— Pora zaczynać — Ogi podał jej ramię.
Miśka przyjęła je. Ściągnęła łopatki, wciągnęła brzuch, podniosła podbródek, przeczesała kciukiem słomę włosów, i zazgrzytała szyją. Po grafitowej posadzce strzeliło. Szmer odwracanych łbów podniósł ją na duchu. Oparta o ramię Ogiego poczuła to co, co czują obcy przed bramą Lwic. Poczuła śmierć. Z przestronnego i oszklonego hallu szli do środka. Odprowadzał ich promień jednej z szyb witrażowego okna. Był stanowczy. Oni też. Mijali nawy boczne ogromnej sali, mijali rzędy krzeseł. Rzędy, rzędy. Idąc środkiem elektryzowali brody. Jedna z nich należała do Matty. Jej obecność była oczywista, nie zaskakiwała nikogo, dodawała otuchy.
Zanim zatrzaśnięto ciężkie drzwi, Matty wpatrywała się w karki, i nawet nie siląc się, wiedziała który jest wrogi. W myślach odcinała słońce. W myślach? Skobel posłuchał. Jego dźwięk rozbrzmiewał tylko chwilę. Wstała, rozprostowała ramiona i głosem anioła powtórzyła:
— Pora zaczynać.
Rzędy ścieśniły się, brody zabluszczyły, pomruk jej uśmiechu oplątał co miał oplatać, skobel zamruczał liżąc pierwszą rdzę. Zbutwiało drewno czereśniowe heeń tam, skąd podsłuchiwano.
— Pora zaczynać — powtórzyła, pozwalając by Ogi i Miśka weszli po schodach ambony.
Pora zaczynać, brody Zaczynamy ἀγῶνες
Miśka w szarym sweterku i kusej spódnicy osiągnęła siedemnasty schodek.
— Mówię, by ocalić ostatnią psię — zaczęła. Ocalmy spacer z jedną, bo jedna znaczy, jedna jest sama i jedna to wyjątek. Psi dobra i czułości są znane, cenione, gromadne; a psi pojedyncze, niespacerowe, nieskamlące – są: buńczuczne, nieposłuszne, rubaszne, grubiutkie. Mówię, by ocalić ostatnią. Mówię by prosić? To nie jest to prośba. Ocalmy grubą, leniwą sukę.
Ogi czuł, że każdy przecinek Miśki obluszcza karki. Wiedział, że jego silne ramiona, brzoskwiniowo-pergaminowa skóra, czarno-ruda sierść – nie zgaszą cichych płomieni nienawiści wobec Miśki. Wciąż podtrzymując siedemnasty schodek, wbił piwne oczy w środek sceny pod amboną. Zerknął, czy to już, i zaczął:
— OGOLĘ SIĘ, by ocalić klony i potrzebę bliźniaczą; niech wnika we wszystko; tak, nasze czasy wymagają dwóch ekranów, dwóch ról, bi-ról, nie ono-ról, nie łanłąk. Twórzmy efekt ciepłych i różowych motyli. Zmeszmy się! Gdy pierwsza delfina pozna drugą – kopuły staną przed nami otworem. Kopuły to nie ambony! Mówię do was darmo, nie pobieram, nie cenię rzędów pustych słów, nie oceniam słów konserwatywnych. S. T. A. R. O. (?)
— Ignorancja zboru! — Ignorancja zboru! (zawył bluszcz) Zmeszmy, zmeszmy, zmeszmy? Nie wolno pomijać szesnastego schodu. Szesnasty schód wyraża wolę ludu (z brodami). Szesnasty jest dziwny, wie czego chce, licytuje.