X
Podpisując coś na stojąco
Mam możliwość ubezpieczenia swej rodziny.
Od czego? Od zwrócenia mi pieniędzy, które
rozdaję z własnej woli? Na wypadek czego?
Wyzdrowienia bez leków, bez opieki? Widzisz
grzechy na papierze, toteż będzie już wkrótce
dofinansowanie kupna wina jesienią,
zimą, wiosną i latem, w drodze do kościoła
pobliskiego! Słońce to faktura na hostie
zarówno zjedzone, jak i te, które połknę.
Stoi tu krzesło. Coś podpisuję… Umowa
na okres próbny? Dzięki! Niebieskie siedzenie?
Kto myśli, że krzesło jest wolne, ten jest w błędzie,
albowiem firmament nie ustępuje miejsca.
Siadam na jego kolanach, bo na to czekał.
XI
Diss na samego siebie II
patostreamerom
Bencal, bo ci jebnę! Jestem za mądry, by być
pijanym! Kurwa, wieszczu pierdolony, kurwa,
naiwniaku, dopóki bez pomocy magii
ożywiają nas, na jesiennych potańcówkach
nocy wietrznych uważaj, z kim podpierasz ściany!
Uważaj, kurwa, Bencal, gdyż blisko Oławy
przejeżdżam! Mógłbym odnaleźć cię w każdej chwili…!
Posłuchaj! Jeśli przede mną zrobią to inni,
skończysz na wyspie trędowatych i będziesz tam
liczył dziurki w kondomie, uszytym z przebarwień
odpadających ciągle z twarzy! Och, poezja
to TY, a TY na chuju masz wciąż wszystkich ludzi!
W dniu, w którym dorwiesz znowu Pana Boga razem
z jego zombie, ktoś z kacem i z sińcem się zbudzi!
XII
Wszyscy będziecie Bencalami!
Choćbym miał fortunę na koncie,
wciąż będę bez środków do życia.
Jestem grafomanem, choć sonet
tworzę na miarę Mickiewicza.
Kobieta, z którą się kochałem,
rozpowiada o tym publicznie,
lecz ktoś znów rzekł: „Krzyś to prawiczek”.
Wiem, że pozostanę brzydalem,
nawet gdybym zrobił plastyczną
operację twarzy. Nazwisko
zmienię: w Polaków dokumentach
pojawi się nazwisko „Bencal”.
Nie chce mi się już żyć, co więcej,
opiszę, w jaki sposób zemrę.
XIII
Pielucha Smerfetki
W kącie baraku wiszą na gwoździu (czy śrubce)
dwie ścierki – jedna jest żółta, druga – niebieska!
(Chociaż nikt w to nie uwierzy, nie zrobię zdjęcia).
Tego odkrycia jednak nie zinterpretuję,
bo obraziłbym braci, siostry z Ukrainy.
Cegły przypominają radiowe głośniki:
raz sączy się z nich krew, to znowu strach przed śmiercią
jest dowodem waszej ignorancji w dziedzinie
tworzącej się historii. Gdy bloki muzyczne
stawiacie wyżej nad komunikaty, drzemką
zamykam usta spikerom. Cześć budowlańcom,
którzy – choć są ze wsi – zbudują nowe miasto!
„Dlaczego nie widzę żadnej flagi, dlaczego,
kurwa, dlaczego?”. Jej biel jest niesmaczną spermą.
XIV
Próba ułożenia sonetu dojrzałego
Na służbie lubuję się w smaku czekolady,
tytoniowym dymie. Nie zdając sobie sprawy,
że wszystko rozumiem, dotykam chorobami
różnymi Boga (tworzeniem zakrzepów żylnych,
schizofrenią, cukrzycą oraz moczowymi
kamieniami). Kiedy słyszę słowo „dojrzały”,
głośno się śmieję. Tak, jestem, kochani bliźni,
nienawistny, bo nic nie zależy ode mnie.
A gwiazdki leżą tchórzliwie na firmamencie
jak wampiry – stworzone z tego, co je tępi –
i nie mogą znaleźć w sobie odwagi, żeby
popełnić zbiorowe samobójstwo. Pytasz mnie:
„Wizyta u lekarza w ramach NFZ czy
prywatna?”. To nieważne. Nikt nie chce mnie leczyć.
