Mama nie pójdzie z Zenusiem do parku. Koleżanka prosi, żeby mama zawiozła ją do lekarza. Czeka na wizytę od trzech miesięcy. A noga coraz grubsza. Skoro mama nie pójdzie z Zenusiem, zrobią to  siostry. Bardzo go kochają, ale jeśli taka sytuacja powtarza się już drugi raz w tym tygodniu, a jest wtorek, to siostry nie kochają już swojego braciszka tak mocno jak wczoraj. Dlaczego znowu one? Ten durny Zenuś! Dziadek miał rację, choć nie żyje: „Zenek spod budki z piwem”.

– Co to jest budka z piwem? – pyta Hania.

– Taka budka, gdzie sprzedają piwo.

– I co w tym złego? – nie rozumie Hania.

– Nie wiem – odpowiada Ola. – Zapytaj tatę.

Tata wróci dopiero wieczorem.

Zenuś gotowy na spacer – w tej idiotycznej czapce z dinozaurem. Jak mama wyjdzie, Ola ją zmieni. Skoro już muszą iść z Zenusiem, to niech chociaż wygląda jak człowiek, a nie jak lalka.

– To Tyrannosaurus rex – mówi Hania. – Podobny do kury!

– I tak nie jesz jajek od kury!

– Ale ty jesz! – Hania wpycha się przed siostrę, żeby poprowadzić wózek.

Ola chętnie ustępuje. Miała być z koleżanką na czacie, a tu spacer. I netu nie ma! Nie można postawić wózka przy oknie, żeby sobie Zenuś pooddychał świeżym powietrzem?

– …i ja byłam tatą, a ty mamą. I szliśmy na spacer do parku – rozpoczyna zabawę Hania.

– Nie zjeżdżaj z chodnika! – siostra krzyczy na Hanię. – Prosto jedź!

Hania poprawia wózek, jedzie prosto. Podskakuje, żeby zobaczyć, jak Zenuś śpi. Kiwa wózkiem.

– Przestań skakać! – krzyczy Ola. – Obudzisz Zenka!

Jakiś pies zaczyna się kręcić między nogami. Nigdy nie będą miały psa. Trzy razy dziennie trzeba wyprowadzać.

Dziura w chodniku. Zenuś się budzi i zaczyna płakać. Ola wyciąga z torby butelkę z mlekiem i wciska ją

Zenusiowi do buzi. Hania pcha dalej.

– Wolniej! – krzyczy Ola i czuje się tak zdenerwowana, że zaraz chyba kopnie Hanię. I Zenusia, bo ma już dość tych spacerów dzień po dniu i w ogóle po co ten Zenuś, ten bobasik mamusiowy, same problemy z Zenusiem i cała uwaga na Zenusiu skupiona, a ona, a one gdzieś z boku. Dobre tylko do spacerów. Tylko!

– Rodzice już nas nie kochają – mówi do Hani.

– Kochają!

Hani na chwilę robi się smutno. Głupi Zenek!, myśli jednak i potrząsa wózkiem na boki. Smoczek wypada z ust, mleko leje się po policzkach. Zenuś w płacz.

– Sama sobie karm! – krzyczy Ola i wciska Hani butelkę.

– Nie sięgnę!

– To podskocz!

Hania wspina się na palcach. Ledwo sięga do Zenusia. Ola zabiera butelkę. Głupia koleżanka mamy! Nie mogła wziąć taksówki?

Idą w milczeniu.

– …i w ogóle stwierdzili, że nie pójdą tego dnia do parku – mówi Ola.

– Ale przecież zawsze chodzą do parku. – Hania staje.

– …zmienili zdanie. Są dorośli – mówi Ola.

Skręcają w boczną uliczkę. Hania boi się tędy iść, nawet gdy jest z mamą. Na szczęście nic złego się nie dzieje. Za zakrętem okno życia, mama im pokazywała. Zatrzymują się. W środku równo pościelone. Jak u Zenusia w łóżeczku.

– Matka, która nie chce mieć dziecka, może je tu zostawić. Będzie bezpieczne.

– A mama nie chce mieć Zenusia? – pyta Hania.

– …i pomyśleli, że nie chcą już mieć Zenusia – kontynuuje Ola. – Nie mają czasu dla siebie, dla dzieci. Żyją w pośpiechu… Wszyscy na tym zyskają.

– A Zenuś? – Hani chce się płakać.

– Zenuś też. Będzie bezpieczny.

– Na pewno? – Hani pocą się dłonie, jak wtedy, gdy zostawiła w sedesie za dużo papieru i po spuszczeniu woda podeszła prawie do deski.

Ola wyciąga Zenusia z wózka.

– Na pewno! Otwieraj! – mówi do Hani.

Hania nie może otworzyć przez te spocone dłonie. Pręży się, aż zsuwają jej się spodnie. Przed oczami ma kawałki papieru wolno unoszące się w muszli klozetowej. Znowu widać jej pupę. Ola tego nie cierpi, bo dzieci się z niej wyśmiewają. Jakby za siostrę. Zawsze! Podchodzi do okna i sama, z Zenusiem wiszącym na biodrze, walczy z klamką.

– …i pomyślała, że na nic jej taki mąż, co nawet okna nie umie otworzyć – mówi.

Zenuś zaczyna stękać. Hania patrzy na silne dłonie Oli. Palce jakby dłuższe niż zwykle, bo Ola zapuszcza paznokcie – dłonie starszej siostry. Chciałaby jeszcze ostatni raz pogłaskać Zenusia. Sięga ręką, ale głowa niemowlaka się zsuwa.

– Może jednak nie chcieli oddać Zenusia… – Hani drży głos.

– …i tata się wahał, jak zwykle, i wszystko było na głowie mamy – mówi Ola. – Wszystko było zawsze na jej głowie, bo tata żył wyłącznie w swoim świecie! – kończy i klamka ustępuje. Wkłada Zenusia do środka, ale nie może zamknąć okna.

– Dociśnij, bo go przewieje – prosi Hania.

Ola znowu mocuje się z klamką. Zaczyna szczekać pies. Płoszy je. Uciekają.

Maciek Bielawski – Małe psy szczekają najgłośniej
QR kod: Maciek Bielawski – Małe psy szczekają najgłośniej