Następstwa

Coś się złamało. Może paznokieć –
osłabiony hybrydowym manicure.
Może obcasy w szpilkach, których mi nie kupiłeś.
Skończyło się na obiecankach. Cacany chłopczyk mamusi –
musiałeś mieć wszystko pod nos. Mleko nigdy nie wyparowało.
Ręce zbyt białe, by uznać za pracowite.
Serce podziurawione operacją i zastawka – jak bomba biologiczna.
Dlatego coś jednak pękło. W czymś czerwonym, krwistym.


Pieśń na wyjście

Grzebanie we wspomnieniach jest gorsze niż grzebanie zmarłych.
W tym drugim jest działanie. Głębokie oddechy.
Rozluźniasz ściśnięte pogrzebem płuca.
Gdy milknie tandetna trąbka, rusza proces
omdlewania kwiatów. To pierwsze powoduje coraz gorsze stany
zapalne w mózgu, w układzie cholernie nerwowym.
Wtedy chodzisz po mieście jak DDA, magicznie przekraczając
pęknięte płytki chodnikowe. Gryziesz palce zamiast lizać –
na przykład lody. Z przyzwyczajenia rozdrapujesz najczęściej
całowane miejsca.


Nadal niechętnie

Przedobrzyłeś z kobiecym pierwiastkiem.
Wszystko ocieka lukrem – staromodne listy w butelce
wrzucane w zdziwioną paszczę Bałtyku,
esemesy cuchnące serduszkami.
Czytam je w pobliżu łazienki i muszę zwrócić.
Honor, bo istnieją wygłodniałe takich frykasów panie.
Polecą na to, a nawet rozłożą skrzydła na dłużej.
Później zrolują pończochy i opuszczą w dół.
Dla mnie to się nie klei. Nie szukam w tobie odbić
tego, co znajome. Nie chcę potęgować.

Agnieszka Marek – Trzy wiersze
QR kod: Agnieszka Marek – Trzy wiersze