Król ma się dobrze. Śmiało można to stwierdzić po niesamowitym koncercie w Czechach jak i po rozmowie, jakiej udzielił tuż po koncercie.

Derrick Morgan to niewątpliwie postać legendarna dla wszystkich fanów ska. Swoją muzyczną karierę rozpoczął już w 1957 roku i do dzisiaj pozostaje na scenie dając energetyczne koncerty na całym świecie. 28 czerwca 2009 roku odwiedził naszych południowych sąsiadów dając niesamowity występ trzeciego dnia festiwalu Reggae Ethinc Session meets Real Beat w Ziznikovie niedaleko Czeskiej Lipy.  Oto co Derrick Morgan miał do powiedzenia polskim fanom – a trzeba podkreślić, że zgodził się tylko na jedną rozmowę.


Przede wszystkim raz jeszcze bardzo dziękuję za ten fantastyczny koncert i to, że zgodziłeś się na wywiad.

Proszę bardzo. Cieszę się, że Ci się podobało.

Więc powiedz mi jak to się stało, że znalazłeś się w muzyce?

To bardzo długa historia i moglibyśmy siedzieć tutaj do rana, a ja wciąż bym Ci opowiadał jak to wszystko wyglądało, ale powiem Ci w skrócie jak to było. Zacząłem, gdy miałem 17 lat. Wystąpiłem wtedy w pewnym konkursie talentów, który nazywał się „Opportunity Hour”. Zająłem na nim pierwsze miejsce i w taki oto sposób zaczęła się moja kariera. Potem występowałem z grupą Bim & Bam, z którą jeździłem po całej wyspie dając występy. Pierwsze nagranie z kolei zrobiłem dla Duke Reid’a, kiedy miałem 19 lat i był to utwór Lover Boy. Reszta to już historia, która wszyscy znają i która trwa aż do dzisiaj.

Jak długo współpracowałeś z Duke’m Reid’em?

To było mniej więcej od października 1959 do przełomu 1960-1961.

Krążą pewne plotki na temat Duke Reid’a, że był lekko szalonym człowiekiem. Ponoć podczas nagrań lub prób w momencie, kiedy artysta lub muzyk się pomylił Duke strzelał w sufit. Czy to prawda? Nie bałeś się?

Słyszałem wiele podobnych opowieści, ale przyznam Ci, że to, co mówią, to nieprawda. Owszem Duke miał dwa pistolety na swojej posesji, ale nigdy do nikogo z nich nie wystrzelił, ani nawet nie mierzył z nich do nikogo, a już na pewno nie strzelał w obecności muzyków. Prawda jest taka, że kiedy jakiś muzyk – dajmy na to perkusista – zagrał coś źle, Duke wchodził do studia zabierał mu pałeczkę perkusyjną i wystukiwał mu rytm taki, jaki uważał, że będzie dobry. Pamiętam, że raz Duke zażartował: Derrick, jeśli odważysz się kiedykolwiek dotknąć mojego pistoletu, wtedy zastrzelę Ciebie i wielu innych ludzi, ale nie zapominaj, że to tylko biznes – ale to był tylko żart, a Duke nigdy nie wystrzelił z tej broni w obecności żadnego z artystów czy muzyków. Teraz pojawiają się te obrzydliwe kłamstwa na jego temat, bo on sam już nie żyje i nie byłby w stanie zdementować tych plotek.

Potem zacząłeś współpracować z Prince Buster’em…

Tak naprawdę nie zostawiłem od razu Duke’a i nie poszedłem do Prince’a. W tamtym czasie nagrywałem równocześnie dla Coxson’a, a pierwszy numer, który dla niego wtedy zrobiłem to Leave Earth. Tak naprawdę to pomogłem Coxson’owi na początku jego działalności, bo musisz wiedzieć, że w tamtym czasie Duke Reid grał cały czas Lover Boy i miał najlepszy sound system. Pewnego dnia Coxsone skontaktował się ze mną i poprosił mnie, żebym nagrał coś dla niego. Więc wszedłem do studia i zrobiłem właśnie Leave EarthWigger Wee Shuffle. Wciąż robiłem też kolejne utwory, które były grane na sound systemach, na które też sam chodziłem.

