogli być przywróceni społeczeństwu społeczeństwo jest zdrowe pełne zapału do pracy”
W tych słowach czuć gorzką ironię. Przekaz Michała Lasockiego wydaje się być bardziej wprost: społeczeństwo, które jest zbiorowym szaleńcem nie lubi odmieńców, wypowiada im wojnę. Ostatnio społeczeństwo wciąż słyszało, że LGBT to nie ludzie to ideologia.
Zatem dla „innych” nie trzeba otwierać klinik psychiatrycznych i zakładów, trzeba ich po prostu zwalczać i eliminować.
Niestety ta postawa ma swoje konsekwencje-nerwowy, złowieszczy chichot Jokera, chichot, który poprzedza tragedię.
Jeśli wciąż obsadzamy „innych” w rolach ofiar, krzywdzimy ich, to spowoduje, że prześladowani w końcu też odpowiedzą agresją. Ofiara stanie się katem. Tak też było w przypadku carycy Katarzyny, bezwzględnej, opresyjnej , okrutnej władczyni. Jako dorastająca osoba doznała wielu krzywd i upokorzeń ze strony swojej matki.
Nikt nie jest z natury zły. Zło jest zaszczepiane człowiekowi przez człowieka.
Jeśli będziemy zwalczać ludzi za ich odmienność, w końcu obudzimy się w „społeczeństwie jokerów”, którzy wzajemnie się mordują.
Nastąpi regres cywilizacji do stanu przed kulturą, gdzie, mówiąc słowami słynnego filozofa Thomasa Hobbsa „jesteśmy w stanie wojny każdego z każdym”.
Po obejrzeniu monodramu Michała Lasockiego nasuwa się pytanie, czy o to nam chodzi w demokratycznym państwie w XXI wieku?
Oczywiście autor unika moralizatorskiego tonu, wtedy nie byłby przekonujący, zaraziłby do siebie słuchaczy. Jego komunikat jest ukryty pod warstwą szyderstwa, humoru i sokratejskiej ironii.
Dlatego tak mocno przekonuje swoją autentycznością i bezpretensjonalnością.
Michał Lasocki jest artystą obdarzonym niezwykłą charyzmą, mentalną siłą i ekspresją wyrazu.
To postać, która w przyszłości może zmienić oblicze nie tylko teatru, ale obudzić na większą skalę świadomość społeczną poprzez sztukę.