***
nim
w twoich sztruksowych udach zmarznięte chowałem dłonie
powleczony nocnym pociągu przedziałem
a twoje włosy z pościeli poranka
wyglądały jeszcze jak sen o truskawkach
nim zabrałaś mnie
schowałaś w ciepłe myśli
ja
w królestwie wiatrów na dworcu w Tczewie
tkwiłem
i to była nicość
Nie zaczyna się od więc
więc
całkiem niedawno położyłem się dość wcześnie
i wers po wersie układałem w myślach
wiersz za wierszem
potem zasnąłem z głową ciężką w formacie A4
i przyśnił mi się pająk z łbem koguta
mów dalej ja słucham
więc
nie doszedłem do końca twojej książki
potykałem się wciąż o przecinki
aż w końcu wyrżnąłem głową w wykrzyknik
który postawiłaś w miejscu dla
niepełnoprawnych poddanych Erato
cóż więc tak
nie czekam
wychodzę na zewnątrz
jest dzień jest miasto
jest niczym nieskrępowana przestrzeń
dookoła kroi się wiosna
to puryści podpalają stosy
20 lat później
spowity odłogiem przyliżę się
zatupię niechybnie i szybko
przewrócę na drugi bok
i będę dla ciebie
taki niewyspany
taki poprzyklejany
że nawet obietnica jutra
nie poszerzy dziury w brzuchu
z sufitu po ścianie spływają krople
sól zmieszana z mlekiem
nasz nowy zegar
potop umiaru
Dolina pod brzuchem smoka
w siódmym odcinku Stawki większej niż życie
nikt nie umiera a Kloss nie ma żadnego romansu
mnogość booms’ów w listopadzie
jednej soboty wulkany następnej dinozaury
smarujemy się w niepojętości czasu
a jutro
trzeba wstać
zaprowadzić dziecko do przedszkola
kupić chleb napisać wiersz