Wtedy też usłyszałem kilka kawałków, których nigdy wcześniej nie słyszałem i zacząłem się zastanawiać, gdzie zostały nagrane – w tamtym czasie nagrywało się głównie u Duke’a Reida i Coxsona. Pytałem o to ludzi i dowiedziałem się, że jest ktoś jeszcze – tak dowiedziałem się o Lickle Wonder, więc poszedłem do niego i nagrałem ten utwór Fat Man. Zabrałem też ze sobą mojego bardzo dobrego przyjaciela Monty Morris’a, z którym wspólnie nagraliśmy Who saw the ThunderGeneration. Lickle Wonder wydał je i stały się one numerem jeden. Od tego czasu ludzie, którzy nie chodzili na potańcówki Duke’a czy Coxson’a zaczęli o mnie słyszeć.

W tamtym czasie, kiedy wracałem do domu spotkałem Prince’a. Podszedł do mnie  i zapytał: Czy pomożesz mi w zrobieniu jakieś muzyki?  Odpowiedziałem mu Tak. Powiedział, że ma piosenkę, po czym powiedziałem mu, żeby mi ją zaśpiewał. Chwilę później byliśmy już w studio i nagraliśmy jakieś 13 piosenek. Tak zaczynał Prince. Wszystkie z tych piosenek, które wtedy zrobiliśmy były numerami jeden, jeśli chodzi o sprzedaż. Prince stał się wielkim producentem oraz wokalistą.

A potem miała miejsce ta słynna „wojna” pomiędzy Tobą a Prince Buster’em. Możesz przybliżyć, o co chodziło?

Oczywiście. W tamtym czasie pracowaliśmy razem z Prince’em, kiedy pewnego dnia do mojego domu przeszedł mały chłopiec i powiedział, że pewien człowiek chce się ze mną widzieć w Beverly’s i chce żebym posłuchał tego młodzieńca – jeśli malec zaśpiewa dobrze miał mnie zabrać do Beverly’s. Powiedziałem dobrze, po czym wysłuchałem tego chłopca, który nazywał się James Chambers, którego później nazwaliśmy razem z Lesley Kong’iem – Jimmy Cliff. Poszedłem na spotkanie z Lesley’em, a kiedy przybyłem ten zapytał mnie: Jak mi się podoba mały Jimmy? Odparłem, że brzmi dobrze. Potem Lesley powiedział mi, że chce zacząć działać w tym biznesie – więc zaczęliśmy szukać muzyków do jego studia. Po skompletowaniu składu zaczęliśmy próby i pierwsze nagrania. Od tamtej pory związałem się z Lesley Kong’iem i jego studiem, a tym samym zostawiłem Prince Buster’a.

Głównym powodem, dla którego zostałem z Lesley’em było to, że płacił mi więcej niż Prince. Kiedy Buster dawał mi 10funtów, Lesley oferował mi 20, a to były naprawdę dobre pieniądze. Pracowaliśmy razem z Kong’iem, kiedy w 1962 roku Jamajka uzyskała niepodległość – wtedy też napisałem utwór Forward March, który to jest utworem o naszej niepodległości „Get it together brothers and sisters we’re independent”, a solo na saksofonie zagrał człowiek o imieniu Edley Bennet, na którego zwykliśmy mawiać Deadly Headly. Prince Buster natomiast wziął solo z tej piosenki i użył go w Black Chinaman, śpiewając, że wziąłem jego własność i zaniosłem ją do Chińczyka. Dowiedziałem się tego od pewnej kobiety, która przyszła do naszego studia i powiedziała, że Prince śpiewa o mnie piosenkę. Prawda jest taka, że Prince był po prostu zazdrosny o to, że wszystkie moje utwory wyprodukowane przez Lesley’a były hitami, dlatego też napisał ten utwór. Potem były kolejne, kiedy ja napisałem Blazing Fire, Buster nagrał utwór, żeby mnie skontrować, itd. Od tego czasu, każdy mój utwór Prince kontrował. Kiedy ja zrobiłem lI Am Ruer, Buster nagrał Walking On The Organe Street I Am The Ruler Too. Następnie, kiedy nagrałem Don’t Call Me Daddy, on napisał Derrick I Fear You Baby i znowu dowiedziałem się o tym od kogoś. Musisz wiedzieć, że w tamtym czasie miałem pewnego młodzieńca, który cały czas obserwował to, co robił Prince Buster (śmiech) – więc kiedy się o tym dowiedziałem postanowiłem złożyć mu wizytę w jego sklepie.

