Justynko, nieoficjalnie powiem ci,

że mamy nominację. Stolica nam sprzyja;
jest szeroka: będziemy świętować
blisko, jakby między nami stał już
główny laur, trasa z łazienek,
pełna mokrych ręczników. Ktoś
nas widział, ktoś w nas rzucał
obrączkami czipsów. Czy to film,
reżyserowany przez zazdrosny półświatek?
Mój z twoim tworzy pełnię, rimming
w wierszach, z którym nie daje sobie rady
sprawny translator, ściemniacz,
jakich mało po tej stronie boku,
mroku czy innej fizycznej
przerwy w życiorysach.

Jeśli chcesz zakopać ciało,
musisz nie żyć. Ale ile zyskasz,
przekładając pogrzeby, licząc
na nowe ciała, jakie przebiegle
będą się w tobie nagradzać?
W takich miejscach literatura
zostawia trwałe ślady, trop
gubi kosmos w interpretacji.
Niewierna kopio imienia,
które mi właśnie brudzi dywan,
tłumaczył to będzie ktoś inny,
może rozsądniej związany
z twoją karierą.


Duży donos

Zamówiłaś u mnie wiersz porno,
a ja umiem tylko oglądać i wyciągać
wniosek, coraz bardziej nabrzmiały
i pełny. Jak się znajdujesz

w roli ofiary takiej wyobraźni?
Czy może zakładniczki brzmi
lepiej, gdy gender zakłada mit
założycielski oparty na przemocy?

Jestem do twojej dyspozycji,
powiedział umysł, nim rozorał go
dyliżans konwenansów, wielka metafora
cienia pod okiem, które widziało zbyt wiele.

Jestem wbrew twojej propozycji,
zawtórowało sumienie wraz z echem,
gdy było już w lesie.
Każdy pionier ma tyle,

ile wywalczył, kiedy inni służyli.
Za nim. A gdzie w tym wszystkim
jest seks? Gdzie szatan?
Jeśli go znajdziesz, zadzwoń

i pochwal się: rośnie, gdzie pieprzę,
a gdzie indziej zamienia się
w człowieka pająka, który zginął
we własnej sieci.


Jeżeli tytuł, to odpuścisz go sama

W ciąży otworzyłam się seksualnie – mówi
wielka pustka, która nie ma pomysłu na medytację.
Jest pełnia i samotni faceci wyją do szkła;
nie odbije się w tobie żadne światło, żaden promień

nie znajdzie lustra, by przeszyć na wylot
twoją drugą połowę, lepszą tylko dlatego,
że powstała w wyniku imitacji, a więc nie
istnieje? Dajmy sobie trzecią szansę: w końcu

Bóg składał się z tylu pragnień i w każdym
odzwierciedlał klarowny komunikat: zabijaj
tak, aby kolejne narodziny nie zniweczyły

zastanego porządku. Jeśli wbrew wolnej woli,
będę rodzić kamienie – odpowiada klasyk,
który pod stołem głosował na dwie ręce.


Do Urszuli. Tęskność na jesieni. Strach przed zbyt ciasnym wnętrzem

Dla U.K.

Niech ktoś mnie w końcu wykorzysta!
Koleżanki mówiły, że to normalne,
że w takich środowiskach aż roi się
od propozycji z pokryciem. A jeszcze

do tego można dostać jakąś nagrodę,
strawę duchową i karmę dla wewnętrznego
zwierzęcia. Nie będę rodzić innych, wystarczy,
że ze mną już był problem. Ale niech mnie

ktoś wypełni! Da mi sierść! Echo jest bez-
litosne: wprowadza mnie tylnymi drzwiami
do domów publicznych uknutych w baroku,

każe mi pieścić piersi powietrzem
chudym od donosów. A przecież mam
na koncie dopiero dwie książki

(w jednej umiera dziecko, w drugiej
kruszy się forma dziewczynki, która zapałki
zostawiła w magazynie niewypałów).


Zdrabnianie imion,
czyli o tym, że superbohater może być tylko w tytule

„Żeby w tym kraju dostać nagrodę,
trzeba narobić sobie długów u jurorów”

Orcio z offu

Dyskusyjny fragment: dlaczego feng-szui? Meble
stoją jak zawsze, ty jak nigdy, w oczekiwaniu
na listonosza. W końcu jakiś przekaz – myślisz

i już nie pamiętasz, że mógłby mieć jakiekolwiek
znaczenie. Od słów na jot wolisz te na de (nigdy
nie kryłeś się z wyborami estetycznymi) i ef

(jak wyżej). A jednak dzwonek do drzwi nie rusza cię
z miejsca. Dlaczego klasycy – myślisz i wybierasz
okno, przez które nic nie widać, ale za to można

bezpiecznie się wymknąć. Obtłuc ornament ja,
wyglądający jak posąg? O co pytałem poprzednim
razem, gdy tym bardziej nie oczekiwałem odpowiedzi?

Rafał Gawin – Pięć wierszy
QR kod: Rafał Gawin – Pięć wierszy