nie ma takiego numeru
syndrom sztokholmski osierocił moją prawą rękę
[ — — — nie kocha] od ostatniego samobójstwa
minęły prawie dwa tygodnie | ona znowu przemyca
donosy kreślone amarantowym atramentem
a czasu coraz mniej [siostro] proszę mnie podliczyć
płacę krwią ze świątyni
nieopatrzności mojej i jego bolesnej męki
wszystko co miałem do napisania — napisałem
jeszcze tylko dokończę Majakowskiego i idę spać
[proszę mnie podliczyć] siostro
ten trzeci
uśmiecham się — nie byłem na to przygotowany
co innego omdlenie przy nakłuwaniu żyły
albo skaryfikacja matryc odbijających moją tożsamość
— — — zawsze było mnie dwóch
ale żaden się nie śmiał
wściekłokrystaliczność
wyciągnęli mnie z kostnicy a teraz obwożą od burdelu
do burdelu [gdzieś] pomiędzy spotkaniem autorskim
a pielgrzymką do ostatniej wieczerzy
[mannequin challenge schlebiający nekrofilnym gustom
wymuskanych odbiorców] oto: trupoeta
— — — można mnie śmiało podotykać [już] nie pluję krwią
patomorfolog zainstalował w moich oczodołach
szklane kulki z hologramem gaju oliwnego — teraz
patrzę na ciebie jednym okiem Judasza — Jezusa
drugim i coraz mocniej uwiera krzyż wytatuowany
na wewnętrznej stronie lodowatych zwłok
a oczy zwiedzających pakują to wszystko pod powieki
jak w trumny podlane łzawą historyjką o powrocie
marnotrawnego syna
bez wątpienia
diagnostyka zawiodła — wyniki badań
przemilczały toczenie żywego organizmu
[zawartość chleba w widełkach — wino
na poziomie abstrakcyjnej przyzwoitości]
— — — ani słowa o wywoływaniu wierszy
ani słowa o markerach przekłamujących
kolejne tąpnięcia płynów ustrojowych
samopowielający się schemat liturgii lęku
proszę zwątpić [obwąchać obszczekać
i proszę zwątpić] stryczek mówi że poezja
to bardzo dobre drzewo
tłocznia oliwek
a teraz bardzo proszę: jeden pesel jeden kamień
podchodzimy i po kolei: staramy się celować
w górne partie ciała astralnego
krioterapia nie przyniosła spodziewanych efektów
osadzony nadal odszczekuje się tym swoim węgierskim
posmakiem taśmy puszczanej od tyłu
[grając w chińczyka uparcie wyrzuca dziewiątkę]
— — — wieczory jeszcze chłodne
jeden pesel jeden kamień […] i wracamy do domów
seanse spirytystyczne w mieście X
przy bliższym poznaniu zawsze tracę
grunt pod stopami i pewność ciebie
[który siedzisz po prawicy Ojca] przy
bliższym poznaniu rozkopuję kołdrę
poetyckich urojeń
a oni patrzą patrzą na moje usta
oczy linie papilarne przy bliższym
[…] zawsze tracę:
grunt pod stopami i siebie z oczu
— — — dopiero wtedy zamykają knajpę
bezsenność razy dwa
przybijam czas do krzyża przywieram a noc uparcie wyłamuje trzpienie [w sypialni Van Gogha zatacza się skowyt] czy siostra naprawdę tego nie widzi?! — — — to nie mogło się udać […] zabijcie mnie między wieczerzą a śniadaniem
drzwi
wczoraj znowu przyśniły mi się drzwi
białe i sczytane jak wiersze Wojaczka
albo nie moje
[wchodzisz / wychodzisz] zostaw
rozproszone ślady swojego DNA
[struktura skowytu wszystko przyjmie
przytuli] pomyślałem:
drzwi powinny być białe i sczytane
a klamki […] proszę przygotować
pacjenta do wygaszenia impulsów
nerwowych