Wiersz o ptakach, albo kotach, albo wierze

Mój dziadek Henryk kochał
ptaki i nienawidził kotów,
bo człowiek musi kochać i nienawidzić,
wtedy jest prawdziwy.
Nigdy
nie wpuściłby kota do domu.

Potem umarła babcia,
chociaż była młodsza od dziadka,
o całe dwanaście lat, więc
dziadek nie rozumiał dlaczego.

Babcia była pokręcona,
dosłownie i w przenośni,
więc nikogo to nie dziwiło,
oprócz oczywiście dziadka,

ciągle powtarzał,
aż nie chciało się go słuchać
„specjalnie wziąłem młodszą żonę,
żeby mnie pochowała”.

Dziadek myślał już o pochówku,
kiedy miał trzydzieści trzy lata,
a babcia dwadzieścia jeden.

Dziadek nigdy nie ośmielił się
zwrócić do babci „Ptaszku”,
zawsze mówił do niej Halina,
choć w dowodzie jak wół stało Helena.

Nigdy też nie powiedział
do babci „Kotku”,
choć babcia kochała koty,
a nienawidziła na przykład:
gołębi.

Refren:
bo człowiek musi kochać i nienawidzić,
wtedy jest prawdziwy.

Kiedy umarła babcia,
przyplątała się kotka,
pokręcona jak babcia
przed śmiercią
przez gościec.

Dziadek tylko stał i patrzył
jak kotka wchodzi do domu
wychudzona jak babcia
po obozie
koncentracyjnym.

Gdy zobaczyłam tego pożal się boże kota
z pożal się boże dziadkiem, który ciągle powtarzał,
że nie po to wziął młodszą żonę,
mogłam już tylko powiedzieć:
„pożal się boże”,

choć wówczas ciężko było
mi już uwierzyć
że boże może się pożalić
nad kimkolwiek.
Ale nigdy nie mów nigdy.

Ale to nie koniec.
Dziadek
jeszcze przeżył
kota,
syna,
zięcia
i mojego ojca.

Byliśmy pewni,
że przeżyje wszystkich
i wtedy lekarz zignorował objawy.
Nienawidzę tego lekarza.
Refren.


Wiersz z katowickiego dworca

Dziadek żył sto lat,
był dobrym dziadkiem, nie zawsze
dobrym mężem. Babcia opowiadała,
że chodził na kurwy, choć w zasadzie,
to kurwy do niego przylatywały,
ale nie dobrowolnie, najpierw je łapał,
spisywał, przyszpilał albo nie przyszpilał,
jakoś tak to mniej więcej wynikało
z babci opowiadań. Kiedy byłam mała

wyobrażałam sobie, że dziadek
łapie kurwy w siatkę na motyle,
której nigdy nie miałam,
choć bardzo chciałam,
chciałam też mieć atlas anatomii,
nawet myślałam, że dostałam go
na gwiazdkę,
lecz po odpakowaniu okazał się, że jest
„Dziadkiem do orzechów” Hoffmanna.

Mój dziadek
łapał kurwy i złodziei,
i nikogo więcej,
żadnych studentów,
bo co przyszłoby mu z tych studentów,
chyba tylko wpis do IPeeNu.

Dziadek przysięgał, że łapał
tylko kurwy i złodziei,
i nikogo więcej,
co teraz może sprawdzić każdy obywatel
na stronie http://www.inwentarz.ipn.gov.pl/#


Kocikowa

Kiedyś byłam u dziadków na wsi
(co za durne słowo „dziadków”,
od teraz będę pisać „babciów”),
więc
byłam u babciów na wsi,
z moją koleżanką z klasy,
zapoznałyśmy chłopaków z miasteczka,
oczywiście od razu zakochałam się
w tym ładniejszym, i od razu powiedziałam,
że podoba mi się ten brzydszy.

Podzieliłyśmy się chłopakami
i poszłyśmy z nimi do lasu.
Mój był taki brzydki, że nawet
się z nim nie pocałowałam,
gdy koleżanka poszła na łąkę
z tym ładniejszym, a my siedzieliśmy
na pieńku.

Było piękne lato.
pachniało poziomkami,
chłopcy mieli po osiemnaście lat,
a my udawałyśmy siedemnastki.

Miałam długie włosy,
więc nie chodziłyśmy jeszcze do liceum.

