nie było tu nikogo kto zwróciłby uwagę
na nowy rok
ulice zapadły się o nieco głębiej
daleko w centrum grasuje poe
rabuje domy handlowe
wejdź, zrobię ci herbatę
bez ciebie mam w płucach
tak dużo miejsca
przed południem wpadło chyba trochę światła
nie było tu nikogo
kto zwróciłby uwagę
szmata
za parę dni ktoś rzuci na miasto
mokrą szmatę
pójdziesz kraść ciepło
w zasypanych tramwajach
podczas gdy tutaj
zamarzają jeziora
za parę dni lata zetrą nieszczęśliwy wypadek
będzie po nas jeszcze trochę zalatywać
wziąłem nam na długą drogę
kilka mączniastych jabłek
sterczą
po tym jak umarłaś
we własnym pokoju
wyrwano drzwi z zawiasów
i teraz to sterczy
tak sterczy
że ludzie zatrzymują się
przechodząc obok
tak niestosownie wielki otwór
nie ma jak przejść
***
czwartek po południu nad břevnovem
tuż nad nami przeleciały jerzyki
nad dachami owiało nas ciepło szybów
zaczepiłem nogą o słup energetyczny i pomyślałem o dziecku
czas był olbrzymim bratem co mi zatkał usta
dłonią zalatującą potem
po latach powrócił
nagi
ojciec u mojego boku
lekko podkurczył nogi, ręce opuścił wzdłuż ciała
kontynent
sztuczka samotności polega na tym
że w odróżnieniu od bólu
nie ma żadnego smaku
nie ma sensu
jeździć językiem po podniebieniu
w poszukiwaniu gorzkiego posmaku
nawet fala gorąca
cię nie zaleje
nic
nie porusza się pod żebrami
a ręce po prostu wiedzą
pod precyzyjnym nadzorem kątów
chciałbym gdzieś zadzwonić –
obawiam się
że ktoś powiesił mi w oknie
obcy kontynent
rodzice
zawsze wybierają
miejsce w cieniu
lekko na uboczu
paski na ich namiocie
są bledsze
niż kolory innych
najczęściej nie da się ich znaleźć
stoją daleko od tłumu
nigdy razem
zostanie po nich
kiść winogron
trochę wgniecionej trawy
pustym popołudniem
kurtka
znaleziona kiedyś o poranku
o wieszak za daleko
czekać
boję się że gdzieś na mnie czekasz
wyciszony telewizor bez dźwięku
kanapy trochę zalatują potem
wielkie stopy masz uwięzione
w butach jak chińska dziewuszka
niezdarnie rozsyłasz wiadomości palcami
przypomniało mi się jak kupiłaś
do mieszkania dyktafon
wszędzie znajdowaliśmy
puste kasety
***
jak wyglądasz kiedy jesz
sam już nie wiem
ktoś to wyciągnął jak łódź
ślepe ramię rzeki
jak jakieś graty
pamięć szarpie tak
że łodziom świecą brzuchy
sami
całkiem możliwe
że dzielimy naszą planetę z robotami
olbrzymiego wzrostu
czasami niezdarnie się wykopyrtną
przyczyniając się tak do srogich mrozów
w korei południowej w minnesocie gdziekolwiek
czasami udaje się
je stąd wygonić
wystrzelić w kosmos
wyciągają ręce chcą się zaczepić
nie ma czego
są wory pod oczami i strach
i potrzeba oblizywania palców
być może
być może jesteśmy sami
przełożyła Zofia Bałdyga