Pomimo za i przeciw
Skrobię rybę
Ryba krwawi pod nożem
brudzi talerz tym wszystkim co
jeszcze ma w środku
Olej skwierczy
gotowy do namaszczenia
Dotykam językiem satyny jej
ciała Przełykam ten ofiarny
„baranek” posiłku Jej śmierć
czai się teraz we mnie
Oddycham morzem
Opadam na dno
Zatrzaśnięta
w kołysce
bursztynu
Chiński uzdrowiciel
Naszpikował mnie igłami i
wyglądam jak dewolaj
Nie czuję nawet że mam duszę
Tylko mięso i krew
Ciepłe ma dłonie długie palce I
cały ten kosmos w sobie
Gdy krąży nade mną
Taki w pełni
Do twarzy Ci w ultrafiolecie
Suka krwawi w trawę
Czerwień rozpala kobierzec stokrotek
płoną im płatki
To pierwsza cieczka w jej życiu –
mówi paniusia i zasłania sukę torbą z
Tesco
Wstydzi się swojej w niej
zwierzęcości