Zapytałem go: Prince słyszałem, że napisałeś utwór w odpowiedzi na mój „Don’t Call Me Daddy?” Na co on odparł: Tak będzie nosił tytuł „Derrick I Fear You Baby”. Powiedziałem mu wtedy: Buster, kiedy nagrywaliśmy utwór po utworze nigdy nie wymienialiśmy swoich imion. Dlaczego to zrobiłeś? Jeśli chcesz to napiszę kolejny, który będzie o Tobie. Na co, on odparł, że zapomniał o tym fakcie, ale wciąż chce go nagrać. Po czym zacytowałem mu dwa wersy z utworu, który mogłem zrobić w obecności klientów jego sklepu  – po czym Buster powiedział, żebym go nie robił i obaj nie nagraliśmy tych piosenek. Potem ta walka przeniosła się na fanów. Ludzie podzielili się na tych, którzy lubią Derrick’a Morgana i tych, którzy lubią Prince Buster’a. Pojawiła się fala przemocy, ludzie walczyli między sobą więc wiedzieliśmy, że musimy to uciąć. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie, które zostało opublikowane w gazecie z nagłówkiem „Najlepsi przyjaciele”. Zrobiliśmy to po to by, powstrzymać ludzi od tego, co robili, bo nie miało to najmniejszego sensu. To wszystko, co robiliśmy wtedy z Prince’m było bardzo zabawne, bo przez cały czas byliśmy i nadal jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. To była zabawna muzyczna „wojna” na teksty.

Często w wywiadach wspominasz Grahama Goodall’a. Powiedz, kim był ten człowiek?

Goodall był inżynierem w Federal Studio, w którym często nagrywaliśmy nasze utwory. Nasze ówczesne studio było tzw. one track studio, a tylko Goodall potrafił zmiksować to tak, by brzmiały one dobrze. Wiesz, w tamtym czasie niewiele znaliśmy się na technice – wchodziliśmy do studia, robiliśmy próbę, zapalała się czerwona lampa i nagrywaliśmy, a Graham Goodall potrafił to wszystko poskładać w całość. Zostawialiśmy mu materiał – często 15 – 20 piosenek, a następnego dnia wszystko było zrobione. To był naprawdę bardzo dobry człowiek.

Kiedy czytałem Twoje biografie i wywiady pojawia się w nich pewien Rudeboy o imieniu Busby. Kim on był?

Busby był rude boy’em. Kiedy mówię rude boy mam na myśli kolesia, który nie tylko chodzi  z bronią, ale byłby w stanie poderżnąć Ci gardło, bądź dźgnąć Cię nożem, jeżeli miałby ku temu powód. Wszyscy bali się Busby’ego. Alton Ellis nagrał Cry Tuff, Desmond Dekker wypuścił Rude Boy Deh, więc pewnego dnia tenże rude boy zjawił się i u mnie mówiąc, żebym i ja nagrał dla niego piosenkę, i że chciałbym ją przed weekendem. Tak jak wszyscy, ja też bałem się tego człowieka więc od razu się zgodziłem. Busby powiedział mi, że w piątkową noc urządza potańcówkę w Greenwich Town i będzie grał tam jego sound system. Pamiętam, że była wtedy środa, więc miałem zaledwie dwa dni na nagranie. Od razu po jego wizycie udałem się do Beverly’s, wziąłem długopis i zacząłem pisać w taki właśnie sposób powstało Rudies Don’t Fear.

Oczywiście powiedziałem od razu o wszystkim Lesley’owi, któremu bardzo się ta „prośba” spodobała – bo byłem twórcą wszystkich największych hitów Lesley’a – więc Les powiedział: Ok. Nagramy to szybko, zrobimy acetat i mu go zaniesiemy. W piątek pojawiłem się na imprezie przynosząc ze sobą acetat. Busby dając go discjockeyowi powiedział: nie graj go przed północą – choć nie wiedział, co na nim jest – kiedy wybije 12 masz to po prostu włączyć. Pamiętam, że gdzieś w okolicach 11 na schodach pojawiło się sześć dziewczyn ubranych w białe spodnie i czerwone chusty – wydaje mi się, że był to gang Spangler, którego Busby był przeciwnikiem – więc kiedy Busby zobaczył je tańczące na schodach, powiedział do discjockeya: Włącz go teraz. Kiedy wybrzmiały pierwsze słowa: Strong like a Lion, we are like iron, powiedział: Zatrzymaj i daj mi skrzynkę piwa. Wziął jedną butelkę i powiedział: Włącz jeszcze raz i znowu, kiedy wybrzmiały pierwsze słowa Strong like lion…. Busby rozbił butelkę o ścianę i krzyczał iron! po czym wziął kolejną butelkę i zaczął oblewać tańczące dziewczyny piwem. Chwilę później opuściły imprezę, a do końca potańcówki leciało już tylko Rudies Don’t Fear.

