Żywioły
Słowa omijają z daleka,
unika ogień. A takie nic
jakoś nie obchodzi.
***
za kim
ten śnieg ?
Coś długa ta mgła
Taki Wielki Mur
wydaje się murkiem Piotrkowska
może się zwinąć I broadwayowskie afisze
Rozdzwoniły się w uszach konwalie Słyszę
ojca jak mówi że szumi mu w głowie
pocztówka z Paint It Black
Parada dmuchaczy mlecznego szkła A jeśli kondukt to
co za widok tym razem
odprowadza? Pomyśleć
że lodowiec
wylizałby to do czysta
legendarny łamacz drzew i serc
kawał zimnego rewolucjonisty
karierowicza czy kogo tam chcesz
Borges z wywiadem
Lustro niepokoiło głębię korytarza willi…
No i się porobiło: dog (argentyński).
I jak cię tu kochać, niewierny przyjacielu, do bólu
aktywny?
***
Mówi się o gradzie. I że wytłukł plony. Na osiedlu
alarmujące tony aut i poleciały pierwsze kurwy.
Szklana róża, tandeta, jakiej dużo, a może
i więcej. To dla pani, mówią uczniowie
ostatnich klas, na wieczną pamiątkę, na odejście. Wyobraź sobie
azot mgły na pustym basenie szklany dach rosarium wyobraź sobie
w sobie.
Siała baba mak…
A to było tak: mówi się… dla pani… dach… mak
akwarium… rybka w oczku dłoni… na ścianie glonojad.
Bio
O czerwcach
wiedzieliśmy
że są. Ktoś powie to niewiele. Proszę bardzo.
Pogadamy jak zniknie. Na zdjęciach
wychodzą świetnie tak naturalnie bez cienia pozy.
Wdzięczne obiekty. I bez tego
parcia na szkło które tak wielu rzuciło w otwarte
drzwi. Nigdy się takimi
nie zobaczą. Ktoś powie: a szkoda.
Pogadamy, jak zniknie. Pękłyby przecież
z przerażenia lub co gorsza
z dumy. Zresztą, co za różnica.
Wolało się nie patrzeć. Oszczędzano
słuchania. Te zabawy z czasem
w chowanego i berka. Tyle
wynika z rejestratorów,
że głowa mała. A ile nie wynika.
Pogadamy, jak znikną.
Do „Forbes’a”
Mogę być winna grosik?
Jakoś to znosi.
***
Szpilki pod
kolor szminki, w
ten kurz, do tego
kogoś.
Mnich
oddalający się
od gongu