człowiek z przepaścią

przeszedł tędy horror kolejowy Grabińskiego
dlatego w alejkach gniją wiosny
donos rozszedł się w list gończy
by poznać zwyczaje człowieka z przepaścią

sanatorium zapadłe pod powieką
przetrzymuje odmieńca jak zakładnika
przewrócony stół na znak niezgody
bo środki uświęcają szaleństwo


cieleśnie

miłość to dwa łańcuchy na dzikim boisku
co zbiegło do lasu nie wróci już więcej
zmazy po wierszu jakby tu kogoś ciągnięto
prześwity rozlane pomiędzy drzewami
później zapadają kleszcze

ciała wykrzywione tężcem
piszą ciemne erotyki (w tle poniemieckie szepty)
coś zatrzymało się w pół kroku próbuje rozpoznać
czy święte im świętsze tym lepiej
strzepuje z karku dreszcze


kurort

miesiąc rozpycha robactwo
i wchodzi w martwy sezon
ciągnąc za sobą swąd spalenizny

w zastygłych smażalniach
zamkniętych przed sanepidem
wzdłuż instalacji biegnie pajęczyna

szyby zasnute warstwą tłuszczu
jakby ciągle trwał tu remont
mimo licznych podejrzeń

nie chcą ustawiać się płyny i naczynia
wygasł spot palców nad modlitwą
zdetonowany ładunek letników


obronna

jawna jak twierdza
pod której skórą szemrzą
chodniki minerskie

pozwala podbijać bastiony
wchodzić sobie na taras
widokowy budząc
w kazamatach uśpione

otwory na działka strzelnicze
to miejsca po ranach

rąbkiem jej sukni jest fosa

Tomasz Smogór – Cztery wiersze
QR kod: Tomasz Smogór – Cztery wiersze