Z pamiętnika którego nie było

Ciepły przenikliwie jarzeniówki błękit
oko ćmy na mozaice witraży
płomienne świetliki w triumfie wiwatujące
jaśniejące sny na jawie
urzeczywistnione marzenia o poranku
przebogato ozdobiony przedpokój pachnący lawendą
kiść bzu dojrzewający z jaśminem
zapach leśnych owoców w przygodzie na łące w pełnej zieleni krasie
delikatność motyla majestatycznym locie
aureola nad dziecięcej beztrosce przygód
bryzy orzeźwiający powiew
plaster miodu z pszczelą rodzinom na dłoni
żabi rechot bociana klekot
świerszcza nocny koncert
kocie skrzypce z księżycowym chórem psich serenad

Każdy zakamarek wypełniony ciepłym powietrzem
w dziecięcym schowku wspomnień


Z pamiętnika który był

Pozłacana Matka Boska z dzieciątkiem
Papież Polak z rozłożonymi rękoma
oko Pana Boga
neon z przydrożnym Jezusem
krucyfiks nad łóżkiem
przerwane połączenie
wynaturzona noc
zdewastowane uczucia
wybita szyba
szkło pod skórą
podbite oko
zdemolowana kuchnia
porozbijane talerze
bukiet róż przekrwiony
zakrwawiony welon ślubny
wrośnięte obrączki ślubne
resztki żyrandola na głowie
butelka wódki do połowy pusta
połamane kości
siniaki na ciele
podarte książki
pamiętnik przepełniony wrażliwością
mnóstwo podartej bielizny
obdarte ciała
nago bez skrępowania
pierś krwią zbryzgana
oczy na grzmot
krzyk
wrzask
hałas
krew
pot
mocz
skryta łza
niejedna
odciśnięta pięść na twarzy
powyrywane włosy
powykręcane myśli
zakrwawiona podpaska
podarty biustonosz
siekiera w drzwiach
kilka noży na sztorc
łyżeczki
połamane widelce
plama po kawie
fusy z samego dna
żar z papierosa
zaspany budzik

Dzieci niczyje w kącie niepokoju


Gruszki

Na tej wierzbie od zawsze rosły gruszki
zresztą bardzo smaczne
przypominały mi dzieciństwo

Pewnego dnia ktoś ściął drzewo
i nie było już gruszek


Wspomnienia

Obgryzione paznokcie do krwi
wyrwane włosy z cebulkami
kołatanie serca w klatce bez krat
strach przenikający umysł i ciało nieukształtowane
łza płynąca jak rzeka bez ujścia
myśli w rozterce
droga donikąd
o niepewnym finale
zagubiony wzrok
zamyślone spojrzenie
nieme
bez wiary
zimny powiew osamotnienia
słowa ciężkie i trudne do wyrażenia
wykrzyczenia
język skostniały
sparaliżowane chęci
wyrzuty sumienia w plecaku dziecka w drodze do dorosłości


Powszechne

Próbowałem wielokrotnie
do tego stopnia
aż stało się to powszechne

Przestałem już nawet liczyć
zresztą
nie mam głowy do liczb

A po ostatniej próbie przeliczyłem się
prawie

I teraz już tylko pozostało mi…

…ŻYĆ

Arkadiusz Aulich – Pięć wierszy
QR kod: Arkadiusz Aulich – Pięć wierszy