XV
Kilka słów do Boga
Wciąż nie wiem, co może być
wyrazem dojrzałości.
Uśmiechem twarz swą mościć
czy powagą? Stworzeni
na twój obraz, mówią, że
wygodnie śpisz w pionowej
pozycji! Dziś znam wszystkich
i nikogo zarazem.
Szanując bliźnich, gardzę
jednocześnie każdym. Chlip,
chlip. Jabłko zepsute znów
zjadłem. Robaczka teraz,
jak wygraną, dam dziecku
lub zamienię na węża!
XVI
Piwo się spieni
Jest noc. Nie śpię i nie mam gdzie wyciągnąć kości.
Gdybym zdrzemnął się na siedząco, swój dzień chyba,
ze stałym okresem zdatności do przeżycia,
wydłużyłbym. (A skracają go różne prośby
tych, którzy wciąż są dla mnie ważni… „Tę konserwę
otwórz do końca!”). W domu pomocy społecznej
ni w hospicjum nie dogorywam, bo wyboru,
którego dokonałem, nie zrobiłbym w słońcu.
Tak, dobrze patrzy mi z oczu. To nie znaczy, że
dam ci pieniądze na wódeczkę, papierosy
czy bułki. Na pewno już wiem, o co tu chodzi
(w poezji i w życiu), ale nie uda mi się
tego wyrazić. Gdy palą wieszcza na stosie,
wieko trumny, w której kładzie się zewłok, ciągle
pozostaje lekko otwarte,
niczym drzwi do palarni! Trwa sen.
XVII
Umacniając granice lub seppuku
Poeta, wykrzyknik ulicy!
błagam o karabin jak skazaniec o łaskę
cytaty z Przybosia
Znajdą mnie martwego. A obok będzie leżał
telefon, wyświetlający film erotyczny.
Oddam śmierci uzębienie co do jedynki:
każde L4, choćby jednodniowe, jednak
jest czymś w rodzaju pożyczki. Wolne spacery –
efekty specjalne! Widząc je, zaginieni
chcą wrócić do chat. Mapą jabłka, tego w Ziemi
kształcie, był strup na skroni, co mnie ciągle szpecił,
aż w końcu go zdrapałem. Tłuczenie kartofli –
pomników planet, na których nikt już nie rządzi –
zostawcie panu Krzysztofowi, który o lek
prosi, jak samuraj o otwieranie konserw
bez pomocy noża. Wieszcz to pytajnik rynków,
gdzie nie pompując kół, okrążysz czas. Budzików
bunt stłumiony zostanie,
jeżeli zmartwychwstanę!
XVIII
Zakładka
Gdy rozbiło się lustro w moim baraku,
matka powiedziała: „To była przestroga!”.
Krocząc po asfalcie – w którym były szczeliny
w kształcie rzek, oglądanych w dzieciństwie na mapach –
pamiętałem, że kiedyś włodarze Wrocławia,
w którym pracuję, trotuar tak podzielili,
by zarówno przechodnie, jak i rowerzyści
byli zadowoleni. Później się zderzyły
we mnie znienacka dni, w których na umór piłem,
z nocami, gdy – trzeźwy – tabliczki czekolady,
błędnie informujące was o odległości
od SOR-u, stawiałem w sobie. Kocham pustynie
i przenigdy nie wyprowadzę się z Oławy!
Tam bicz, zdobny w krew, będzie mi służył w przyszłości
do zakładania żywota w momentach, w których
Pan mi go przerywał. Są dobre i złe duchy.
XIX
Oddalając się z posterunku
Kiedy szedłem po czekoladę i pałeczki
kukurydziane (do sklepu mam stąd sto metrów),
ujrzałem mężczyznę biegnącego ulicą
i począłem się zastanawiać, czy to trening,
czy może zwariował i pędzi tak bez celu,
czy goni złodzieja lub zmyka przed bandytą…
Wcześniej w autobusie siedziałem za młodzieńcem.
Na jego włożonej tyłem na przód czapeczce
był napis SEX. Innym razem, w pociągu, laska –
nie widząc nikogo przed sobą – rozpuściła
włosy, uczesała je, po czym upięła w kok.
Teraz gryzę pałeczki i głośny słychać trzask.
Ssę bezgłośnie czarne kostki. Nikt po kamyczkach,
leżących obok, nie chodzi? (Śmierć opisz pracą).