Następnego dnia po imprezie znajomi powiedzieli Busby’emu, że na Parkham Road jest potańcówka, na którą początkowo nie chciał się wybrać, ale uległ namową znajomych i zjawił się tam. Na imprezie podszedł do niego młodzieniec i zapytał: Czy pan to Busby? mierząc do niego z pistoletu wciąż zadawał to samo pytanie. Busby chciał załagodzić sytuację i zabrać mu broń, ale w tym samym momencie ktoś inny zaszedł go od tyłu i strzelił mu w głowę zabijając Busby’ego. Tak wygląda historia Rudies Don’t Fear. W zasadzie piosenka ta żyła jeden dzień, a raczej jedną noc.

Jesteś weteranem w muzycznym biznesie….

Powiedz to jeszcze raz….

Jesteś weteranem…

Możesz to mówić cały czas… (śmiech)

Jak postrzegasz Jamajską muzykę? Widziałeś wszystkie jej przemiany od ska przez rocksteday, roots reggae po dancehall…

Z tego, co słyszę, to ty też dobrze je znasz (śmiech)… Tak widziałem całą jamajską muzykę. Kiedy zaczynałem było to ska, które zostało potem zastąpione rocksteady, a następnie reggae, ale w momencie, kiedy osiągnęła ona poziom dancehallu wydaje mi się, że wcale się nie rozwija – co gorsze – cofa się, nie widać progresu. Dlaczego? Bo wszyscy używają jednego riddimu i układają setki tekstów pod jeden riddim, tak jakby nie potrafili stworzyć niczego nowego.

Kiedy ja zaczynałem robić muzykę, każdy utwór był inny. Tak jak słyszałeś dzisiaj i jeśli słuchasz jamajskiego ska to każdy utwór jest inny, każdy artysta ma inne utwory. Obecnie w czasach dancehallu podczas setów DJskich nie wiesz kto jest kim… rozumiesz… Dla mnie nasza rodzima muzyka przestała się rozwijać na Jamajce. Z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim młodym białym zespołom z Europy, USA i Kanady, które wciąż chcą grać i grają ska i pozwalają mojej muzyce iść dalej, bo to właśnie dzięki tym zespołom dzisiaj, kiedy mam 69 lat mogę tu przyjechać i wiem, że ludzie dobrze się bawią i z tego jestem bardzo dumny.

Ludzie nazywają Cię „Królem Ska”. Jakie to uczucie?

Czuję się z tym świetnie – jak mogłeś zobaczyć to dzisiaj na scenie. To fantastyczne uczucie i jestem dumny, że noszę taki przydomek. Tak jak mówiłem wcześniej mam 69 lat i mimo tego, że jestem ślepy wciąż koncertuję, a to daje mi niesamowitą siłę i chęć do działania. Cóż mogę powiedzieć… (śmiech)…. Jestem królem ska.

Jeśli miałbyś wybrać 5 utworów coś w stylu soundtracku swojego życia, jakie utwory byś wybrał?

To mają być moje utwory? Czy mogę wybierać też innych artystów?

Możesz wybierać, co tylko chcesz.

Z przyjemnością powiem Ci, których artystów cenię. Lubię Beres’a Hammond’a. Alton już nie żyje, ale bardzo lubiłem Altona Ellis’a. Lubię też Dennis’a Brown’a i Delroy Wilson’a. Z artystów, którzy zaczęli niedawno lubię Thriller U. Jeśli chodzi o kobiety, to moja ukochana córka jest na pierwszym miejscu, a jest nią Queen Ifrica, dla mnie to wokalistka numer jeden, kocham ją. Lubię Etane, jest bardzo utalentowana…. Widzisz chciałeś piątkę, ale ja mogę wymienić Ci 200… (śmiech)… bo muzyka jest czymś pięknym.

Derrick, dziękuję Ci  za poświęcony mi czas.

Cała przyjemność po mojej stronie.

Rozmawiał Rafał Konert, Czeska Lipa 28 czerwca 2009


*Bim & Bam – grupa kabaretowa, w której występował Derrick Morgan po zwycięstwie w Opportunity Hour. Numerem popisowym Derricka było naśladowanie Little Richarda. Koncertował z nimi przez dwa lata.

Wywiad ukazał się również w 12 numerze Free Colours oraz na stronie: http://positivethursdays.com/jestem-krolem-ska-wywiad-z-derrick-morgan/

 

Jestem królem SKA – Z Derrickiem Morganem rozmawia Rafał Konert
QR kod: Jestem królem SKA – Z Derrickiem Morganem rozmawia Rafał Konert