To była moja pierwsza antykoncepcja
i jej pierwsza skrobanka.

Potem do babciów już jeździłam sama
(co za durne słowo „babciów”).


Sulęczyno

Z tą koleżanką
pojechałam jeszcze na obóz,
pamiętam, żeby ogólnie było bardzo fajnie,
choć akurat na tym obozie niewiele się do mnie odzywała,
a ja nie byłam w stanie, ponieważ bardzo mi się plącze
język po alkoholu i w dodatku obrzygałam nasz camping,
i poszłam spać.

Nie mogłam mieć wówczas więcej niż piętnaście lat,
bo miałam jeszcze długie włosy,
całe pozlepiane zaschniętymi rzygowinami.

Do liceum poszłam już obcięta na szwedkę,
bo to były czasy, kiedy wszystkie obcinałyśmy się na szwedkę,
nie tylko te, których prapradziadkowie byli Szwedami,
którzy zgwałcili nasze praprababki,
zaczynając w tysiąc sześćset sześćdziesiątym piątym roku.

Szacuje się, iż w wyniku działań szwedzkich
ludność Warszawy zmniejszyła się aż o 90%.
Do dziś nie zostały w większości odzyskane
zagrabione przez Szwedów dobra kultury polskiej,
m.in. zrabowane z Zamku Królewskiego w Warszawie,
dwa brązowe lwy,
które zdobią do dzisiaj siedzibę królewską w Sztokholmie*(1)

I wyglądałam jak ta dziewczyna z zespołu ABBA,
kiedy nie piłam.

(1)– cała czwarta zwrotka, bez „które” została zerżnięta z Wikipedii, zamieniłam jeszcze „wojennych” na „szwedzkich”.


Bielsko

W liceum piłam sporo,
przeważnie
do południa.

Miałam nową
koleżankę,
która jeździła na wakacje,
na dwa miesiące do Grecji
z rodzicami,
więc wcale jej tego nie zazdrościłam.

Dzięki niej poznałam smak brandy.

Najlepiej z tej przyjaźni pamiętam

(naturalnie oprócz naszych chłopaków,
którzy również się ze sobą przyjaźnili,
choć ten mój zawsze nabijał się z tego od niej,
uważał go za głupiego, choć
to temu od niej udało się przespać z nią,
a potem
ze mną),

jak matka koleżanki krzyczy:

„Franek, Franek, one znowu
wypiły całą Metaxę!”


Trudne pytania

Kiedy miałam dwanaście lat
i tata zabrał mnie do baru „Pod Źródłem”

(dobra, może miałam trzynaście,
ewentualnie czternaście,
nie pamiętam dokładnie, lecz
nie miałam tak długich włosów
jak w ósmej klasie,
ani tak krótkich jak w pierwszej liceum,
więc nie miałam piętnastu
na pewno)

usłyszałam wtedy
swoje pierwsze najtrudniejsze pytanie:
„Lubisz z pianką czy bez?”

Odpowiedziałam, że z „Zy”.
Dlatego w książce pt. „Rubato” napisałam,
że szybko decyduje, ale nie zawsze dobrze.


***

JAK ZWYKLE KOŃCZĘ NA OJCU,
CHOĆ MIAŁAM PISAĆ O BABCIÓW
I KOLEŻANKACH,
WIĘC BĘDZIE JESZCZE DRUGI
I NA DZISIAJ KOŃCZĘ

II (DRUGI)

Bar „Pod Źródłem”
prowadziła wtedy barmanka,
która była wielkiej urody
a nie wielkiej trzeźwości.

Bardzo lubiła
moje towarzystwo.
Byłam miłą
odmianą,
od ludzi, którzy nie chcieli wracać
do swoich domów.

Jej mąż wtedy siedział jeszcze
w areszcie, za zabicie dwóch gości
po pijaku. Oni też szli po pijaku,
kiedy w nich wjechał skodą, na szczęście,
bo w tych okolicznościach,
wyszedł po dwóch latach. Podobno

już nigdy nie było tak samo
między barmanką a jej mężem. Czasami
była tak smutna,
że ja rozlewałam piwo.


***

TERAZ JUŻ NAPRAWDĘ K O N I E C

Joanna Fligiel – Dlaczego pani nazywa to wierszami (vol.2)
QR kod: Joanna Fligiel – Dlaczego pani nazywa to wierszami (vol.2)